Rafał Wolf z Berlina/fot. Piotr Sumara, 9 stycznia 2016

– Pierwsze dwa sety to był siatkarski kosmos, ale potem musieliśmy uznać wyższość Francuzów” – powiedział po meczu przyjmujący reprezentacji Polski – Wojciech Żaliński. Zespół biało-czerwonych uległ w drugim półfinale reprezentacji Francji i w niedzielne popołudnie będzie walczył z reprezentacją Niemiec o awans do turnieju interkontyntalnego w Japonii.

– Pierwsze dwa sety to był siatkarski kosmos, ale potem musieliśmy uznać wyższość Francuzów” – powiedział po meczu przyjmujący reprezentacji Polski – Wojciech Żaliński. Zespół biało-czerwonych uległ w drugim półfinale reprezentacji Francji i w niedzielne popołudnie będzie walczył z reprezentacją Niemiec o awans do turnieju interkontyntalnego w Japonii.

Gratuluję ambitnej walki w dwóch setach spotkania z Francją. Na aktualnych mistrzów Europy okazało się to dzisiaj jednak za mało. Trzeci set był już dominacją rywali.

Trzeci set był zdecydowanie kontynuacją drugiego seta i nie potrafiliśmy w tej partii udźwignąć ciężaru emocjonalnego dwóch przegranych pierwszych setów. O ich wyniku przecież zadecydowały niuanse. Mateusz Mika nie zahaczył o blok, a przyjmujący Earvin N’gapeth w ataku dotknął dłoni rywali, a przecież te sytuacje mogły wyglądać dokładnie odwrotnie i wtedy cieszylibyśmy się ze zwycięstwa w dwóch partiach.

W dzisiejszym pojedynku nasza drużyna pokazała w porównaniu z wczorajszym meczem znacznie wyższy poziom. Mimo tego nie wystarczyło to do pokonania Francuzów. Czy zespół aktualnych mistrzów Europy jest w takiej dyspozycji do ogrania?

Jestem przekonany, że tak właśnie jest. Dwa pierwsze sety, w których mieliśmy piłki na zwycięstwo, zdecydowanie pokazują, że rywal był do pokonania. O końcowym triumfie decydowały detale i jeśli wygrywalibyśmy po dwóch setach 2:0, to Francuzi nie byliby chyba zaskoczeni takim przebiegiem sytuacji. Graliśmy poza trzecim secie na wysokim poziomie. Spotkania topowych drużyn na świecie charakteryzują się tym, że po wyrównanej walce przez cały set o jego końcowym wyniku decydują detale w końcówkach.  

Jutro powtórka z ostatniego spotkania grupowego, w którym nasza reprezentacja uległa gospodarzom 2:3. Ciężar gatunkowy tej konfrontacji jest zgoła odmienny w porównaniu do meczu piątkowego. To bardzo krótki okres i wydaje się, że o wiele ważniejsze jest nastawienie mentalne i kto szybciej poukłada sobie w głowię porażkę w półfinale i przystąpi do tego meczu z chłodną głową.

Każdy zespół biorący udział w tym turnieju miał świadomość, że trzeba będzie walczyć do końca, a ostatnie spotkanie może rozstrzygać o „być albo nie być” w Rio. Nie mamy szczególnego ciężaru na barkach, że musimy jutro rozegrać mecz ostatniej szansy. Odsuwamy od siebie takie myśli i podchodzimy optymistycznie do rywalizacji z Niemcami, bo mamy ku temu uzasadnione powody. Przegraliśmy co prawda z jutrzejszym rywalem 2:3, ale każdy obserwator miał świadomość, że ten mecz był dziwny. Dzisiaj zagraliśmy przez dwa pierwszy sety mecz na siatkarsko kosmicznym poziomie z najlepszą, moim zdaniem, drużyną na świecie. Jutro wyjdziemy mocno zmotywowani i będziemy robili wszystko, aby wyjść, zwyciężyć i jechać do Japonii.

W jaki sposób trzeba zagrać przeciwko Niemcom, żeby nie powtórzyć piątkowego wyniku? Niemcy pokazują w przeciągu tego turnieju, że wykonali ogromny postęp i będą się liczyć w ostatecznej rywalizacji.

Nasi statystycy oraz sztab trenerski już nad tym mocno pracują. Obserwowali również pierwsze półfinałowe spotkanie. Skoro Rosjanie pokonali Niemców, to dlaczego my mielibyśmy nie powtórzyć tego rezultatu?  

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej