Anna Daniluk, 3 lipca 2017

Sebastian Pawlik: Dobry klimat lepszy niż wyczerpujący trening

Reprezentacja Polski juniorów po raz kolejny potwierdziła swoją dominację w świecie. Podopieczni Sebastiana Pawlika w niedzielę wieczorem wywalczyli drugie mistrzostwo globu, tym razem w kategorii juniorów – To profesjonaliści, którzy w pełni oddali się siatkówce – przyznał szkoleniowiec.

pzps.pl: Pana drużyna wygrała prawie pięćdziesiąt spotkań z rzędu, w tym wszystkie najważniejsze imprezy młodzieżowe. Jaki jest pana sposób na sukces?
Sebastian Pawlik: Trzeba przede wszystkim mieć tworzywo z jakiego można sformułować kadrę. Takim tworzywem są gracze, a w tej drużynie mieliśmy ich całe dwa komplety. To są profesjonaliści, którzy poświęcili się siatkówce i całkowicie oddali się tej dyscyplinie. Poświęcili swój wolny czas i inne przyjemności, by stać się prawdziwymi graczami, którzy wiedzą czego chcą od życia. Dodatkowo dochodzi jeszcze kilka innych czynników. Wrodzony talent zawodników, system szkolenia, praca trenerska – wszystko to odgrywa ważną rolę i jest częścią składową sukcesu. Jednak żadna z wymienionych kwestii w pojedynkę nie zrobiłaby drużyny kompletnej.

A jak ważny jest „team spirit”? Przykład kadry juniorskiej czy seniorskiej reprezentacji Francji potwierdza, że gdzie jest atmosfera tam są i medale…
Tak jak mówiłem, wszystkie rzeczy są ogromnie ważne – duch drużyny również. My staraliśmy się z całego serca, żeby ta atmosfera w naszej ekipie była. Moim zdaniem dobrym klimatem w zespole można zrobić dużo więcej niż wyczerpującym treningiem. Dlatego razem ze sztabem staraliśmy się zadbać o ten element.

Wyjściowa szóstka mistrzów świata, to tak naprawdę prawie sami „plusligowcy”. Doświadczenie gry w ekstraklasie było przydatne podczas czempionatu?
Na pewno! Doświadczenie zdobyte w PlusLidze pozwoliło im w trudnych sytuacjach zachowywać więcej zimnej krwi, bo nawet jeśli gra się komplikowała, to wiedzieli co mają zrobić z piłką. Takie obycie i ogranie się na wysokim poziomie dodaje wiele pewności siebie, co czasami wyróżniało nas na tle innych zespołów.

Momentów gdzie przydała się pewność siebie można znaleźć w turnieju kilka. Były chwile gdzie myślał pan, że tym razem się nie uda?
Cały czas gdzieś z tyłu głowy jest to, że kiedyś przydarzy się takie spotkanie, które przerwie zwycięską passę. Nam na szczęście udało się wychodzić z opresji w najtrudniejszych chwilach – w meczu z Iranem czy w meczu z Brazylią, a to bardzo cieszy.

Może również cieszyć fakt, że pana gracze z turnieju na turniej coraz lepiej radzą sobie z kwestią koncentracji. Spotkanie finałowe z Kubą pokazało, że nawet jeśli w końcówce seta prowadzą 24:9, grają tak jakby był remis…
Zebrane doświadczenie na różnych imprezach pozwoliło nam zapanować nad tą kwestią. Moja drużyna wiedziała że nie można odpuścić, bo nie raz rozproszenie zmieniało wynik. Podczas mistrzostw świata kadetów w Argentynie, w półfinale pokonaliśmy Iran, a był to najtrudniejszy zespół w całym turnieju. Wszyscy myśleli wtedy, że złoto niejako nam się należy i nikt nie szukał faworyta w gospodarzu. Niemniej mecz trzeba było wygrać, a on wybitnie nie układał się po naszej myśli. Wtedy właśnie problemem była koncentracja, która była wyraźnie słabsza. To spotkanie, choć zwycięskie było dla nas dobrą nauczką i dowodem na to, że żeby wygrać trzeba grać od pierwszego do ostatniego gwizdka.

Wspomniał pan o Iranie – nie sposób nie zapytać o zamieszanie pod siatką tuż po zakończeniu meczu w Czechach…
Z Iranem jakieś sytuacje zdarzały się już na mistrzostwach świata  w Argentynie. To drużyna z charakterem, która często prowokuje: po wygranej akcji patrzy na drugą stronę, co dolewa oliwy do ognia. Chłopaki tego nie lubią i nie pozostają dłużni. Po meczu zespół z Iranu nie wytrzymał, widząc naszą radość. Wydaje mi się, że oni nasz opór odbierali jako chęć wyrzucenia ich z półfinału. My po prostu chcieliśmy wygrać kolejny mecz i podtrzymać serię.

W czempionatach młodzieżowych pana drużyna wygrała już wszystko. Myśli pan, że pana graczom uda się zaistnieć w głównej reprezentacji?
Z całego serca życzę chłopakom żeby znaleźli się w kadrze seniorów. Trzech spośród naszych medalistów już otrzymało powołania do szerokiego składu - mówię tu o Bartoszu Kwolku, Kubie Kochanowskim i Tomaszu Fornalu. Wierzę w to, że z roku na rok większość z obecnych mistrzów świata przebije się do głównej kadry.

Jak ocenia pan szanse wymienionej trójki na utrzymanie się w składzie aż do mistrzostw Europy?
Mam nadzieję, że uda im się wystąpić na EUROVOLLEY 2017. To są naprawdę utalentowani chłopcy, którzy dodatkowo mają już tyle obycia i doświadczenia, że będą w stanie udźwignąć presję gry w seniorskiej reprezentacji.

Juniorzy dorastają i przybliżają się do kadry seniorskiej, a jak wyglądał pana sytuacja? Myśli pan by w przyszłości objąć stery pierwszej reprezentacji?
Na dzień dzisiejszy chciałbym robić to co robię. Mamy świetną atmosferę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Spale, znakomicie dogadujemy się z dyrektorem Bartmanem, i bardzo dobrze współpracuje mi się z całym sztabem. Wyniki jakie osiągamy pozwalają nam wierzyć, że naszą pracę wykonujemy dobrze. Za chwilę zaczynam przygotowania do mistrzostw świata kadetów, bo razem z Maćkiem Zendełem (drugi trener reprezentacji młodzieżowej – przyp. red.), będziemy prowadzić tę drużynę. Teraz skupiamy się tylko i wyłącznie na tym celu. Myślę, że potrzebuję jeszcze dużo czasu i jeszcze wiele doświadczeń bym mógł myśleć o podjęciu się takich wyzwań.

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej