- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Reprezentacje - siatkówka
- Seniorzy
- Stanley to Stanley a ja jestem Bociek
Katarzyna Porębska, 18 września 2013
pzps.pl: W Twoim przypadku rok gry w PlusLidze wystarczył, żeby zagrać w reprezentacji Polski. Jak czujesz się i odnajdujesz w drużynie narodowej?
Grzegorz Bociek: Gra w reprezentacji Polski była zawsze moim marzeniem. Na pewno nie myślałem, że to wszystko potoczy się tak szybko. Cieszę się, że jestem tutaj. Atmosfera w zespole jest dobra. Chłopaki mnie akceptują. Zdrowie dopisuje. Oby tak dalej.
- Podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera dało się zauważyć, że przeprowadzałeś trochę inną rozgrzewkę, niż pozostali zawodnicy. Czy to było spowodowane jakimś urazem?
- Nie powiedziałbym, że mój trening był inny.Na pewno każdy z nas przykłada wagę do innych elementów. Przyznaję, że mam trochę problemów z plecami. Jednak nasi fizjoterapeuci dbają o nasze zdrowie najlepiej jak potrafią. Wszystko jest w porządku.
- W ubiegłym sezonie grałeś w Częstochowie, a rok wcześniej w Bełchatowie. Jak to się stało, że zainteresowałeś się siatkówką?
- W gimnazjum trenowałem piłkę nożną. Odkąd pamiętam chciałem zostać bramkarzem i robiłem wszystko, żeby stać się najlepszym. W tym sam czasie mój brat, starszy o trzy lata grał w siatkówkę w Tomaszowie Mazowieckim. Z tego względu, że dość szybko rosłem brat zaczął mnie namawiać na grę w siatkówkę. Można powiedzieć, że to on „wkręcił” mnie w tę dyscyplinę sportu.
- Rozumiem, że pierwsze szlify siatkarskie zbierałeś w Tomaszowie Mazowieckim?
- Tak, pierwsze treningi odbywały się właśnie w Tomaszowie Mazowieckim. Po jakimś czasie trafiłem do Skry Bełchatów, gdzie grałem między innymi w Młodej Lidze i trenowałem z pierwszym zespołem. Miałem możliwość brać udział w zajęciach z doświadczonymi zawodnikami, od których się wiele nauczyłem. Potem trafiłem do AZS-u Częstochowa.
- Będąc zawodnikiem Skry Bełchatów grałeś tylko w Młodej Lidze. Właściwie z dnia na dzień stałeś się pierwszym atakującym AZS-u Częstochowa. To był dość duży krok i zmiana w karierze.
- Przechodząc do AZS-u Częstochowa miałem świadomość, że jest to dość duży przeskok. Grałem przecież w Młodej Lidze, czyli rozgrywkach młodzieżowych. A trafiłem do najwyższej klasy rozgrywek w Polsce. Różnica między tymi dwoma rodzajami rozgrywek jest bardzo duża, więc nie wszystko od razu się udawało. Po roku spędzonym w Częstochowie zdecydowałem się na współpracę z jeszcze lepszym klubem, czyli ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
- Gdy rozpoczynałeś grę w AZS-ie Częstochowa pomyślałeś, chociaż przez chwilę o grze w kadrze narodowej?
- Rok temu zaczynałem swoją przygodę z PlusLidze. Można powiedzieć, że właściwie rok temu zacząłem marzyć o grze w reprezentacji. Pomyślałem - fajnie byłoby znaleźć się w drużynie narodowej.
- Marzenie szybko się spełniło.
- Dokładnie. Dodałbym nawet, że bardzo szybko. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że zagram w reprezentacji Polski i stanę przed szansą wyjazdu na mistrzostwa Europy, to w życiu bym mu nie uwierzył.
- Po raz pierwszy reprezentowałeś nasz kraj na arenie międzynarodowej podczas Letniej Uniwersjady w Kazaniu, gdzie Polska zdobyła srebrny medal. Myślisz, że dobra dyspozycja podczas właśnie tego turnieju przekonała trenera Andreę Anastasiego do Twojej osoby?
- Myślę, że to miało duży wpływ na decyzję trenera Anastasiego. Letnia Uniwersjada była dla mnie pierwszym, poważnym sprawdzianem. Wydaje mi się, że pokazałem się z dość dobrej strony i przekonałem tym szkoleniowców kadry do siebie.
- Jesteś najmłodszym zawodnikiem w drużynie narodowej. Jesteś przez to inaczej traktowany?
- Jestem najmłodszym zawodnikiem, ale nikt nie traktuje mnie w jakiś szczególny sposób. Nie nam specjalnych względów. Wszyscy traktowani są przez trenerów w taki sam sposób. Jeśli mam podawać piłki, to je podaję i tyle. Trener Anastasi poświęca mi sporo czasu. Dużo rozmawiamy, udziela mi mnóstwo wskazówek, które staram się wykorzystać.
- Czy to oznacza, że z treningów wychodzisz ostatni?
- Nie. Kończę trening tak jak wszyscy zawodnicy. Po prostu zdarzają się sytuacje, kiedy trener ma więcej uwag do mnie i tyle.
- Już podczas pierwszych treningów w Spale trener Anastasi zaczął Cię nazywać „Clayton Stanley”. Jak na to reagujesz?
- Różnie się do mnie zwracają. Zdarza się, że wołają na mnie „Clayton” czy „Stanley”. Przyznam szczerze, że nie zwracam na to uwagi. Stanley to Stanley, a ja jestem Bociek. Ciężko trenuję, żeby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Daję z siebie maksa.
- Memoriał Huberta Jerzego Wagnera był ostatnim sprawdzianem przed czempionatem Starego Kontynentu. Polska zajęła pierwsze miejsce. Ten turniej wlał sporo nadziei w serca kibiców w naszym kraju.
- Udało się nam zająć pierwsze miejsce z czego się cieszymy, ale wynik nie był dla nas najważniejszy. Trener chciał sprawdzić kilka ustawień, testował różne rozwiązania. Chce przygotować jak najlepiej naszą drużynę do mistrzostw Europy. Zwycięstwo w Płocku na pewno pozytywnie wpłynie na reprezentację.
- W piątek rozpoczną się CEV VELUX Mistrzostwa Europy Polska Dania 2013. Na co stać tę reprezentację?
- Przyjechaliśmy do Gdańska nwalczyć o jak najlepszy wynik. Uważam, że mamy dobrą drużynę, którą stać na wiele. Wydaje mi się, że możemy powalczyć o medale. Podczas Memoriału nie byliśmy jeszcze w optymalnej formie. Do mistrzostw Europy zostało jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że ta forma pojawi się 20 września.
- Czego Ci życzyć przed najważniejszym turniejem w 2013 roku?
- Przede wszystkim zdrowia, powodzenia, szczęścia bo na pewno się przyda.
- W takim razie życzę Tobie i całej reprezentacji życzę zdrowia, powodzenia i szczęścia.
- Dziękuję bardzo.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej