Katarzyna Kryj, 22 maja 2013

W zakończonych w niedzielę w Nowym Tomyślu mistrzostwach Polski młodzików MKS MOS Wola zdobył srebrny medal, przegrywając w tie-breaku finałowego meczu 14:16. - Żal bo nie zdobyliśmy złota. Ale cieszymy się z tego co mamy – mówił po spotkaniu trener Konrad Cop.

W zakończonych w niedzielę w Nowym Tomyślu mistrzostwach Polski młodzików MKS MOS Wola zdobył srebrny medal, przegrywając w tie-breaku finałowego meczu 14:16. - Żal bo nie zdobyliśmy złota. Ale cieszymy się z tego co mamy – mówił po spotkaniu trener Konrad Cop. 

pzps: Zdobył Pan z drużyną drugie miejsce. Jakie to uczucie po tak bardzo zaciętym meczu przegrać w tie-breaku tak nieznaczną różnicą?

Konrad Cop: Zaraz po meczu bardzo gorzkie. Dopiero po ochłonięciu gorącej głowy dostrzega się sukces. Wielu chciałoby być na naszym miejscu. Przeszliśmy piękną drogę do tego ogromnego sukcesu. Jest to najlepszy wynik w historii całego naszego klubu więc powinniśmy się tylko cieszyć. Wiadomo, łatwiej byłoby przegrać 2:0 i powiedzieć, że rywal był lepszy, bo w  głowie dwupunktowa przegrana w tie-breaku będzie siedziała. Zaraz po meczu myślałem co mogłem zrobić lepiej, żeby zdobyć te brakujące punkty i sądzę, że każdy z chłopców mógł mieć te same myśli. Do takiego wyniku swoje dwa grosze dorzucił również sędzia, ale to my mieliśmy swoje sytuacje, które powinniśmy wykorzystać, nawet w tie-beraku. Nie zrobiliśmy tego. To będzie dla nas dobra nauka i nowe doświadczenie. Ci chłopcy swojej przygody z siatkówką jeszcze nie kończą, a ta gorzka pigułka, w postaci minimalnej przegranej, którą musimy teraz przełknąć podziała na nas mobilizująco. Ja po zakończeniu tego spotkania myślę już jak zdobyć medal z rocznikiem kadetów i cieszę się z tego drugiego miejsca. Niestety Resovia była dzisiaj lepsza. 

- Co w takim razie zdecydowała o porażce?

- Zadecydowały niuanse. Rzeszowianie grali troszkę szybszą siatkówkę, my bazowaliśmy na piłce wysokiej, na naszych warunkach fizycznych. W pewnych momentach emocje brały górę. Popełnialiśmy błędy w polu zagrywki. Dołożyliśmy do tego jeszcze żółtą kartkę, a to wybija z rytmu. Tak jak jednak powiedziałem- powinniśmy się cieszyć z tego co udało nam się tu osiągnąć. Do żadnego z chłopców nie mam pretensji. Do siebie również. Jestem z nich i z siebie dumny. Drugie miejsce jest wielkim sukcesem, a nie porażką. 

- Po ostatnim gwizdku na twarzach Pańskich podopiecznych pojawiły się łzy i wielki smutek. Chyba bardzo wierzyli i liczyli na zdobycie złota?

- Na pewno. Dla mnie płaczący mężczyzna to piękny, ale bardzo rzadki widok. To są naprawdę twardziele, którzy bardzo wiele poświęcają, aby odnosić sukcesy. Wymaga to od nich wytrwałości i wielu wyrzeczeń, również w życiu prywatnym. Wiem jak długo na ten sukces pracowaliśmy. Po wysiłku jaki włożyliśmy w przygotowania, po wyjazdach na obozy, treningach i intensywnej długiej pracy zależało nam na złocie. Stąd te łzy. Wiadomo, że w sporcie liczy się głównie zwycięzca, a o drugich i trzecich miejscach się nie pamięta. Tak naprawdę to my chcemy triumfować, bo wielkość zawodnika i wielkość trenera poznaje się po liczbie triumfów. Dziś byliśmy blisko jednego z nich, ale nie poczuliśmy niestety jego smaku. Nastąpi to na pewno w przyszłości. Jestem pewien, że przegrana podziała na moich podopiecznych motywująco. 

- Praca z dwunasto i trzynastolatkami nie jest chyba łatwa. Widzieliśmy ich nerwy, żółte kartki… Jak radzi sobie Pan z emocjami tak młodych chłopaków?

- Nie ukrywam, że z niektórymi z nich pracuję już 5 lat. Są mi oni tak bliscy jak moi młodsi bracia. Bazujemy na takich można powiedzieć rodzinnych relacjach. Jednak każdy młody mężczyzna potrzebuje dyscypliny. Gdyby nie ona, nie mieli by żadnego szacunku do trenera. Mamy pewne wartości i zasady, których przestrzegamy. Surowo karane jest ich złamanie. 

- Na koniec pytanie o przygotowanie turnieju. Czy jest Pan zadowolony?

- Organizacja stała naprawdę na najwyższym poziomie. Mam na myśli np. transmisje spotkań w internecie dla osób, które nie mogły z nami przyjechać do Nowego Tomyśla jak i  zakwaterowanie, wyżywienie i oprawę. Jeśli chodzi o poziom sportowy to w meczach młodzików ogromną rolę odgrywają emocje. Fajnie, że nie wszyscy faworyci wygrywali, a zespoły takie jak ten z Sarbinowa czy Nowego Sącza weszły do czwórki, podczas gdy niewielu przed turniejem na nich stawiało. 

-Widzę, że żal będzie Panu wyjeżdżać z Nowego Tomyśla…

-Żal bo nie zdobyliśmy złota. Ale cieszymy się z tego co mamy.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej