Jarosław Bińczyk, Fot. Piotr Sumara, 6 września 2022

Marcin Janusz: "Optymistyczne jest, że dobrze gramy w tym turnieju"

- Amerykanie nie mają słabych punktów. Na każdej pozycji jest tam zawodnik grający na najwyższym poziomie. Tak samo jak u nas - mówi Marcin Janusz, rozgrywający reprezentacji Polski, która w czwartek zagra w Gliwicach z USA w ćwierćfinale mistrzostw świata.

Jesteś bardzo skromnym człowiekiem, a przyszło ci zostać liderem reprezentacji Polski w mistrzostwach świata. Jan sobie z tym radzisz?

Marcin Janusz: Nie czuję się liderem, a jednym z trybików tej w wielkiej maszynie, w której jest wielu świetnych zawodników. Dzięki możliwości grania z nimi, od razu się rośnie. Czuję się dobrze i uważam, że nasza gra wygląda coraz lepiej, porównując do początku sezonu kadrowego. Widać duży progres i to jest najważniejsze.

Powiedziałem lider, bo jesteś rozgrywającym, mózgiem drużyny.

- Na pewno na tej pozycji jest duża odpowiedzialność, zwłaszcza gdy prowadzi się grę jednego z faworytów. Ale to też duży honor i spełnienie marzeń. Cieszę się, że tutaj jestem i mam nadzieję osiągnąć coś dużego.

Bardzo byłeś stremowany, gdy dowiedziałeś się, że będziesz pierwszym rozgrywającym reprezentacji Polski?

- Stremowany może nie za bardzo, bo zdawałem sobie sprawę, że jestem w stanie grać na najwyższym poziomie, co sobie potwierdziłem tym sezonem spędzonym w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Oczywiście było coś nowego, bo skala tego, co dzieje się dookoła reprezentacji, to coś zupełnie innego od klubów, nawet gdy gramy z nimi o najwyższe cele. Wiedziałem, że będzie dużo nowego: drużyna, otoczenie, wielkie zainteresowanie. Ale do tych zmian już przywykłem. Kiedyś byłem taki, że najchętniej zostałbym w jednym miejscu i niewiele zmieniał. Zrozumiałem jednak, że nowe wyzwania są potrzebne, żeby się rozwijać. Nie jest to oczywiście łatwe, ale daje najwięcej korzyści.

 Na ile twoja gra jako rozgrywającego opiera się na taktyce ustalonej przed meczem, a na ile na analizie tego, co dzieje się na boisku?

- Mamy przygotowany system i wiemy, jakie zagrania są najskuteczniejsze w danym ustawieniu. Trzeba to później dostosować do tego, kto jest po drugiej stronie siatki. Jakiś plan na grę rysujemy ze sztabem, lecz każdy mecz jest inny i wszystkiego nie da się zaplanować. Choćby dlatego, że w różnych ustawieniach trafiamy na różnych blokujących. Raz jeden kolega lepiej czuje się w ataku, a raz gorzej, co też ma wpływ na taktykę. Od tego jestem i mam sztab, który mi pomaga, żeby podejmować najlepsze decyzje, a gra była efektowna i przede wszystkim skuteczna.

Reprezentację prowadzi wybitny rozgrywający. To pomaga?

- Da się odczuć, że Nikola Grbić rozgrywał i to na najwyższym poziomie, czy to na meczach, choć podczas nich nie ma za dużo sugestii, bo przeładowanie informacjami może zadziałać w drugą stronę, czy na treningach, na co zwraca uwagę, jest bardzo pomocne i świadczy o ogromnej wiedzy i doświadczeniu. 

Przejdźmy do mistrzostw świata. Czujesz dużą presję?

- Czuję, nie ma co się oszukiwać. Gramy u siebie i mimo że atmosfera na meczach jest świetna i nas niesie, to z tyłu głowy jest, że oczekiwania są ogromne. Sami na siebie taką presję też nakładamy, bo wiemy, na co nas stać i jaki mamy potencjał. 

No właśnie, jaki?

- Żeby grać o najwyższe cele. A jeśli chodzi o specyfikę turnieju, to poza niesamowitymi rzeczami, które dzieją się w halach w Katowicach i Gliwicach, to i tak wszystko sprowadza się do gry w siatkówkę, czyli czegoś, co robimy na co dzień. Zarówno ja, jak i kilku chłopaków debiutujących w tak dużej imprezie, na dodatek rozgrywanej w Polsce, przeżywamy to szczególnie. Najlepiej wtedy skupić się na siatkówce.

Potrafisz to zrobić?

- Myślę, że tak. Jestem już na tyle doświadczony, podobnie jak koledzy, że mecze pod presją już rozgrywaliśmy, takie, kiedy trzeba było odciąć się od wszystkiego, co dzieje się dookoła. Tutaj dzieje się dużo i jest to coś fantastycznego. Nie ukrywam jednak, że wpływa to na głowę i trochę trudniej się odciąć czy w meczu i między meczami, kiedy powinno się odpoczywać i nie myśleć, co będzie za dwa, trzy dni. Atmosfera mistrzostw wpływa na podświadomość, lecz gdy już zaczyna się mecz, widać po nas, że jesteśmy skoncentrowani na tym, by jak najlepiej grać w siatkówkę i wygrywać. 

Jak sobie radzisz, jaki masz sposób na wyłącznie się przed ćwierćfinałem z USA?

- Gdy po meczu z Tunezją próbowałem zasnąć, gdzieś tam pojawiały się myśli, że wkrótce będzie najważniejszy mecz w tym sezonie kadrowym i jeśli go przegramy, to cała praca, którą wykonaliśmy, zostanie wymazana  i sezon będzie negatywnie oceniany. Nikt nie będzie pamiętał, że dobrze zgraliśmy w grupie.

Żadnemu sportowcowi nie można odbierać prawa do porażki. Nawet najlepsi nie zawsze wygrywają.

- Oczywiście, zwłaszcza, że zagramy przeciwko świetnej drużynie, którą w tym sezonie już dwa razy pokonaliśmy. Pamiętajmy, że tam na każdej pozycji jest zawodnik od lat grający na najwyższym poziomie. Tak samo jak u nas... Wiem, że takie rozmyślanie nie ma sensu, ale z tyłu głowy to zawsze jest, choć staram się to wyrzucić i skupić się na dobrym treningu, przygotowaniu taktycznym do meczu. Optymistycznie nastraja nas to, że gramy dobrze w tym turnieju. 

Mistrzostwa są dziwne, bo w ich trakcie jest wyjątkowo dużo wolnego czasu. Jak sobie radzisz z jego spędzaniem?

- Jest dużo wolnego. Z reguły spędzamy czas odpoczywając. Zawsze jest jakaś książka, serial, spacery, wspólna kolacja, żeby trochę inaczej spędzić czas.

Popularność ci nie przeszkadza, bo pod hotelem zawsze są kibice, a co dopiero w mieście?

- Mimo że mamy zalecenie, żeby uważać, bo wiemy, jaka jest sytuacja z Covidem, to nie ma aż tak dużego zainteresowania, żeby to jakoś mi przeszkadzało. 

Wróćmy do meczu ze Stanami Zjednoczonymi? Zaskoczył cię ich wynik z Turcją, wygrana dopiero w pięciu setach?

- Na pewno. Zwłaszcza, że dwa pierwsze sety śledziliśmy, bo mieliśmy czas przed naszym meczem i wydawało się, że dalej pójdzie gładko. Widać jednak, że jeśli na tym turnieju odpuści się trochę, przeciwnik poczuje krew, to robi się gorąco. Mieliśmy to w głowach przed meczem z Tunezją, że nawet gdy będziemy prowadzić i wszystko będzie się dobrze układało, trzeba pamiętać, co Turcja zrobiła ze Stanami. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, dlaczego tak się stało, bo nie mogłem oglądać całego meczu, choć śledziliśmy z kolegami wynik do końca. Słyszeliśmy też w szatni odgłosy z trybun, które chyba były za Turcją i wiele nam mówiły, kto zdobywał punkt. Będziemy analizować to spotkanie i zobaczymy, czym zaskoczyła Turcja, a w czym Stany zagrały trochę słabiej.

W tym sezonie trzy razy graliście z USA. W czym tkwi siła tej drużyny?

- Przede wszystkim bardzo dobrze bronią. W meczu, który przegraliśmy w półfinale Ligi Narodów, w dwóch setach prowadziliśmy grę, ale gdzie w końcówce podbijali nasze ataki w niesamowity sposób. Bardzo nas bolał trzeci set, który zagraliśmy inaczej niż wcześniejsze. Stany Zjednoczone to kompletny zespół. Tak jak mówiłem, wyróżnia się obroną, ale i prowadzeniem kontrataków. Są cierpliwi i nie popełniają błędów. To zespół światowej klasy i każdym elementem potrafią stworzyć zagrożenie. Tak jak my!

Mają słabsze punkty?  

- Słabych punktów trzeba będzie szukać już w trakcie meczu, kogoś, kto ma gorszy dzień. Będziemy musieli to wychwycić i skupić się na danym zawodniku, jeśli oczywiście taki będzie. Jeśli nie, będziemy ryzykować i starać się ich przełamać. Ale przed meczem nie da się powiedzieć, że ktoś jest słabszym punktem. 

Mecz ćwierćfinałowy Polska - USA rozegrany zostanie w czwartek o godzinie 21 w Arenie Gliwice

Polską Siatkówkę wspierają

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej