- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Siatkówka – przepis na mistrzostwo świata
Mat. prasowe / fot. CyfraSport.pl, 19 grudnia 2018
Nie tylko wygrali, po raz drugi zdobywając złoty medal. Zrobili to w pięknym stylu, nie pozostawiając wątpliwości, kto tu jest najlepszy. Pokonali drużynę Brazylii 3:0.
Teraz to zawodnicy Vitala Heynena mogą śmiało nazywać się drużyną wszech czasów czy złotym teamem. Komentatorzy są zgodni, że tak zgranego zespołu i tylu talentów w tej grze zespołowej od dawna nie mieliśmy. Podkreślają też, że to nie kwestia przypadku. Polska PlusLiga jest jedną z trzech najlepszych lig na świecie. W Bełchatowie, Kędzierzynie-Koźlu, Zawierciu, Szczecinie i innych, często niewielkich miastach grają zawodnicy światowej klasy. I to nie jest tak, że akurat teraz trafiło nam się zdolne pokolenie, dzięki czemu potrafiliśmy dwa razy z rzędu wygrać mundial. Na siatkówkę mamy pomysł, przepis na sukces. Dobry system sprawia, że młodzi polscy zawodnicy płynnie wchodzą na poziom międzynarodowy. Siatkarze są od 20 lat wspierani przez Plus, sponsora z długofalową wizją rozwoju dyscypliny, który rozumie, że sport wymaga cierpliwości, konsekwencji i pasji, również od strony biznesowej. Mecze w znakomitej oprawie transmituje Polsat Sport. Mamy bezpieczne hale wypełnione kulturalnymi, ale też wiernymi kibicami, którzy przychodzą na mecze całymi rodzinami. Tytuł zdobyli na parkiecie zawodnicy, lecz tak naprawdę mistrzami świata są także rozkochani w siatkówce Polacy.
Wielu sportowców twierdzi, że mistrzostwo łatwiej zdobyć po raz pierwszy niż je obronić. Czy to prawda?
Paweł Zatorski: To prawda, ale naszą siłą na tegorocznych mistrzostwach świata było to, że nie myśleliśmy o obronie, tylko o tym, żeby zagrać jak najlepiej i po turnieju móc spojrzeć w lustro i powiedzieć „dałem z siebie wszystko”. Cztery lata temu graliśmy u siebie, a nasza wspaniała publiczność niosła nas dopingiem do świetnej gry. W tym roku musieliśmy wykrzesać tę energię z samych siebie, bo większość kibiców w hali była przeważnie po stronie przeciwników. Myślę, że w tym roku również dużo mniej ludzi początkowo wierzyło w nasz sukces, co po mistrzostwo dało nam jeszcze większą radość.
Jak to możliwe, że po niepowodzeniach z Argentyną i Francją z dnia na dzień byliście w stanie wznieść się aż na tak wysoki poziom podczas meczu z Serbią w Warnie?
Bartosz Kurek: Mieliśmy jeden cel, byliśmy odpowiednio przygotowani do tego, żeby zagrać na najwyższym poziomie i bardzo nie chcieliśmy zawieść samych siebie. Brak awansu do czołowej szóstki byłby sporym zawodem. Myślę, że zjednoczeni i maksymalnie zmobilizowani pokazaliśmy naszą najlepszą siatkówkę i od tego momentu zdaliśmy sobie sprawę, na co nas tak naprawdę stać na tym turnieju.
Czy o tym przełomie zdecydowało coś, o czym publicznie jeszcze nie powiedzieliście?
Bartosz Kurek: Są tajemnice szatni, które powinny w niej zostać i wiem, że tam zostaną. Najważniejsze jest to, że przez cały okres przygotowawczy pracowaliśmy po to, żeby w tym jednym momencie być w stanie wykrzesać z siebie maksimum pod każdym względem, czy to siatkarskim, czy emocjonalnym.
W meczach w Turynie z Serbią, USA i Brazylią czuć było, że jesteście przekonani o swojej wyższości, przewadze nad przeciwnikami. To tylko wrażenie, wasza psychologiczna gra czy tak rzeczywiście się czuliście?
Paweł Zatorski: Ta pewność, którą było widać, wynikała chyba ze skupienia na tym, co mieliśmy robić na boisku, i z tego, że nasza gra wyglądała całkiem nieźle. Nawet w tych trudniejszych momentach zostawaliśmy razem i nie dawaliśmy poczuć przeciwnikowi, że jest w stanie nas złamać.
Czy zgadzacie się z opinią, że mecz z USA był kluczowym dla zdobycia tytułu mistrza świata?
Mateusz Bieniek: Zdecydowanie, trener powtarzał nam, że jedyny przeciwnik na tych mistrzostwach, z którym może być trudno, to USA. Po tym zwycięstwie uwierzyliśmy, że możemy zdobyć tytuł.
Aleksander Śliwka: Każdy mecz na mistrzostwach był osobną wojną i każde kolejne spotkanie było dla nas tym najważniejszym. Gdyby nie zwycięstwa w poprzednich spotkaniach, nie znaleźlibyśmy się w półfinale ani nie zdobyli mistrzostwa świata. Muszę jednak przyznać, że ten pojedynek miał wielkie znaczenie i był bardzo emocjonalny, co było po nas widać zaraz po ostatnim gwizdku sędziego.
Co jest największym atutem belgijskiego szkoleniowca? Czym was „kupił”?
Bartosz Kurek: Ciężką pracą, wiedzą i konsekwencją. Można liczyć na pomoc trenera w każdej sytuacji ‒ czy boiskowej, czy też innej. Sprawił, że ta drużyna chciała spędzać czas razem i treningi, mimo że bywają wyczerpujące, są dla nas przyjemnością i drogą do samodoskonalenia się.
Artur Szalpuk: Kupił nas czekoladą, którą dawał nam po treningach jako nagrodę. A tak naprawdę był otwarty i nam zaufał, to wystarczyło.
Aleksander Śliwka: Jest zakręcony na punkcie siatkówki i chciał pomóc nam zrozumieć jej filozofię. Myślę, że duże znaczenie miało nasze wzajemne zaufanie. My uwierzyliśmy w jego plan i w pełni się podporządkowaliśmy, a on uwierzył w nas i nasze umiejętności.
Brak „Mazurka Dąbrowskiego” po zdobyciu mistrzostwa w Turynie to drobny zgrzyt organizacyjny czy skandal?
Dawid Konarski: Usytuowałbym to gdzieś pośrodku. Do mnie dopiero po całej dekoracji dotarło, że nie było hymnu. Na pewno trzeba o takich rzeczach mówić, żeby w przyszłych imprezach nie było takich niedociągnięć. Hymn drużyny zwycięskiej powinien być odegrany.
Artur Szalpuk: Był to błąd organizatora, który zabrał nam jedną ze wspaniałych chwil w życiu sportowca ‒ gdy staje na najwyższym stopniu podium i śpiewa swój hymn. Podium zresztą też nie było.
Po waszym powrocie rozgorzała w Polsce dyskusja o skali waszych zarobków i dochodów, np. z reklam, w porównaniu z piłkarzami, którzy na mundialu wypadli słabo. Macie poczucie, że te proporcje są tu rzeczywiście zachwiane?
Bartosz Kurek: Bardzo nie podoba mi się cała ta rozmowa i porównania, do których doszło. Jesteśmy wszyscy sportowcami grającym, trenującymi i reprezentującymi barwy naszego kraju i to nas łączy. Piłka nożna jest najpopularniejszą dyscypliną, co nie ulega wątpliwości, i jako taka powinna być najlepiej opłacana.
Jacek Kasprzyk, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej o mistrzowskim sukcesie
Potencjał polskiej siatkówki to nie tylko mistrzowska drużyna, ale też cały system szkolenia, oprawa widowisk i wreszcie kibice. To oni są adresatami naszego wspólnego wysiłku – siatkarek, siatkarzy, trenerów, menedżerów oraz sponsorów i mediów. Pięknie było widzieć, jakie pozytywne emocje towarzyszyły zmaganiom naszej narodowej drużyny, jak wierni byli fani polskiego zespołu, mimo że przecież i w Warnie, i nawet w Turynie, przeżywaliśmy także bardzo trudne momenty. Kluczowe dla polskiej siatkówki jest też zaangażowanie sponsorów. Bez ich wsparcia nasze sukcesy nie byłyby możliwe. Kiedy 20 lat temu w siatkówkę zaangażował się Plus, wzajemnie uczyliśmy się sportowego marketingu. Plus przede wszystkim dał stabilizację i pozwolił na realizację projektów długofalowych, dalece wykraczających poza wierzchołek, czyli reprezentacje seniorskie. Dzięki ogromnemu wsparciu Plusa, Ministerstwa Sportu, później Orlenu zrealizowaliśmy szereg projektów pozwalających na zbudowanie piramidy szkoleniowej, która jest czynnikiem fundamentalnymi dla rozwoju dyscypliny.
Powyższy artykuł pochodzi z magazynu "Brawo TY!", wydawanego dla Klientów Grupy Cyfrowy Polsat.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej