Patrycja Rzeźniczak, 28 maja 2011

Choć na zgrupowaniu reprezentacji pojawił się jako ostatni i wspólnie z zespołem trenował zaledwie tydzień, to właśnie na niego postawił trener Andrea Anastasi. - Moją największą obawą było zgranie – nie ukrywa Łukasz Żygadło.

pzps.pl: Po rocznej nieobecności w kadrze ponownie poprowadził Pan polską reprezentację do zwycięstwa.
Łukasz Żygadło: W dzisiejszym meczu zrealizowaliśmy założenia i bardzo się cieszę, że wygraliśmy 3:0. Jest to młoda, nowa drużyna, a wynik jest dobrym prognostykiem na ten trzytygodniowy wyjazd. Czuję się bardzo dobrze, jestem z chłopakami od tygodnia, ale przygotowywałem się bardzo intensywnie.

- Dzisiaj wykreował Pan jako lidera Bartosza Kurka, który w ataku otrzymał bardzo dużo piłek i większość z nich kończył.
- Bartek jest motorem napędowym tej drużyny i jednym z najważniejszych punktów przede wszystkim w ataku przy tych piłkach niedokładnych, więc to na nim często skupia się cała uwaga. Muszę jednak powiedzieć, że jestem zadowolony z gry całej drużyny. W jedności siła.

- Wydaje się, że trener Anastasi obdarzył Pana kredytem zaufania i to Pan będzie pełnił rolę pierwszego rozgrywającego.
- Oczywiście to trener jest tym człowiekiem, który ma swoją wizję zespołu. Jest konkretny, bardzo dobrze się z nim współpracuje. Wszyscy wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji i co mamy robić.
- Z dnia na dzień Pana zgranie z kolegami wygląda coraz lepiej. Często można zauważyć ich kciuki skierowane w górę na znak, że wystawa była okey.
- Moją największą obawą było właśnie zgranie. To jest nowy zespół, a ja jestem z chłopakami od tygodnia. Jest nowy styl gry i zawodnicy, więc z tym miałem największe obawy, ale tak jak mecz pokazał – praktycznie wszystko funkcjonowało dobrze. Wiadomo, z czasem będziemy mogli wprowadzić coraz więcej elementów, aby ta gra była przede wszystkim bardziej efektywna.

- Dołączył Pan do zespołu jako ostatni, nie miał Pan zbyt dużo czasu ani na odpoczynek, ani na trening.
- Mój stan zdrowia wygląda bardzo dobrze. Jestem w treningowym rytmie grania, więc nie mam problemu z tym, aby wskoczyć od razu do gry. A czas na wakacje będzie po Lidze Światowej i wtedy uda się naładować akumulatory.

- Jak wiele traci amerykańska drużyna bez Lloy’a Balla?
- Dużo. Ball jest jednym z najlepszych rozgrywających na świecie i dzisiaj było widać, że Amerykanie nie czuli się pewnie w ataku.

- Zdążył pan zatęsknić za polskimi fanami? Popularność siatkówki j we Włoszech jest chyba troszeczkę mniejsza.
- Również jest duża, przede wszystkim w naszym klubie mamy fantastyczną grupę kibiców, ale naszych polskich oczywiście zawsze wspominam bardzo miło. Liczę, że hale będą pełne, a my będziemy dostarczać im jak najwięcej emocji.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej