Magdalena Kocik, fot. upcnvoley.com.ar oraz KS Metro Warszawa, 9 listopada 2018

Zbigniew Bartman: jestem żywym przykładem na to, że fajnie jest zacząć grać w siatkówkę w Metrze!

Wychowanek KS Metro Warszawa - Zbigniew Bartman, rozpoczął kolejny sezon siatkarskich zmagań wraz z argentyńskim UPCN San Juan Voley Club. Czy w tym sezonie uda się mu obronić wywalczone przed rokiem, mistrzostwo kraju? Pierwsze spotkanie jest tego dobrym prognostykiem. Jego UPCN San Juan Voley Club w trzech setach rozprawiło się z Gigantes del Sur, a on sam wybrany został najlepszym zawodnikiem tego meczu. Zapraszamy na rozmowę z wychowankiem KS Metro - Zbigniewem Bartmanem, o początkach w siatkówce, ubiegłym sezonie, Argentynie i "ścieżkach zdrowia", które wspomina z metrowskich obozów.

Magdalena Kocik: Jak to się stało, że Zbyszek Bartman znalazł się w KS Metro Warszawa?
Zbigniew Bartman: Ale pytasz o teraz, czy o te… już 21 lat temu?

Tak, mam na myśli ten 1997 rok.
Hm… To był totalny przypadek, bo ja trenowałem wcześniej koszykówkę. I tak się stało, że trafiłem wtedy niestety na nieodpowiedniego trenera. Zrezygnowałem w związku z tym z kosza i pomyślałem, że spróbuję swoich sił w siatkówce. Trafiłem na pierwszy trening do Metra Warszawa i tak mi się spodobało, że już zostałem – stwierdziłem, że chce dalej tu przychodzić i to jest to, co chcę robić. Może wtedy jako 10-letni chłopak nie sądziłem, że będę to mógł robić całe życie, ale od początku wiedziałem i czułem, że jest to moje bardzo istotne hobby. Jak się później okazało, jednak robię to już te…  Ponad 20 lat!

Dopisałeś swoje nazwisko przy medalowych zdobyczach KS Metro Warszawa. Na swoim koncie masz dwa młodzieżowe medale mistrzostw Polski zdobyte z naszym klubem . Pamiętasz jeszcze te czasy? Wspominasz je czasem?
Te odległe czasy, zapomniałaś dodać. <śmiech> Pewnie, że pamiętam. Czy wspominam? Hm… Tak na co dzień raczej nie, ale kiedy wracam do Warszawy i mam okazje spotkać się m.in. z trenerem Szczuckim czy przyjść tu na Ursynów, to tamte wspomnienia wracają. Chociaż szczerze mówiąc, to ja chyba bardziej niż te turnieje mistrzostw Polski, pamiętam swój pierwszy w życiu turniej siatkarski, na który pojechałem z właśnie z KS Metro Warszawa. To był grudzień 1997 rok i mikołajkowy turniej w Świnoujściu, turniej dwójek mini-siatkówki, grałem wtedy w parze z Michałem Kołakowskim - pamiętam jak dziś. Naszym trenerem był oczywiście Wojtek Szczucki. Pojechaliśmy na ten turniej, po moich trzech miesiącach trenowania w klubie – ba! Po niespełna trzech miesiącach mojego grania w siatkówkę i… wygraliśmy go! Było to dla mnie bardzo, bardzo, bardzo ważne przeżycie.

Ubiegły sezon spędziłeś w Argentynie i, jak kojarzę, pierwszy raz wracasz na drugi sezon do tej samej drużyny. Jesteście mistrzami kraju, jednak droga do tego mistrzostwa nie była taka kolorowa. Jak wspominasz tamten sezon? Jaki był on dla Ciebie jako zawodnika?
Sezon był ciężki jak każdy. Zawsze, po każdym sezonie wydaje mi się „okej, było ciężko, już gorzej nie będzie” – tak zdrowotnie i fizycznie, a jednak co roku są nowe wyzwania i nowe przeszkody, które napotykam. Ale ten sezon mimo, że był ciężki, był też w tym wszystkim bardzo fajny. Poznałem mnóstwo ciekawych osób i złapałem z nimi bardzo fajny kontakt, nauczyłem się języka hiszpańskiego, co też uważam za fajne doświadczenie i dodatek do tego wszystkiego. Sportowo było... dziwnie? Zaczęliśmy sezon bardzo dobrze, później mieliśmy dużo problemów, duże roszady kadrowe, bo wymiana aż trzech szóstkowych zawodników, transfery w trakcie sezonu, no i finalny sukces, który na pewno po takich różnych dziwnych perturbacjach smakuje… wyjątkowo dobrze!

Czy Zbyszek Bartman zakochał się w Argentynie?
Hm… Może „zakochał się” to zbyt duże określenie. Dobrze mi się tam żyje. Fajni ludzie, super klub. Poziom sportowy rozgrywek, jak najbardziej mi odpowiada. Poza tym jest też kwestia finansowa, bo nie ma co ukrywać to jest mój zawód - a Argentyńczycy, z tej kwestii wywiązują się w stu procentach, więc jak to mawiają „nie ma co kwadratowych jaj szukać”.

Na czas wakacji byłeś w Polsce i na dwa tygodnie, ponownie wróciłeś pod skrzydła trenera Szczuckiego i trenowałeś z naszymi seniorami.
Tak się złożyło. Ja trenera Wojtka bardzo cenię i lubię, zarówno jako człowieka, jak i trenera. Nie oszukujmy się… Nie miał on z nami łatwo. Pamiętam, jak rok rocznie jeździliśmy na obozy do Łukty, no i wiadomo, jak na każdych obozach są pewne zasady, których należy przestrzegać. A my byliśmy taką grupą, która lubiła ten dreszczyk emocji towarzyszący lekkiemu (bardziej niż mniej) naginaniu tych zasad.  Miał z nami utrapienie, kiedy biegaliśmy wieczorami po korytarzach i robiliśmy sobie wzajemnie żarty. My w nocy sobie nawzajem, a potem rano on nam na treningu – fundując mordercze „ścieżki zdrowia”.  Metro to super wspomnienia, dlatego warto tu wracać – zawsze, więc wracam kiedy mogę i jest ku temu okazja.

Co powiedziałbyś młodemu człowiekowi, który chce zacząć grać w siatkówkę? Czy poleciłbyś mu Metro?
Jak najbardziej! Myślę, że jestem żywym przykładem, że jak zaczynać swoje siatkarskie kariery to tylko w KS Metro. Fajnie, się patrzy na listę wychowanków Metra – to naprawdę niezła ekipa. Myślę, że to jest najlepsza rekomendacja dla tego Klubu, który pomógł w rozwoju nie tylko świetnych sportowców, ale także, a może najważniejsze, w wychowaniu fajnych ludzi, którymi są bez wątpienia wszyscy. Wiem, że wybrzmiewało to już wcześniej wielokrotnie, ale ja też to powiem, bo zauważa i docenia się to dopiero po latach: Metro nie tylko uczy ale i wychowuje.

Fajnie mieć taką wizytówkę, jaką tworzycie. Ostatnie moje pytanie. A właściwie, to nie pytanie, tylko prośba. Prośba, abyś dokończył zdanie: Zbigniew Bartman jest wychowankiem Klubu Sportowego Metro Warszawa i ...
I dzięki trenowaniu siatkówki zwiedził świat, poznał wspaniałych ludzi, nauczył się co to jest dyscyplina, praca w zespole, szacunek do innych ludzi i współzawodnictwo.

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej