Szlachetna Paczka, 14 marca 2016

Atmosfera zwycięstwa, pozytywna energia i dobry nastrój są niezbędne, żeby wygrywać. Te reguły są uniwersalne dla każdego, nie tylko w sporcie. - Kiedy czujesz presję i chcesz grać zbyt dobrze, wtedy pojawia się problem - mówi Stephane Antiga.

- W Berlinie nic nie wygraliśmy, ale utrzymaliśmy szansę na walkę o nasze marzenia - mówi Stephane Antiga, trener siatkarskich mistrzów świata. W specjalnym wywiadzie dla SZLACHETNEJ PACZKI opowiada o tym, jak odnosić zwycięstwa w sporcie i w życiu.

Jakub Marczyński, SZLACHETNA PACZKA: Jaka jest rola trenera w zespole?

Moja rola jest tak naprawdę bardzo złożona. Czasami jestem liderem drużyny, kieruję nią. Czasami muszę być dla zawodników ojcem, czasami psychologiem. Wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Przede wszystkim muszę umieć szybko reagować, podejmować trafne decyzje, z których jestem później rozliczany.

Szczególnie w Polsce.

Tak, przyznaję, że tutaj zarówno kibice, jak i dziennikarze mają dużą wiedzę na temat pracy trenera. Obserwują, dopytują. Zdaję sobie sprawę, że na moich barkach ciąży duża odpowiedzialność za grę drużyny. Często jest tak, że to trener jest obwiniany za porażki, co nie zawsze jest w porządku, ale ja to w pełni akceptuję. Dla mnie najważniejsza jest przyjemność, jaką czerpię z pracy z zespołem, to, że jesteśmy coraz lepsi, że wygrywamy.

A co jest najtrudniejsze w byciu trenerem?

Jest wiele trudnych momentów takich jak porażki czy kontuzje. Dla mnie jednak najtrudniejsza jest selekcja. Muszę wybrać 14 zawodników spośród wielu utalentowanych siatkarzy.

Czym kieruje się trener przy wyborze?

Dla każdego zawodnika, którego wybiorę, najważniejsze musi być dobro drużyny. Każdy musi akceptować rolę, jaką mu przypiszę. Są zawodnicy, którzy grają często, ale są też rezerwowi. Moim zadaniem jest uświadomić im że są drużynie potrzebni, bo czasami wchodzą na boisko w ważnym momencie i zdobywają ten jeden decydujący punkt. Chcę mieć graczy, dla których liczy się zwycięstwo zespołu, a nie to, czy w danym meczu są zawodnikami pierwszej szóstki.  

Kiedy usłyszą z ust trenera „nie, to nie twój moment”, poddają się?

Są dwie drogi. Albo się załamują, albo jest to dla nich motywujące. Na szczęście w siatkówce zawodnicy często wybierają tę drugą opcję. Pracują o wiele ciężej, by być coraz lepsi i zasłużyć na miejsce w kadrze.

Jak trener motywuje swoich zawodników?

Często nie muszę ich motywować. Polska jest specyficznym krajem. Macie bardzo bogatą i bolesną historię. Zawodnicy, którzy grają w reprezentacji są z tego niezwykle dumni. Oni czekają na każdy mecz, są w stu procentach skoncentrowani i zmotywowani.  Wystarczy na nich spojrzeć w momencie, gdy śpiewany jest wasz hymn narodowy. To jest wyjątkowe i dla nich, i dla wszystkich Polaków. Dlatego w tym aspekcie moja rola jako trenera jest dużo łatwiejsza.

A kiedy przegrywacie?

To zależy. W trakcie ważnego turnieju staram się ich pozytywnie nastawiać. Proszę, żeby nie myśleli o porażce. Powtarzam, żeby cieszyli się grą. Kiedy presja jest duża chcą grać zbyt dobrze, zbyt idealnie i wtedy pojawia się problem. W takich chwilach proszę, żeby zwyczajnie o tym zapomnieli. Żeby cieszyli się chwilą, tym, że grają z silnym przeciwnikiem przed tysiącami kibiców. Oczywiście później, po każdym turnieju, analizujemy naszą grę, sprawdzamy, co można było zrobić lepiej. Nieważne, czy go wygraliśmy, czy przegraliśmy. Zawsze jest coś do poprawy.

A co trener zrobił w Berlinie, kiedy przegraliście z Niemcami, potem z Francją i czekał Was mecz o pozostanie w walce o Rio?

Kazałem im zapomnieć o tych dwóch porażkach. Chciałem, żeby myśleli pozytywnie o kolejnym meczu. Podczas rozruchu przed ostatnim spotkaniem z Niemcami puściliśmy sobie muzykę. Chociaż mamy dobrą atmosferę w drużynie, chciałem jeszcze bardziej ją poprawić, dodać chłopakom pozytywnej energii i wprawić ich w dobry nastrój. Później oczywiście skupiliśmy się na statystykach, na taktyce, ale czasami takie drobne urozmaicenia, jak podczas treningu, pomagają.

Jak podczas tak ważnego meczu trener może wyłączyć emocje i podejmować trafne decyzje? Przecież to był niewyobrażalnie trudny mecz sportowo i emocjonalnie.

Pomaga mi to, że sam byłem zawodnikiem. Może nie wygrałem mistrzostwa świata, ale grałem w wielu ważnych meczach o dużą stawkę. Podczas takich spotkań zawsze staram się wybierać pozytywne emocje, chociaż nie jest to łatwe. Staram się być spokojny, bo będąc spokojnym łatwiej jest komunikować się z zespołem.

Udało się, przetrwaliście.

To był dla nas jeden z najważniejszych meczów. Marzymy o grze w Rio od lata 2015 roku. Każdy trening, każdy mecz, w którym zwyciężamy jest naszą bitwą w wojnie o igrzyska olimpijskie. W Berlinie tak naprawdę nic nie wygraliśmy, ale utrzymaliśmy szansę na walkę o nasze marzenia. To była dla nas ogromna ulga, ale trzeba pamiętać, że takie porażki wzmacniają, są cennym doświadczeniem.

Może to właśnie o to chodzi, żeby skupić się na marzeniach, nie na celach?

Dokładnie. Chociaż cele i marzenia zazwyczaj są bardzo do siebie zbliżone. Teraz jeszcze marzymy o Rio, ale kiedy uda nam się zakwalifikować postawimy sobie jasny cel: zdobyć medal.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej