MP, 27 lipca 2014

Polskie siatkarki pokonały w Limie Kanadę 3:1 (25:15, 14:25, 25:21, 25:11) w kolejnym spotkaniu World Grand Prix. To drugie zwycięstwo podopiecznych Piotra Makowskiego, które w niedzielę, na zakończenie pierwszego turnieju zmierzą się z Peru.

Polskie siatkarki pokonały w Limie Kanadę 3:1 (25:15, 14:25, 25:21, 25:11) w kolejnym spotkaniu World Grand Prix. To drugie zwycięstwo podopiecznych Piotra Makowskiego, które w niedzielę, na zakończenie pierwszego turnieju zmierzą się z Peru. 

Polska: Joanna Wołosz, Agnieszka Kąkolewska, Katarzyna Połeć, Klaudia Kaczorowska, Aleksandra Wójcik, Malwina Smarzek, Dorota Medyńska (L) – Daria Paszek, Izabela Bełcik, Katarzyna Zaroślińska, Julia Twardowska

Kanada: Jennifer Lundquist, Shanice Marcelle, Lucille Charuck, Rebecca Pavan, Brittney Page, Tabitha Love, Janie Guimond (L) – Megan Cyr, Lisa Barclay, Kyla Richey.

W porównaniu do pierwszego spotkania z Belgią (wygranym przez Polskę 3:1), selekcjoner Piotr Makowski dokonał dwóch zmian. Dolegliwości żołądkowe wykluczyły libero Agatę Durajczyk, natomiast Katarzynę Zaroślińską zastąpiła Malwina Smarzek.

To właśnie 18-letnia atakująca, która w najbliższym sezonie występować będzie w Siódemce SK Bank Legionovii, była wręcz nie do zatrzymania przez rywalki, zdobywając dziewięć punktów. Kanadyjki najwyraźniej nie otrząsnęły się po piątkowej porażce z Peru (1:3) i praktycznie bez walki oddały seta.

Wydawało się, że po takim początku, biało-czerwone poradzą sobie bez kłopotów. Tymczasem Polki przespały początek kolejnej partii, a próby odrabiania strat zakończyły się fiaskiem. Nie pomogły też zmiany dokonane przez szkoleniowca. Bardzo słabe przyjęcie zagrywki sprawiło, że Kanada wygrała różnicą aż 11 "oczek".

Na szczęście Polki szybko wymazały z pamięci fatalnego w ich wykonaniu seta i wróciły do dobrej gry. Podobnie jak w spotkaniu z Belgijkami, ciężar zdobywania punktów na swoje barki wzięła Zaroślińska, która pojawiła się w drugim secie. Znów dobrze funkcjonował blok, a przewaga biało-czerwonych na poziomie kilku punktów.

Po kilku udanych serwisach Joanny Wołosz było już 21:14, ale na własne życzenie polski zespół doprowadził do nerwowej końcówki. Makowski musiał dwukrotnie poprosić swoje podopieczne na krótkie rozmowy, które przyniosła zamierzony skutek.

Polskie siatkarki wreszcie wzmocniły zagrywkę, który okazał się "kopalnią" łatwych punktów. Ostatni set był dość jednostronny i tylko trwająca blisko minutę akcja przy stanie 15:7 nieco ożywiła peruwiańską publiczność. Po bardzo długiej wymianie Kyla Richey w banalny sposób posłała piłkę w taśmę.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej