- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Vital Heynen: Nie postawiłbym moich wszystkich pieniędzy na ZAKSĘ
Anna Daniluk, foto: FIVB/Cyfra Sport, 19 lutego 2019
W piątek Vital Heynen odwiedził siedzibę Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Poza sprawami organizacyjnymi, trener polskich siatkarzy miał czas na rozmowę o PlusLidze, Lidze Mistrzów, Wilfredo Leonie i pierwszym roku z kadrą.
pzps.pl: Wszyscy jesteśmy ciekawi – jaki był główny powód pana wizyty w PZPS?
Vital Heynen: Głównym powodem dla którego odwiedziłem w piątek Polski Związek Piłki Siatkowej były rozmowy na temat programu prac reprezentacji w sezonie letnim. Spotkałem się z dyrektorem pionu sportu i szkolenia oraz innymi decyzyjnymi osobami. Przedstawiłem im swój pomysł na ten okres, ale też wysłuchałem ich zdania w tym temacie, co pozwoliło nam dojść do konsensusu. To nie było z resztą bardzo trudne, bo każdemu z nas zależy na dobru kadry narodowej i jej jak najlepszych wynikach, dlatego mieliśmy bardzo podobne punkty widzenia. Dla mnie najważniejsze było to żeby porozmawiać o różnych szczegółach, które czasami „wylatują” z głowy a mogą być przyczyną jakiś niedomówień i niespodzianek. Moim zdaniem w takich rozmowach najważniejsza jest szczerość i konkret.
- Zdradzi nam pan jakieś kulisy tych rozmów? Na przykład to jakie tematy były poruszane?
- Rozmawialiśmy między innymi o tym z iloma zawodnikami zamierzam pracować i jak przygotowywać ich do poszczególnych turniejów. Myślę, że to były najważniejsze kwestie, dla których tu przyjechałem. Oczywiście, ktoś powie że można było to załatwić przez maila, ale proszę mi wierzyć, że technologie nigdy nie zastąpią spotkania twarzą w twarz i bieżącej wymiany spostrzeżeń i wątpliwości.
- Sezon reprezentacyjny przybliża się wielkimi krokami, a rozgrywki reprezentacyjne powoli wchodzą w najważniejszą fazę. Podobnie jest w Lidze Mistrzów, gdzie coraz mniej jest niewiadomych. Wiemy na pewno, że do ćwierćfinału awansował Trefl Gdańsk, teoretycznie najsłabsza z polskich ekip. Było to dla pana zaskoczeniem?
- Nie będę kłamać - tak, to była dla mnie niespodzianka. Kiedy patrzymy na Gdańsk w rozgrywkach PlusLigi, to nie jest on ekipą z czołówki. Pamiętam, że widziałem pierwszy mecz gdańszczan w Lidze Mistrzów, który przegrali w Bełchatowie. Mimo, że chcieli dać z siebie więcej, to wtedy nie byli w stanie tego zrobić. Potem grali coraz lepiej i lepiej, a to pozwoliło im zapewnić sobie awans. Moim zdaniem, najważniejsze jest jednak to, że do ćwierćfinału Ligi Mistrzów w ogóle awansowała, któraś z polskich drużyn. Nie jest aż tak istotne kto to jest, bo chodziło o to, żeby w kolejnej rundzie nie zabrakło ekip z Polski, które potwierdzą, że PlusLiga cały czas jest silna. Poza tym wciąż macie szanse na awans pozostałych zespołów, więc nie jest wykluczone, że w kolejnym etapie będziemy oglądać nie tylko Trefl Gdańsk.
- Zenit Kazań wygrał niedawno w Lidze Mistrzów 28.mecz z rzędu i widać, że dalej ma aspiracje zawładnięcia europejskimi parkietami. Pana zdaniem ten rosyjski gigant wygra po raz kolejny czy jednak w tym sezonie ktoś przerwie jego passę?
- Nie, myślę, że w tym roku Zenit Kazań nie wygra Ligi Mistrzów. Moimi faworytami są włoskie drużyny – Cucine Lube Civitanova albo Sir Safety Conad Perugia. Jestem ciekaw tego jak potoczą się dalsze rozgrywki. Kazań ma dobrą drużynę, ale moim zdaniem to nie wystarczy. Uważam, że nie będzie tu takiej dominacji jaka była w ostatnich latach. Oczywiście nie można niczego wyrokować, wszystko zweryfikuje boisko, a ja z ciekawością będę śledził te rozgrywki.
- Wiele „dziwnych” rzeczy dzieje się w tym sezonie w PlusLidze. Rozpad Stoczni, słaba dyspozycja Skry i Resovii, przebudzenie rzeszowian i wiele innych. Jak pan skomentuje tak zagmatwaną sytuację?
- Rzeczywiście wiele się u was dzieje i możecie śmiało podzielić to na dwie kategorie: rzeczy pozytywne i negatywne. Pozytywną jest dobra dyspozycja Zawiercia i Radomia. Cerrad Czarni naprawdę świetnie zaczęli sezon, a Aluron Virtu Warta również wykonuje wspaniałą pracę. Z negatywów rzeczywiście można mówić o formie Resovii i Skry. Mimo, że obie drużyny mają w swoim składzie ciekawe nazwiska nie są w stanie do końca z nich skorzystać. Cieszy mnie jednak, że Rzeszów znów włączył się do gry i nie poddał sezonu, bo to doda wam jeszcze więcej kolorytu. Niemniej jednak aktualne położenie tych dwóch drużyn wskazuje na to, że macie dobrą i bardzo zbilansowaną ligę w której nie wystarczy mieć dobrych graczy, by znaleźć się w „szóstce”. Dla drużyn z dotychczas topowych może to przynieść pewne straty, ale z drugiej strony możecie też wykreować wiele „niespodzianek”. Więc tak, ta sytuacja jest dziwna, ale czyni waszą ligę bardzo intersującą.
- Właśnie z powodu sytuacji Stoczni Szczecin, Bartosz Kurek przeniósł się do ONICO Warszawy. MVP mistrzostw świata podpisał jednak umowę obowiązującą tylko do końca sezonu. Wiadomo, że już pojawiają się propozycje z różnych lig między innymi z Włoch. Co nasz atakujący, według pana powinien zrobić – zostać w stolicy czy wybrać inny klub?
- Nie wiem… Bartek jest bardzo inteligentnym chłopakiem, który nigdy nie działa pochopnie i zawsze musi przemyśleć swój wybór. Jestem pewien, że podejmie najlepszą z możliwych decyzji, której poświęci dużo czasu i którą skonfrontuje z wieloma opiniami. Jeśli zwróci się do mnie po radę, pomogę mu, powiem co o tym myślę, ale przede wszystkim zapytam go, co on o tym myśli. Bez różnicy jak ostatecznie zdecyduje na pewno będzie to dla niego dobre. Podobnie jest z Michałem Kubiakiem, który waha się w sprawie kontraktu w Japonii. Jeśli zechce mojej pomocy odnośnie kontaktów z rodziną czy przygotowań do reprezentacji – pomogę mu, ale nigdy nie będę wybierać za niego klubu. U mnie najważniejszą zasadą jest to, że moi zawodnicy mają wybór. Mogę kogoś widzieć w barwach narodowych, ale do niczego go nie zmuszam. Wszyscy gracze, których mam w kadrze chcą w niej być. Poza tym, nie bójcie się o Bartka - jeśli ma się wiele opcji gdzie można pójść, to nie jest to żaden problem - problem jest wtedy, kiedy nikt cię nie chce.
- Za nami już 20 kolejek PlusLigi. Którzy gracze przykuli pana uwagę i mogą mieć szansę na grę w kadrze?
- Obserwuję wielu zawodników. Wiadomo, że największą uwagę skupiam na tych chłopakach, którzy zdobyli złoty medal. To jest logiczne. Oni są dla mnie dobrym „pretekstem” do obserwacji pozostałych graczy. Popatrz, jeśli skupiam się na moich medalistach to patrzę od razu na Warszawę, Rzeszów, Bełchatów, Gdańsk, Jastrzębie no i oczywiście Olsztyn, gdzie jest mój asystent - Paweł Woicki. Przez to automatycznie śledzę 6 z 15 drużyn. Staram się być na bieżąco z waszymi rozgrywki i często oglądam je pod różnym kątem – czasem po prostu patrzę na to jak grają i jaki będzie wynik, ale najczęściej obserwuję umiejętności techniczne poszczególnych chłopaków. Jakiś czas temu poświęciłem cały weekend na to, żeby prześledzić indywidualną grę zawodników i zobaczyć nad czym będziemy musieli popracować. Muszę być szczery, niektórych z tych graczy nigdy nie widziałem na żywo i to jest wielka strata. Po to mam jednak swoich asystentów, którzy rekomendują mi poszczególnych siatkarzy a ja ufam im i staram się korzystać z ich porad.
- Liderem tabeli jest ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która dopiero w weekend zanotowała pierwszą przegraną. Uważa pan, że uda jej się utrzymać taki poziom aż do samego końca - meczu o tytuł?
- Myślę, że jest to dla niej niebezpieczna sytuacja. Podobnie było w zeszłym sezonie, przy czym w tym roku dołożyli jeszcze Puchar Polski. Na pewno nie mogą być przesadnie pewni siebie. Jest kilka ekip, które mogą zagrozić ZAKSIE, jak na przykład Skra, która jeśli wskoczy na swój właściwy poziom, może być bardzo groźna. Równie dobrą drużyną jest ONICO Warszawa, natomiast Jastrzębski Węgiel moim zdaniem jest w stanie grać jeszcze lepiej. Naprawdę macie wiele drużyn, które mogą pokusić się o mistrzowski tytuł. Powiem, tak: nie postawiłbym moich wszystkich pieniędzy na ZAKSĘ. Kędzierzynianie na przestrzeni całego sezonu grają bardzo mądrze i równo, ale problem jest taki, że o mistrzostwie decydują dwa, trzy mecze. Często bywa tak, że jedna drużyna może zagrać świetnie fazę zasadniczą i być faktycznie najlepszą drużyną w całym sezonie, ale nie zawsze ta najlepsza drużyna zostaje mistrzem kraju. Z całą pewnością spodziewam się bardzo wyrównanych meczów o medale!
- I oczywiście przyjedzie je pan zobaczyć?
- (śmiech) Nie wiem. Jestem jeszcze trenerem innej drużyny i mój sezon z Friedrichshafen kończy się dopiero 20 maja. Dlatego to może nie być takie łatwe… Uwielbiam oglądać mecze, więc na pewno i tak zobaczę je na powtórkach czy nagraniach, ale będzie mi brakować atmosfery hali i to na pewno będzie dla mnie sporą stratą. Ale, zobaczymy. Jeśli będę miał czas to na pewno przyjadę.
- Nie tak dawno mogliśmy oglądać Finał Pucharu Włoch z Wilfredo Leonem. Wielu ekspertów po tym turnieju okrzyknęło go zawodnikiem, który samodzielnie zmienia wynik meczu. Zgadza się pan z taką opinią?
- Co mogę powiedzieć… (śmiech). Myślę, że Wilfredo jest bardzo intersującym zawodnikiem i to nie podlega dyskusji. Dodatkowo jest bardzo sympatycznym chłopakiem. Uważam, że jest ważnym ogniwem swojej drużyny, bo rzeczywiście potrafi zrobić różnicę. Widać było, że podczas całego turnieju był wiodącą postacią w swoim zespole, co tylko potwierdza nagroda MVP, którą otrzymał. To jest bardzo dobry znak. Nie byłem we Włoszech, żeby zobaczyć to, co zrobił na żywo, ale oczywiście wszyscy o tym mówili i nie umknęło to mojej uwadze. Nie jest źle z perspektywy reprezentacji Polski, prawda? Oczywiście o niczym nie przesądzam, ale wiem, że latem otrzyma zgodę i będzie gotowy na to, by móc powołać go w szeregi reprezentacji. Z tego powodu bardzo cieszy mnie to, że gra dobrze.
- Mniej niż dwa tygodnie temu minął rok odkąd jest pan trenerem reprezentacji Polski. Jak podsumuje pan ten okres?
- Zdarzyło się tyle przez tak krótki czas… To nie jest materiał na podsumowanie, to materiał na książkę! Kiedy patrzę na cały rok, to zamyka się on w tym jednym ujęciu, które widzę na zdjęciu zrobionym zaraz po zdobyciu mistrzostwa świata (zdjęcie zamieszczone jest poniżej). Byliśmy w stanie stworzyć drużynę – to jest najlepsze podsumowanie. Czuliśmy drużynę. Także teraz kiedy rozmawiam z moimi zawodnikami, z moim sztabem to czujemy, że byliśmy i że cały czas jesteśmy jedną drużyną. To jest największa rzecz jaką zrobiliśmy. Kiedy rozmawiamy, każdy patrzy w przyszłość i czeka na sezon reprezentacyjny - nie tylko na to, by zagrać kolejne turnieje, ale by być razem ze wszystkimi zawodnikami i sztabem. To jest dla mnie najwspanialsza nagroda po tym pierwszym roku pracy jako trener reprezentacji Polski. Mamy drużynę, która zawsze za sobą pójdzie i to jest dla mnie największa konkluzja z tamtego czasu.
- Wkrótce będzie pan powoływał nowych zawodników. Kiedy możemy spodziewać się wstępnego składu?
- Musimy poczekać na FIVB, która zdecyduje z ilu zawodników możemy korzystać podczas Ligi Narodów i dopiero wtedy będę mógł przygotować listę. Oczywiście już sobie odnotowuję zawodników, którymi jestem zainteresowani i którzy mogliby znaleźć się w reprezentacji, bo chcę być przygotowany na to, co zdecyduje Międzynarodowa Federacja. W tym momencie jest też zbyt wcześnie, aby podejmować ostateczne wybory, tym bardziej, że liga wciąż trwa. Powiem Ci jednak od razu, bo często mnie o to pytają, że nie będę zmieniał za dużo. Nie znajdę dziesięciu nowych „mistrzów świata”, mogę znaleźć dwóch lub trzech i może w kolejnym sezonie znów znajdę dwóch czy trzech jeszcze nowszych, ale nie dziesięciu. Także w znacznej większości będą to ci sami gracze.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej