Aleksandra Smolarek, fot. moswola.pl, 3 kwietnia 2014

Kadeci MOS Wola Warszawa awansowali do półfinałów mistrzostw Polski. Podopieczni trenera Konrada Copa, z powodu rezygnacji jednej z drużyn, do rozgrywek zostali dolosowani. W dniach 11-13 kwietnia będą gospodarzami turnieju półfinałowego.

Kadeci MOS Wola Warszawa awansowali do półfinałów mistrzostw Polski. Podopieczni trenera Konrada Copa, z powodu rezygnacji jednej z drużyn, do rozgrywek zostali dolosowani. W dniach 11-13 kwietnia będą gospodarzami turnieju półfinałowego. 

Do turnieju ćwierćfinałowego mistrzostw Polski zostaliście dolosowani. Szansę wykorzystaliście. Co okazało się kluczem do sukcesu? 

Konrad Cop: Śmieję się, że otrzymaliśmy takie „drugie siatkarskie życie”, bo tak naprawdę sezon się dla nas skończył po turnieju Mistrzostw Mazowsza w Radomiu. Bardzo nad tym ubolewaliśmy, bo nie będę ukrywał, że dostaliśmy ostrego łupnia od rywali. Rundę zasadniczą rozegraliśmy bardzo dobrze, bo ex-aequo z drużyną Radomia zajęliśmy I miejsce, będąc gorsi o kilka setów, mając taką samą liczbę punktów. Liczyliśmy, że kolejność po Mistrzostwach Mazowsza będzie taka sama, albo być może o jeden lepsza dla nas. Niestety okazało się inaczej. Po losowaniu z PZPS-ie dostaliśmy drugą szansę, chociaż wiem, że niektórym zespołom, które były na turnieju w Gdańsku się to nie podobało, liczyły się z tym, że będzie zespół Orła Międzyrzecz. Wydaje mi się, że każdy trener, który dostałby taką szansę, na pewno by ją wykorzystał. Co było decydujące? Wydaje mi się, że taka niepewność, że już trenujemy dla samego trenowania w tym sezonie i na trzy dni przed turniejem dostajemy ogromny prezent. To dało nam dużo energii oraz wiary że dostajemy jakąś szansę od losu i będziemy „frajerami”, jeżeli jej nie wykorzystamy. Nie mieliśmy już nic do stracenia, także jesteśmy bardzo szczęśliwi, że wyszło jak wyszło. Szczęście wydaje się dalej nam sprzyjać, ponieważ Turniej Półfinałowy będziemy organizowali u siebie, także wszystko mamy w swoich rękach. Sezon był dla nas skończony, a teraz tak naprawdę możemy bawić się dalej.

Który mecz okazał się najtrudniejszy? 

- Każde ze spotkań miało swoją wagę, a ponieważ po porażce radomskiej mieliśmy kilka zawirowań w drużynie, nie wiedzieliśmy na co nas stać. Turniej rozpoczęliśmy od spotkania z Treflem, gdzie na pewno walczyliśmy, bo był to wynik 3:2 i pierwszym secie przegranym przez nas 27:29, teoretycznie mogliśmy ten mecz skończyć 3:1. Zdecydowała być może jedna piłka, którą też mieliśmy w górze na skończenie, ale graliśmy dosyć chaotycznie. To nie było najlepsze spotkanie w naszym wykonaniu, ale na pewno zespół walczył i z tego moglibyśmy być zadowoleni. Za chwilę, bo minęły niecałe 2 godziny, przyszło nam grać z drużyną ze Szczecina, i mimo że wykrwawiliśmy się w pięciosetowym spotkaniu, ono nic nam nie dawało, bo musieliśmy wygrać następny mecz. Troszkę strach na pewno we mnie siedział czy drużyna wytrzyma fizycznie. Na szczęście wyszło dobrze, wygraliśmy ten mecz 3:0. Mecz z Gubinem był zdecydowanie najlepszy w naszym wykonaniu, bo zagraliśmy z energią. Przypomniała mi się ekipa, która grała na ubiegłorocznych mistrzostwach Polski młodzików z tą pozytywną energią, werwą, wiarą w zwycięstwo i dobrze pojętą agresywnością. Tego nam brakowało wcześniej, tego nam brakowało w Radomiu. Tutaj to powróciło także mamy nadzieję, że na tej dobrej fali pozytywnych emocji i wrażeń dojedziemy aż do finału. 

Czy przygotowujecie się jakoś specjalnie do nadchodzących spotkań? 

- Na pewno będziemy chcieli poprawić kilka niuansów. Wiadomo, że w niecałe dwa tygodnie my nie poprawimy całego systemu gry. Będziemy trenować tak jak przez cały sezon, ale jest kilka szczegółów, które musimy dopracować. Nie będę ujawniał przed rywalami, co mamy do poprawy, ale robiliśmy na bieżąco statystyki i odprawy wideo, wiemy nad czym chcemy pracować i nad kilkoma detalami, nawet indywidualnie, przeprowadzimy kilka treningów. 

Jaki stawiacie sobie cel na nadchodzące mecze? 

- Chcemy grać jak najlepiej, chcemy dać radość kibicom. Dla mnie ważniejsze od wygrywania, jest bycie dumnym ze swojej drużyny. Jeżeli moja drużyna będzie walczyła i nawet przegra to będę mógł powiedzieć, że jestem dumny z tych chłopaków, że dali z siebie wszystko. To jest sport – raz się wygrywa, raz się przegrywa. Grunt, żeby zawsze na boisko wychodzić z podniesionym czołem i dawać z siebie wszystko. Wydaje mi się, że mamy teraz pozytywnego ducha drużyny po tej fajnej energii, którą dostaliśmy, przy dobrej atmosferze spędziliśmy czas w Gdańsku, fajnie się wracało busem, gdzie był śpiewy i na pewno jest to inna ekipa niż była dwa tygodnie temu. Marzymy o tym, żeby dojść do finału, ale stawiać przed sobą, jakieś cele medalowe to nie jest ten moment. Tym bardziej, że większość składu są to chłopcy z rocznika '98, czyli młodszego kadeta. Nawet mamy w składzie dwóch z rocznika '99, trzech zawodników z rocznika '97, także mieszankę. Chcemy się bawić, chcemy grać jak najlepiej, chcemy walczyć, a co będzie pokaże los. Na pewno się nie poddamy, nie podłożymy przed rywalem. Mam nadzieję, że dojdziemy do finałów, ale teraz będziemy mieli przed sobą zespół Chemika Bydgoszcz, wicemistrza Polski młodzików sprzed dwóch sezonów, gdzie już występuje plusligowiec Paweł Stysiał, będzie Kamil Droszyński, który jest rozgrywającym w SMS PZPS Spała. My z nazwisk jeszcze jesteśmy nieznanym zespołem, ale mam nadzieję, że stworzymy fajny kolektyw i postawimy się tym największym.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej