Anna Daniluk, foto: FIVB, 7 lutego 2019

To był "ciekawy" rok...

To już rok od kiedy trenerem reprezentacji Polski siatkarzy został Vital Heynen. W tym czasie Belg zdążył nas przyzwyczaić do rotowania składem, niekonwencjonalnych metod treningowych i tego, że zawsze mówi, co myśli.

Wybór nowego szkoleniowca kadry od początku wzbudzał wielkie emocje. Szybko zakończony kontrakt Ferdiando De Giorgiego, zły wynik na mistrzostwach Europy przed własną publicznością, a przede wszystkim wielomiesięczna procedura konkursu dodatkowo „podgrzewała” zainteresowanie mediów i siatkarskich kibiców. Ostatecznie, opłaciło się czekać - 7 lutego 2018 roku Polski Związek Piłki Siatkowej powołał szkoleniowca mistrzów świata 2018!

Trzech kandydatów i argumenty Heynena

Do decydującej fazy selekcji potencjalnych trenerów reprezentacji Polski seniorów przeszło trzech kandydatów: Andrzej Kowal, Piotr Gruszka i Vital Heynen. Choć coraz częściej mówiło się, że nadszedł czas na polskich szkoleniowców, to prezes Jacek Kasprzyk największym zaufaniem obdarzył Belga. Wielostronicowy „plan naprawczy” kadry, wizja na reprezentację, jasno zdefiniowany cel i charyzma – to wszystko przekonało sternika PZPS do powierzenia ekscentrycznemu szkoleniowcowi losów polskich siatkarzy. Jacek Kasprzyk uwierzył w obietnicę zamiany czekoladowego medalu z napisem „Tokio 2020”, na taki sam „krążek” tyle, że ze szlachetnego kruszcu. Wiara ta, jak na razie, przynosi efekty.

Niekonwencjonalne podejście

Już od pierwszych dni trener Vital Heynen dał  się poznać jako osoba nietuzinkowa – Możecie mówić, że jestem dobry lub zły – nie robi mi to różnicy. Nigdy jednak nie mówcie, że jestem „normalny” – powiedział na samym początku pracy. I rzeczywiście „normalnie” już nigdy nie było – a to w Lidze Narodów non-stop rotował składem, tak że nikt nie był w stanie przewidzieć pierwszej szóstki, a to na treningach używał wózków sklepowych, a to kazał zawodnikom trenować w rękawicach bramkarskich - pomysłowości nie było końca, a z miesiąca na miesiąc trener jeszcze bardziej pokazywał wszystkie swoje osobliwości.

Zasłona dymna przed czempionatem

Przed mistrzostwami świata cel był jasny – pierwsza szóstka. Nieliczni wierzyli w zdobycie jakiekolwiek krążka, jednostki – w obronę mistrzostwa świata. Trudno powiedzieć w której grupie był Vital Heynen, który raz po raz „usypiał” czujność mediów, przypominając, że celem kadry są Igrzyska Olimpijskie w Tokio, a oczekiwanie od reprezentacji złota MŚ po kilku miesiącach wspólnej pracy jest nie tylko absurdalne, ale wręcz nietaktowne. W ten sposób maksymalnie zdjął presję ze swoich zawodników pozwalając im na spokojną pracę bez żadnych nacisków z zewnątrz.

Podobnie było, przed meczem z reprezentacją Francji, gdy coraz wyraźniej jawiła się perspektywa braku awansu kadry do Turynu i tym samym nie wywiązania się z planu minimum jakim była gra w Final Six. Wtedy też poprosił media aby w przypadku niepowodzenia obwiniać tylko i wyłącznie jego samego. Na szczęście to nie było potrzebne.

Turniej jakich mało

Choć Polacy istotnie przegrali spotkanie z Francją, to w meczu ostatniej szansy pokonali Serbów i zgodnie z układem tabeli wraz z nimi zapewnili sobie grę w najlepszej szóstce czempionatu. Rzecz, która odmieniła polską kadrę pozostanie tajemnicą, jednak pewne jest, że mecz z Les Bleus był ostatnim słabym starciem w wykonaniu biało-czerwonych. Po nim zmieniło się wszystko – narodziły się indywidualności, scementował zespół, uspokoił Heynen, a polscy siatkarze z outsajderów stali się faworytami do złotego medalu. Mecz z USA był najlepszym jaki zagrali i choć przez wiele lat to właśnie ta drużyna była najmniej wygodnym rywalem dla naszego zespołu, tym razem to Amerykanie musieli przełknąć porażkę, chyba najbardziej „gorzką” z możliwych. Podopieczni Johna Sperawa grali turniej życia i wielu wieszało im na szyjach złote medale. Tymczasem, po zaciętym pięciosetowym spotkaniu przegrali tuż przed finałem z długo „ogrywaną” reprezentacją Polski i musieli pożegnać się z mistrzowskimi aspiracjami, pocieszając się „małym finałem”.

Wygrała szczerość

Finał z Brazylią był idealny, a Polacy grali klasę lepiej od przeciwników. Brazylijczycy byli niepewni, speszeni i przyjmowali dokładnie ten styl gry jaki narzucali im biało-czerwoni. Nasi siatkarze zaś czuli się mocni i wiedzieli, że są w stanie wygrać i obronić mistrzostwo. Vital Heynen patrzył na swoich zawodników z boku, pozwalając im grać tak, jak chcą, a swoboda i pewność siebie dodawały im skrzydeł. Belg nie musiał robić swojego „show” bo w finale siatkówka obroniła się sama, a złote medale odebrała sportowo lepsza drużyna – reprezentacja Polski. Dalej uważam, że na tych mistrzostwach były lepsze drużyny od nas, ale to my wykonaliśmy naszą pracę perfekcyjnie – mówił po finale Vital Heynen.

Pytani o przyczyny sukcesu złoci medaliści mistrzostw świata 2018 odpowiadają jasno – atmosfera  zespole i szczerość sztabu – Uczciwość, zaufanie i jasne zasady były potrzebne do tego żeby w drużynie czuć było jej ducha. Dobrze się ze sobą czuliśmy i dobrze nam się razem grało – powiedział Michał Kubiak, kapitan reprezentacji Polski.

Mamy nadzieję, że ta atmosfera w drużynie i niekonwencjonalne zachowanie trenera utrzymają się w kolejnych sezonach, a my znów będziemy cieszyć się z medali. Trenerze, wierzymy że ten rok to dopiero początek!

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej