Kinga Rutecka, 3 czerwca 2012

Polska pokonała w sobotę Finlandię 3:0 w meczu drugiego dnia turnieju grupy B Ligi Światowej. Dla Zbigniewa Bartmana był to 101 występ w reprezentacji. - Nie lubię robić bilansu, bo to tak jakbym podsumowywał karierę. Mam nadzieję, że parę ładnych lat pogram jeszcze w tą siatkówkę - mówi atakujący polskiego zespołu.

www.pzps.pl: Wyniki dotychczasowych meczów w Katowicach sprawiają wrażenie, że zwycięstwa w meczach z Kanadą i Finlandią przyszły łatwo. W rzeczywistości, na pewno tak nie było.
Zbigniew Bartman: Zdecydowanie tak. Łatwych meczów w Lidze Światowej to już na pewno nie ma, szczególnie w naszej grupie, bo rywale są wyrównani. Prezentują bardzo wysoki poziom. Cieszymy się z takiego bilansu. W drugim turnieju nie straciliśmy seta. Nie mogę obiecać, że to się tak zakończy, bo w niedzielę najcięższy rywal, jakiego możemy sobie wybrać. Będziemy walczyć o trzecie zwycięstwo w Katowicach, które jest dla nas bardzo istotne w perspektywie walki o Final Four Ligi Światowej w Sofii.
 
- Jaki element Twoim zdaniem najbardziej zaszkodził przeciwnikowi?
- Myślę, że zagrywka. Były momenty, gdzie graliśmy na równi. Troszeczkę za dużo popełnialiśmy błędów w ataku, szczególnie w pierwszym secie. Jednak to dzięki zagrywce udało nam się dwukrotnie i w drugim, i w trzecim secie odskoczyć, a zarazem ustawić bardzo dobry blok tak, by przeciwnicy mieli problemy.

- Drużynę Finlandii prowadził Daniel Castellani, poprzedni trener reprezentacji Polski. Czy ten mecz był dla was szczególny?
- Powiem tak. Cieszę się, że wygraliśmy i to w stosunku 3:0. W dwóch setach pokazaliśmy się przynajmniej o dwie klasy lepiej niż Finowie.

- Tak jak wspomniałeś, przed wami najtrudniejszy mecz. Ciężko będzie powtórzyć wynik z Toronto.
- Musimy zagrać lepiej od nich. Jak tak zrobimy to na pewno wygramy. Brazylii nikomu nie trzeba przedstawiać. Na pewno musimy zagrać konsekwentnie, ograniczyć liczbę własnych błędów zagrywać jak najlepiej, blokować jak najlepiej, atakować jak najlepiej i oczywiście jeszcze przyjmować. Wtedy damy radę.

- Mecz przeciwko Kanadzie, był Twoim sto pierwszym meczem. Jakie dotychczasowe wydarzenia najbardziej utkwiły Ci w pamięci?
-  Na pewno zostanie mi w pamięci mecz z Egiptem, przegrany 2:3 w Lidze Światowej w 2008 roku, który był moim debiutem. Także ważny był wygrany mecz z Amerykanami w Łodzi, 3:0, w Lidze Światowej, gdzie był to mój debiut na ataku. Na pewno mecz z Brazylią przegrany 2:3 w Pucharze Świata. Dał nam olimpijski awans. Zapamiętałem to spotkanie dlatego, że zostało trochę po "frajersku" przegrane. Prowadziliśmy 2:0 i 13:8. Mogliśmy się pokusić
o zwycięstwo, ale była już taka duża euforia po awansie olimpijskim, że nie utrzymaliśmy do końca koncentracji. Ważny był dla mnie wygrany mecz z Brazylią teraz w Lidze Światowej, ponieważ przerwaliśmy dziesięcioletnią złą passę w rywalizacji z tym zespołem. Nie zapomnę spotkania z Bułgarią w finale Ligi Światowej w zeszłym roku. Trochę tego było. Na pewno ważnym wydarzeniem był… mecz mistrzostw Europy w finale w 2009 roku. Ostatniej akcji Piotra Gruszki z prawego skrzydła po bloku nie zapomnę najprawdopodobniej do końca życia. Troszeczkę było takich fajnych spotkań w naszym wykonaniu. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej