- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Rozgrywki młodzieżowe
- Młodzicy
- MP młodzików: nie ma już słabych
Justyna Mleczak, fot. Adam Polański, 9 kwietnia 2013
Latające ryby napełnione helem nad głowami kibiców, radiowe modele helikopterów reklamujące SOS, nagroda dla najprzystojniejszego zawodnika turnieju – lokalnym siatkofilom nie braknie inwencji twórczej ani zapału w organizowaniu widowiska sportowego na ziemi nowotomyskiej.
Tym razem wraz z upragnioną wiosną w wiklinowe progi zawitali goście z najdalszych krańców Polski. W turnieju ćwierćfinałowym o mistrzostwo kraju, rozegranym w dniach 6-7 kwietnia, starły się zespoły MKS MDK Warszawa, Gwardia Wrocław, Centrum Augustów oraz MUKS Kangur Nowy Tomyśl. Szczególnie dwie pierwsze drużyny budziły zainteresowanie kibiców, kojarząc się ze znakomitymi siatkarskimi tradycjami.
Mecz otwarcia pomiędzy Warszawą a Nowym Tomyślem nie zawiódł oczekiwań. Zarówno podopieczni Jarosława Mleczaka, jak i Wojciecha Góry, byłego selekcjonera kadry narodowej juniorów, zaprezentowali najwyższe, wszechstronne umiejętności. Jednak w tym spotkaniu to nowotomyślanie dyktowali warunki, nie pozwalając rozwinąć się gościom ze stolicy. Działający doskonale blok, przyjęcie w punkt, lecz przede wszystkim silna, równa zagrywka zawodników Sławomira Buscha i Michała Szczechowicza rujnowały szeregi warszawiaków, którzy mimo dobrej gry zdołali wyrwać Kangurom odpowiednio 11 i 15 punktów.
Spotkanie Wrocławia z Augustowem na tle poprzedniego widowiska pozostawiło niesmak na twarzach niektórych obserwatorów na widowni. Gorzej przygotowani motorycznie zawodnicy z województwa podlaskiego wyszli na boisko przestraszeni, jednak wrocławianie nie potrafili wykorzystać niewątpliwej przewagi i dostosowali się do słabszego przeciwnika, oddając mu sporą liczbę punktów po niewymuszonych błędach, dzięki czemu Augustów w obu setach uzyskał po 22 punkty.
W kolejnej odsłonie Gwardia zmobilizowała jednak siły i pokazała zupełnie inne oblicze – zdecydowanie bardziej odpowiadające zgromadzonym na hali widzom. Zacięty początek pojedynku Wrocławia z Warszawą obfitował w spektakularne obrony i uwielbiane przez kibiców, popularne „gwoździe”. Po przegranej, nerwowej końcówce pierwszego seta z dolnośląskich siatkarzy jakby ponownie uszła para, co natychmiast zostało wykorzystane przez rozpędzonych sportowców ze stolicy, którzy nie pozwolili się do siebie zbliżyć. Efekt: zwycięstwo 25:23, 25:14.
Po zaprezentowaniu tak wysokiej dyspozycji spotkanie z Augustowem miał być dla Kangura przyjemną formalnością. Znając jednak zasady rządzące kochaną przez nowotomyślan dyscypliną, młodzi zawodnicy wyszli na boisko skoncentrowani. Wystrzegając się błędów własnych kontrolowali spotkanie, spokojnie wygrywając pierwszego seta do 9. W drugim secie przedwczesne rozluźnienie poskutkowało paroma niedokładnymi odbiciami, mimo to Kangury bez większych problemów zakończyli spotkanie wynikiem 25:16.
Takiej historii, jaką wielbicielom statystyk zafundował pierwszy mecz drugiego dnia turnieju, czyli spotkanie Augustowa z Warszawą, nikt się nie spodziewał. Czy to z powodu ciszy na opustoszałej jeszcze hali, czy zbyt dobrych warunków, zapewnionych przez organizatora na wieczór dnia poprzedniego, w każdym razie oba zespoły przez noc przeszły diametralną metamorfozę. Augustów, nie mając już niczego do stracenia, zaskakiwał cierpliwą i konsekwentną grą. Z kolei warszawiacy grali smutno i bez ducha, zagrania na najwyższym poziomie przeplatając katastrofalnymi wpadkami. Cierpliwość zawodników z Augustowa została nagrodzona, kiedy sensacyjnie „urwali” seta siatkarzom z Warszawy, którzy drogo zapłacili za dekoncentrację w drugim secie. Mimo że tie-breaka zwyciężyli już pewnie, liczby w tabelach przetasowały się interesująco.
Po niespodziance Augustowa zespół z Nowego Tomyśla miał już zapewniony awans do półfinału. Jednak sami zawodnicy bynajmniej nie zamierzali zawieść oczekiwań kibiców. Temperatura rosła, atmosfera gęstniała, bowiem potencjalne zwycięstwo zapewniało wyjście do kolejnej fazy również Gwardii Wrocław.
Siatkarze wysoko postawili poprzeczkę; set otwierający bez przesady można nazwać popisem obu zespołów. Cios za cios i groźne spojrzenia pod siatką – zagrania cieszyły oko i budziły podziw, a dłonie same składały się do oklasków. Z początku wydawało się, że szczęście sprzyja nieco bardziej gościom, utrzymującym przez większość seta kilkupunktową przewagę. Kibice wstrzymali oddech, gdy przy stanie 24:21 dla przeciwnika Kangury ryzykownym zagraniem obroniły pierwszego setbola, a następnie dwa kolejne. Trenerzy szaleli przy liniach bocznych, kiedy w pojedynku na przewagi ważyły się losy seta. Seta ostatecznie zwycięskiego dla Kangurów – 28:26.
Uskrzydleni wygraną i dopingiem ponad setki gardeł nowotomyślanie zakończyli turniej w pięknym stylu. Dzięki dobremu przyjęciu kapitan zespołu, Sławomir Busch, z pełną swobodą zadawał kolejne ciosy, a bezradni wrocławianie z trudem przedzierali się przez szczelny blok Kangura. Choć przyznać trzeba, że walczyli dzielnie do końca, tego dnia już nic nie miało zakłócić radości podopiecznych trenerów Jarosława Mleczaka i Konrada Stachowiaka.
- Nie ma już zespołów słabych – mówi Jarosław Mleczak, wybiegając już myślami ku nadchodzącym rozgrywkom półfinałowym. W trzeci weekend kwietnia bowiem ulubieńcy kibiców siatkówki z ziemi nowotomyskiej powalczą o miejsce w doborowym towarzystwie w finałach mistrzostw Polski. Już teraz zespół Kangur Nowy Tomyśl jest jedynym spośród drużyn wielkopolskich, zarówno wśród chłopców, jak i dziewcząt, nadal pozostającym w walce o tytuł mistrza kraju. To tylko dodatkowy pretekst, by wspierać młodych siatkarzy. Kibice z całej Wielkopolski powinni czuć się zaproszeni zarówno na półfinały, jak i finały mistrzostw Polski, które niezależnie od wyniku kwietniowych zmagań zorganizowane zostaną właśnie w Nowym Tomyślu. A wnioskując z poziomu poprzednich imprez, w dniach 17-19 maja zachodnia Wielkopolska celebrować będzie prawdziwy Festiwal Piłki Siatkowej!
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej