- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Ryszard Czarnecki: … jestem realistą, czyli ...optymistą.
Janusz Uznański - Rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej, fot. CYFRASPORT, 25 stycznia 2019
Początek roku był bardzo miły dla Polskiej Siatkówki. Plebiscyty, gale, ale też informacja, że Polska będzie współgospodarzem Mistrzostw Świata Kobiet 2022. To nie znaczy, że w międzynarodowej siatkówce jest perfekcyjnie i o tym rozmawiamy z Ryszardem Czarneckim – wiceprezesem PZPS ds. międzynarodowych.
pzps.pl: Czy tęskni Pan za pucharowym systemem rozgrywaniem klubowych pucharów, tak w siatkówce, czy piłce nożnej?
Ryszard Czarnecki – wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej ds. międzynarodowych:
Plusem obecnego sytemu jest większa ilość meczów, co jest korzystne dla telewizji i sponsorów, a minusem jest to samo co jest plusem – czyli większa liczba spotkań, co jest z kolei dużym obciążeniem dla siatkarek i siatkarzy, szczególnie występujących również w reprezentacjach. Jednak w przypadku Polski, gdzie możemy wystawić praktycznie dwie niemal równorzędne kadry ten problem nie jest tak dramatycznie dolegliwy, jak gdzie indziej. Ale rzeczywiście powszechna jest opinia ,że meczów jest zbyt dużo .
W międzynarodowych strukturach sportu trwa walka pomiędzy dwoma koncepcjami: rozszerzania rywalizacji poprzez zwiększanie ilości uczestników a zachowaniem ich elitarności. Takie próby mają miejsce w piłce nożnej (inicjatywa najsilniejszych klubów – rozgrywki interkontynentalne), takie projekty pojawiają się w siatkówce (ograniczone póki co do Europy). Która droga jest właściwą?
To, co jest złe z punktu widzenia polskich klubów piłkarskich, jest dobre z punktu widzenia klubów siatkarskich. O ile europejski elitaryzm w przypadku polskich klubów piłkarskich oznacza zamykanie dla nich kolejnych drzwi, o tyle w przypadku siatkówki oznaczałoby, że będziemy grać z najlepszymi. Polski Związek Piłki Siatkowej i Polska Liga Siatkówka, to system naczyń połączonych, więc w interesie PZPS jest dbać o dobro klubów, bo w perspektywie kolejnych wyzwań czekających Polską Siatkówkę jest to również interes naszych reprezentacji narodowych. Mówię to bardzo kategorycznie, bo uważam ze błędem byłoby po naszej stronie myślenie typu „moja chata z kraja” czyli „niech sobie kluby jakoś radzą same”. Powtarzam: interes jest wspólny, bo Polska Siatkówka potrzebuje polskich klubów ze stabilnym zapleczem sportowym, finansowym i sponsorskim.
Problemem międzynarodowej siatkówki jest kalendarz. Mamy czas dla klubów i czas dla reprezentacji. Wydaje się, że taki podział nie odpowiada nikomu, ale nikt nie chce wykonać pierwszego, a właściwie jedynego kroku, czyli przyjąć zasad obowiązujących np. w piłce nożnej, czy ręcznej, koszykówce.
To trochę przypomina anegdotę z chińskim chórem, który przez kilka aktów śpiewa „uciekajmy, uciekajmy” jednocześnie pozostając w kompletnym bezruchu. Powszechne jest narzekanie na kalendarz siatkarski, i tak się dzieje z roku na rok, ale decyzja należy do FIVB i europejskiej CEV. Z naszej strony należy podejmować odpowiednie inicjatywy – to leży w gestii naszego przedstawiciela w międzynarodowych strukturach siatkarskich, byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosława Przedpełskiego. Musi on znaleźć sojuszników w innych krajowych federacjach i jeśli takie działania podejmie należy go w nich bezwzględnie wspierać. Ba, nawet go do tego zobowiązać.
Może po prostu interesy międzynarodowych struktur są rozbieżne z interesami federacji krajowych, klubów…
Czasami można odnieść takie wrażenie. Przykładem jest kompletny brak elastyczności CEV w ustalaniu terminarza transmisji telewizyjnych z meczów polskich klubów w rozgrywkach europejskich pucharów w zeszłym sezonie. W przypadku pokrywania się spotkań z udziałem polskich drużyn w tym samym dniu i o zbliżonej porze, mimo słusznej presji naszego sojusznika w tym zakresie Polsatu nie wykazano żadnej dobrej woli co do uelastycznienia kalendarza. Z punktu widzenia interesu klubów, kibiców, widzów telewizyjnych stało się bardzo źle.. Będę na ten temat rozmawiał z Aleksandarem Boriciciem, prezydentem CEV podczas lutowej wizyty w Belgradzie,
Skoro jesteśmy przy międzynarodowym kalendarzu siatkarskim, to już nikt nie zaprzeczy, że jest maksymalnie przeładowany: Ligi Narodów, kwalifikacje olimpijskie, wcześnie kwalifikacje do mistrzostw kontynentów, mistrzostwa kontynentów, kwalifikacje i mistrzostwa świata, Puchary Świata, klubowe rozgrywki kontynentalne, klubowe mistrzostwa świata i naturalnie rozgrywki krajowe. Może tych wydarzeń za dużo?
Wielu kibiców, działaczy, dziennikarzy, ekspertów ten cały system odbiera jako dziwaczny. Rozumiem intencje federacji światowej i europejskiej, bo to napędza koniunkturę biznesową na siatkówkę. Więcej meczów i transmisji to potencjalnie więcej sponsorów – to są motywy takiego systemu rozgrywek, w tym licznych kwalifikacji. Przekonany jestem, że konieczne są w tej kwestii rozmowy tak w Lozannie (siedziba FIVB – przyp. red.), jak i Luksemburgu (siedziba CEV – przyp. red.) zarówno oficjalne, jak i kuluarowe, a ich celem powinno być „rozrzedzenie” kalendarza.
Nie ukrywajmy, że problemem siatkówki w wymiarze globalnym są pieniądze. Ani CEV, ani FIVB nie wypracowały takich mechanizmów, które pozwalają na to by udział w międzynarodowej rywalizacji na poziomie reprezentacji, ale i klubów chociażby bilansował się dla jej uczestników. Poziom honorowania najlepszych też jest często symboliczny. Dlaczego tak trudno znaleźć klucz do choćby samofinansowania się rozgrywek międzynarodowych?
To jest kwestia partycypacji w zyskach wypracowywanych tak przez federacje światową , jak i europejską. Tu jako historyk przytoczę okoliczności powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej . Otóż, miejscowi uznali, że są wykorzystywani przez Imperium Brytyjskie i wysypali w Bostonie dostawę herbaty do oceanu. I tak zaczął się bunt, który zrodził USA. Wszystko dlatego, że nie mieli partycypacji w zyskach...Tutaj widzę dużą rolę naszych reprezentantów w międzynarodowych strukturach siatkarskich, by przedkładać nasze racje, tym bardziej, że podobny pogląd ma szereg innych federacji narodowych, co pozwoli skuteczniej walczyć o swoje .
Które z federacji krajowych mogły by stać się liderami gruntownych zmian w siatkówce?
Nie wiem czy gruntownych. Nie jestem za rewolucją, tylko za stopniowa ewolucją . Lepiej o tym rozmawiać bezpośrednio z potencjalnymi koalicjantami, niż ogłaszać manifesty w mediach. Nie wolno tego robić konfrontacyjnie, ale należy szukać porozumienia, które ma być rezultatem dialogu. I mam przekonanie, że takich chętnych do dialogu będzie wielu.
Już w poprzednim wywiadzie sygnalizował Pan, że siatkarski Stary Kontynent musi się mocno bronić przed ofensywą Azji, która sukcesywnie chce przejmować najważniejsze turnieje. Teraz się udało, bowiem MŚ 2022 kobiet będą w Holandii i Polsce, mężczyzn w Rosji. Czy takie koalicje to jedyny sposób by zachować siatkarską równowagę w skali globalnej?
Taki model już mamy. Tegoroczne mistrzostwa Europy kobiet i mężczyzn odbędą się w ośmiu krajach. W przypadku żeńskich mistrzostw świata w roku 2022 wygraliśmy rywalizację z Chinami, bo to my pierwsi zawarliśmy w Europie koalicję z Holandią. Wiem, że do tej imprezy aspirowały także Japonia i Tajlandia i gdyby zawarły porozumienie z Chinami, to nasze szanse byłyby pewnie mniejsze. Przypomnę, że początkowo Holandia aplikowała indywidualnie i pewnie rywalizację z Chinami by przegrała. Wspólna oferta z Polską okazała się atrakcyjniejszą. Generalnie uważam, że takie jednoczenie sił są dobre, ale nie zawsze konieczne. Wyobrażam sobie, że kolejne mistrzostwa świata mężczyzn w 2026 roku mogą być w jednym kraju, i że będzie to Polska.
Które z federacji krajowych mogą być liderami promocji siatkówki w swoich geograficznych regionach, bo jest wiele opinii, że w porównaniu z siatkówką, tenisem, koszykówką siatkówka jest dyscypliną nieco peryferyjną.
Po pierwsze nie powinniśmy się ścigać z piłka nożną, czy tenisem. Dbajmy o rozwój siatkówki, a nie zazdrośćmy innym. Wracając do pytania: w Ameryce Łacińskiej takimi siłami wiodącymi są Brazylia i Argentyna. W Azji Chiny, Japonia i Iran. Wydaje mi się, że punktu widzenia „eksportu” siatkówki bardzo ważnym jest zwrócenie uwagi na kraje Zatoki Perskiej. Piłka ręczna już to zrobiła. W Katarze były mistrzostwa świata. Można się oczywiście uśmiechać i dowcipkować z publiczności przywożonej z zewnątrz, ale chodzi o uruchomienie znaczącego kapitału . Mówimy o przysłowiowej „białej plamie” siatkarskiej, a z drugiej strony, jako bardzo interesujący region potencjalnych sponsorów dyscypliny . Wolałbym by pozyskiwać środki na siatkówkę także stamtąd, nawet za cenę rozrzedzenia kalendarza. W tej chwili FIVB, by zyskać środki na rozwój naszej dyscypliny organizuje bardzo wiele wydarzeń, które finansowo obciążają głównie gospodarzy imprez. Doradzałbym naszym władzom z Lozanny zainspirować się doświadczeniami piłki nożnej, piłki ręcznej czy Formuły 1, które czerpią w jakiejś mierze z finasowania przez zamożne kraje regionu Zatoki Perskiej. Taki dodatkowy, uzupełniający „kran finansowy”.
Jaka jest pozycja Europy w światowej siatkówce?
Pozycja Europy jest nieadekwatna wobec poziomu sportowego. Powiedzmy sobie wprost: skoro w FIVB nie ma tego, co występuje w Radzie Europejskiej czyli tzw. głosów ważonych, uwzględniających demografię –w przypadku FIVB mogłyby to być sukcesy sportowe – w sytuacji, gdy jedna federacja ma jeden głos to siłą rzeczy Europa odgrywa mniejszą rolę. To się może zmienić jeśli umiejętnie będzie budowała koalicję z federacjami z innych kontynentów. To już jednak zadanie naszych przedstawicieli we władzach światowej organizacji siatkarskiej .
Fakt, że tegoroczny finał mistrzostw Europy mężczyzn zbiega się praktycznie z początkiem Pucharu Świata dowodzi chyba, że rozdźwięk między CEV a FIVB jest spory…
To dowód na przysłowiowe przeciąganie liny, choć można by użyć mocniejszych słów. To jest taka samonapędzająca się spirala. Argumentem obydwu stron było to, że w kalendarzu brakuje już terminów. Tylko, że ten brak terminów wynika z tego o czym mówiliśmy wcześniej, czyli braku priorytetów lub dziwnych kryteriów w wyznaczaniu tych priorytetów. To jest przykład spektakularny, który nie buduje autorytetu siatkówki. Takie sytuacje mogą sprawić, że z czasem mogą się od nas odwrócić sponsorzy. Ale to nie tylko kwestia terminarza. Jeśli dla wielu trenerów ważniejsze będą – z konieczności! – kwalifikacje olimpijskie od mistrzostw kontynentów, to naprawdę w tym systemie rozgrywek należy dokonać gruntownych zmian.
Zakończmy sportem. Czy nasze seniorskie reprezentacje dadzą radę: w kwalifikacjach olimpijskich, mistrzostwach Europy i nie rozczarują w Lidze Narodów?
Zacznę od pań. Bardzo dobrze, że mistrzostwa Europy są także w Polsce. Polska federacja potrafiła pokazać sprawność, siłę i swoją pozycję w europejskich strukturach. Fakt, że mistrzostwa są w naszym kraju jest bardzo ważny również dla ligi i klubów, którym łatwiej może będzie pozyskać sponsorów. Myślę, że niebawem liga żeńska właśnie zacznie współprace z poważnym i możnym sponsorem. Są ku temu po naszej stronie dwa dodatkowe argumenty – czyli zlokalizowane w naszym kraju tegoroczne mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata za trzy lata. Jeśli zaś chodzi o stronę sportowa to należy się zgodzić z trenerem Jackiem Nawrockim, że powinniśmy grać w „ósemce”, czyli do końca polskiej części turnieju, choć ambicje powinny być jeszcze większe.
Kwalifikacje olimpijskie będą dla naszych siatkarek bardzo trudne, ale przy tym młodym zespole, każdy mecz z drużyną z czołówki jest bardzo ważny, bo tak naprawdę już teraz trzeba myśleć o drużynie, która będzie reprezentować Biało- Czerwone barwy w 2022 roku. Reasumując: w przypadku żeńskiej reprezentacji mistrzostwa Europy będą turniejem numer jeden.
Gdy chodzi o siatkarzy jestem realistą czyli ...optymistą. Mamy szerokie zaplecze pierwszej kadry. Zapewne nieco różne zestawienia kadrowe będziemy mieli w Lidze Narodów, kwalifikacjach olimpijskich, mistrzostwach Starego Kontynentu, Pucharze Świata. Mój optymizm wzmacnia fakt, że mamy bardzo ambitną kadrę, z bardzo ambitnym kapitanem i świetną atmosferę w ekipie. Najważniejsze będą zapewne kwalifikacje olimpijskie i mistrzostwa Europy, choć liczymy na dobre wyniki również w Lidze Narodów i Pucharze Świata.
Jednak w 2019 roku nie samymi reprezentacjami żyć powinien związek. Bardzo ważnym będzie wsparcie dla klubów, tak by nie było takiego rozdźwięku, że zespoły reprezentacyjne mają znakomitych sponsorów na lata, a klubom jest niełatwo i w znacznie mniejszym stopniu są beneficjentami tych sukcesów reprezentacji, tego że nasi siatkarze są mistrzami świata, że wygrywają w plebiscytach na najlepszych czy najpopularniejszych sportowców Polski. To się musi przełożyć na kluby nie tylko w sensie prestiżowym, czy frekwencji na trybunach, ale w sensie sponsorskim. Polski Związek Piłki Siatkowej musi kluby w tym zakresie mocno wspierać, bo raz jeszcze podkreślam, to wspólne interesy federacji i klubów, to są naczynia połączone.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej