Filip Grądek / insidethegames.biz, 6 grudnia 2020

Tokio z nadzieją czeka wiosny

Premier Japonii  Yoshihide Suga w wystąpieniu zaprezentowanym Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ jeszcze we wrześniu jasno powiedział, że „nie będzie szczędził żadnych wysiłków” by w przyszłym roku zorganizować i przeprowadzić „bezpieczne” igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie. Powtórzył też swoje wcześniejsze przesłanie – Tokio 2020 ma stać się „dowodem na to, że ludzkość pokonała pandemię”.

„Wysiłek”, o którym wspominał japoński premier, ma bardzo konkretny wymiar finansowy. Roczne opóźnienie terminu igrzysk, oryginalnie mających rozpocząć się 24 lipca 2020 roku, wyceniono ostatnio na 2,8 mld USD, z czego 1,1 miliarda mają zapłacić władze metropolitarne, 1 miliard pochodzić ma z budżetu komitetu organizacyjnego, a pozostałe 700 mln USD ma pokryć japoński rząd. Takie kwoty i ich podział zaprezentował kilka dni temu po trójstronnym spotkaniu KO Tokio 2020.

Jeszcze w maju bieżącego roku Przewodniczący MKOl Thomas Bach przewidywał koszty przełożenia igrzysk na 800 mln USD. Oryginalnie koszty przeprowadzenia Tokio 2020 w terminie oceniano na około 13 mld USD.

Już po przełożeniu terminu IO, szukający oszczędności organizatorzy Tokio 2020 i MKOl ogłosili 50 kroków, a w zasadzie cięć, jakie mają dotyczyć imprezy czterolecia. Wśród nich znalazły się ograniczenia liczby oficjeli, kosztów związanych z VIP-ami, zmiany w infrastrukturze redukujące dodatkowe zużycie energii elektrycznej, odwołanie ceremonii w wiosce olimpijskiej i tych przed samą ceremonią otwarcia.

To, że przeniesienie w czasie tak złożonego wydarzenia będzie wiązać się z ogromnymi kosztami nie budzi chyba wielkiego zdziwienia. Większą niewiadomą pozostaje jak dotąd możliwość udziału kibiców w tym „największym święcie sportu”. Ostatnie sygnały płynące w tej sprawie ze stolicy Japonii są optymistyczne.

Gubernator Tokio pod koniec minionego miesiąca publicznie wyraziła nadzieję, że igrzyska olimpijskie będą mogły odbyć się „przy pełnej obecności widzów”. To najlepszy scenariusz. Dokładne zasady bezpieczeństwa dotyczące przybyszów z zagranicy mają zostać przygotowane do wiosny. Przyjeżdżający do Tokio kibice mogliby być zwolnieni, podobnie jak sportowcy, sztaby trenerskie i oficjele, z dwutygodniowej kwarantanny. Obowiązkowe miałyby być za to m.in. testy na obecność SARS-Cov-2, aplikacje monitorujące stan zdrowia i, rzecz jasna, podstawowe środki ostrożności jak np. maski i dystans społeczny.

Na środki zapobiegawcze ma zostać wydany niemal miliard dolarów. Dla przyjezdnych mają zostać przygotowane dedykowane centra medyczne, a nowoczesne technologie uczynić obiekty bezpiecznymi. Stadiony baseballowe, w tym np. 32-tysięczny Yokohama Stadium, zostały już w zeszłym miesiącu przetestowane blisko swojej pełnej pojemności, przy jednoczesnym wykorzystaniu metod pomiaru temperatury ciała kibiców i kamer śledzących ich przemieszczanie się.

Ostatecznie to sytuacja epidemiologiczna w okolicach wiosny będzie podstawą do decyzji dotyczących widzów w olimpijskich obiektach. Choć w ostatnim czasie liczba poważnych przypadków COVID-19 w Japonii rośnie, o pewnym optymizmie dotyczącym samych igrzysk świadczyć może stosunkowo niewielka liczba zwróconych biletów. Z końcem listopada minął termin ich zgłaszania przez japońskich rezydentów. Na 4,48 mln sprzedanych biletów złożono tylko 810 tys. wniosków o zwrot kosztów.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej