Aneta Jarosińska, Edyta Złotkowska, fot. Adrian Sawko, 25 maja 2021

Trener obrońców tytułu: szykują się ciekawe mistrzostwa

Już w najbliższy czwartek w Krakowie rozpocznie się turniej finałowy mistrzostw Polski juniorów. W gronie uczestników nie zabraknie obrońców tytułu - siatkarzy UMKS MOS Wola Warszawa, chociaż ich droga do finału była trudna i wyboista. W ubiegłorocznym finale zwyciężyli Jastrzębski Węgiel. Sponsorem turnieju, podobnie jak w latach poprzednich, jest firma PKN ORLEN.

Mistrzostwo Mazowsza podopieczni trenera Marcina Jackowicza wywalczyli po tie breaku na przewagi mimo, że przegrywali z warszawskim Metrem już 11:14. Wówczas nie mógł jeszcze wystąpić as atutowy MOS-u, Bartosz Gomułka. Najlepszy atakujący ubiegłorocznych MP juniorów w grudniu nabawił się kontuzji w trakcie meczu drugoligowego MOS-u Wola Tramwaje Warszawskie. Gomułka zdążył wrócić do gry na turniej ćwierćfinałowy. W Policach, po dwóch pewnych zwycięstwach, MOS niespodziewanie uległ Enei Energetykowi Poznań. Ta porażka spowodowała brak rozstawienia w turnieju półfinałowym. - Skomplikowaliśmy sobie sytuację przy losowaniu grup półfinałowych. Jednak to nie jest koniec świata - mówił wówczas po przegranym tie breaku trener Marcin Jackowicz.

Półfinałowymi rywalami obrońców tytułu byli AKS V LO Rzeszów, Skra Bełchatów i TSV Sanok. Już pierwszy mecz pokazał, że o awans do czołowej ósemki łatwo nie będzie. Rzeszowianie zaprezentowali bardzo dobrą i skuteczną siatkówkę. Świetnie przyjmowali, a rozgrywający często wykorzystał bardzo skutecznych środkowych. MOS walczył, jednak nie znalazł recepty na świetnie dysponowanych rzeszowian.

- Znaliśmy zespół z Rzeszowa. Co roku mają drużynę bijącą się o najwyższe cele, więc ich dobra gra nie była dla nas zaskoczeniem. W pierwszym i trzecim secie zagrali w kilku akcjach lepiej niż my i wygrali. Na tym poziomie decydują już właśnie pojedyncze akcje - trener Jackowicz po tym meczu zachowywał spokój, jednak zawodnicy mieli świadomość, że nie mają już miejsca na potknięcia.

W meczu ze Skrą Bełchatów od początku narzucili swoje warunki. Po dwóch łatwo wygranych setach nie ustrzegli się jednak błędów i dekoncentracji. Przegrana trzecia partia podziała na mosowiaków mobilizująco i czwarty set rozpoczęli od wysokiego prowadzenia, którego nie oddali już do końca meczu. 26 punktów Bartosza Gomułki i 16 przyjmującego Piotra Szlęzaka - ich dobra postawa była kluczem do zwycięstwa nad gospodarzami.

W ostatnim dniu turnieju MOS zmierzył się z TSV Sanok. Rywale mieli na koncie dwie porażki, walczyli tylko "o honor". Faworyci wygrali w trzech partiach, choć w pierwszym secie napotkali opór. Bohaterem starcia był Jakub Buczek, który punktował aż 22 razy i otrzymał nagrodę MVP. - Jeśli chodzi o ostatnie spotkanie, jestem z siebie zadowolony. Pierwszy set nie szedł po naszej myśli, ale pokazaliśmy wolę walki i wyciągnęliśmy go. Otrzymałem statuetkę MVP tego meczu, ale ona należy się całemu zespołowi. Pozdrawiam całą moją rodzinę, która mi kibicuje oraz moją dziewczynę! Oni wszyscy mnie wspierają i trzymają za mnie kciuki! - mówił po ostatnim meczu uradowany kapitan MOSu. Swoją część zadania siatkarze MOSu zrealizowali, ale nie mogli jeszcze cieszyć się z awansu. Czekali na wynik meczu rzeszowian z gospodarzami. Radość wybuchła po drugim secie wygranym przez AKS. Rzeszowianie wygrali grupę, MOS zajął drugie miejsce.

- Resovia zagrała bardzo dobry turniej półfinałowy. Każdy ich mecz był równy, nie popełniali błędów, dobrze grali środkiem i zasłużenie zajęli pierwsze miejsce w grupie. Skra Bełchatów oraz TSV Sanok też zagrały dobry turniej, walczyły w każdym meczu. Postawili nam trudne warunki, ale spodziewaliśmy się tego. Każdy zespół specjalnie przygotowuje i mobilizuje się na aktualnych mistrzów Polski, dlatego takie mecze nie należą do najłatwiejszych - podsumował turniej kapitan warszawian, Jakub Buczek. - Jestem zadowolony ze swojej gry oraz z gry chłopaków z drużyny. Są błędy, których ja i cała nasza cała drużyna musimy unikać, ale w każdym sporcie te błędy się zdarzają, i lepszym i gorszym. Wiemy, jakie to są błędy, niestety nie ma już czasu, żeby nad nimi pracować. Po prostu trzeba starać się je zniwelować - dodał.

Radości nie krył też trener Jackowicz. - Cieszymy się z awansu. Między ćwierćfinałem a półfinałem była bardzo długa, wymuszona lockdownem przerwa w rozgrywkach. Widać było, zarówno u nas, jak i rywali, brak rytmu meczowego. Jednak lepiej brzydko awansować, niż zakończyć sezon piękną grą na tym etapie. Jestem zadowolony, że w ważnych momentach, pod presją, graliśmy na punkty.

Pytany o formę fizyczną zespołu i bardzo krótki czas na regenerację przed turniejem finałowym szkoleniowiec MOSu Wola powiedział: - Zespół czuje się dobrze. Jednak to turniej finałowy da odpowiedź, czy przerwa była optymalna, czy zbyt krótka. Wszystkie zespoły czasu na odpoczynek mają tyle samo, więc nie będzie to kwestia decydująca.

A jak Marcin Jackowicz ocenia stawkę finalistów i szanse swoich podopiecznych? - Awansowali ci, którzy awansować powinni, więc szykują się ciekawe, wyrównane mistrzostwa. Mamy potencjał na wygranie całych zawodów - podobnie jak kilka innych drużyn. Musimy bardzo ciężko pracować podczas mistrzostw, żeby spełniły się nasze marzenia - podkreślił trener warszawskiej ekipy.

Znacznie bardziej entuzjastycznie najbliższą przyszłość MOSu widzi jego kapitan: - Cel jest tylko jeden, obrona mistrzostwa i pokazanie wreszcie naszej siatkówki! Bo jeszcze nie pokazaliśmy prawdziwej gry MOS Woli. A to już jest ten czas, kiedy trzeba ją pokazać. Zapraszam wszystkich kibiców i fanatyków siatkówki do oglądania finałów Mistrzostw Polski juniorów. Obiecuję, że emocji nie zabraknie - zakończył Jakub Buczek.

W finałowym turnieju mistrzostw Polski juniorów (27-31 maja) w grupie I zagrają AKS V LO Rzeszów, Gwardia Wrocław Academy, BKS Chemik Bydgoszcz, Trefl Gdańsk, a w II - KS Metro Warszawa, Eco-Team AZS 2020 Stoelzle Częstochowa, Jastrzębski Węgiel i UMKS MOS Wola Warszawa.


www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej