Janusz Pindera z Warny/EA, 9 października 2015

Pierwszy mecz i pierwsze zwycięstwo naszych siatkarzy w mistrzostwach Europy. Belgia rozbite w Warnie 3:0, teraz kolej na Słowenię

Pierwszy mecz i pierwsze zwycięstwo naszych siatkarzy w mistrzostwach Europy. Belgia rozbite w Warnie 3:0, teraz kolej na Słowenię.

Polska: Fabian Drzyzga (1), Karol Kłos (8), Michał Kubiak (14), Bartosz Kurek (13), Mateusz Bieniek (5), Mateusz Mika (14), Paweł Zatorski (L) - Dawid Konarski (3), Grzegorz Łomacz, Rafał Buszek.

Trener: Stephane Antiga

Belgia: Matthias Valkiers, Simon Van de Voorde (3), Pieter Coolman (4), Sam Deroo (6), Gert Van Walle (9), Tomas Rousseaux (7), Pieter Verhees (3), Sijn Dejonckheere (L) - Stijn D'Hulst, Bram Van den Dries (2), Kevin Klinkenberg (1), Marijn Colson, Seppe Baetens (2).

Trener:
Dominique Baeyens

Polacy rozpoczęli to spotkanie tak jak wcześniej informowaliśmy, bez Piotra Nowakowskiego i Rafała Buszka, za to z Karolem Kłosem i Mateuszem Miką. Po kilku minutach było już 6:2 dla naszych siatkarzy, Belgowie mieli problemy z naszym serwisem, więc nic dziwnego, że dystans mógł się tylko powiększać. Polacy grali swobodnie, a przy tym skutecznie. Michał Kubiak, kapitan naszej reprezentacji dwukrotnie w tym secie pokazał, że potrafi nie tylko przyjmować i atakować, ale gdy zajdzie taka potrzeba, umie wystawić piłkę na skrzydło jak wytrwany rozgrywający. Wystawiał do Miki, a ten robił swoje.

W drugiej partii „Czerwone smoki” po raz pierwszy w tym spotkaniu objęły prowadzenie (4:3), później był remis (13:13) po pojedynczym bloku Tomasa Rousseaux na Kurku, a za moment oglądaliśmy  ich piękny atak z drugiej linii i znów byli lepsi o punkt (14:13). Pod koniec zrobiło się nerwowo, bo gdyby przy stanie 22:20 dla Belgów korzystnie dla nich rozpatrzono challenge, to prowadziliby już 23:20. Na szczęście werdykt był korzystny dla naszych siatkarzy, którzy ostatecznie rozstrzygnęli tego seta na swoją korzyść 28:26. Ostatni punkt, profesorskim, technicznym serwisem z boczną rotacją zdobył Kubiak.

Trzeci ostatni set był już bez historii, „Czerwone smoki” walczyły do końca, ale bez wiary w sukces. Polacy rozbili rywali szybko i pewnie 25: 16. Teraz kolej na Słowenię, która wcześniej bez większych problemów pokonała Białoruś bez straty seta. W pierwszym drużyna Wiktora Sidelnikowa nie istniała, co potwierdza wynik (21:12 dla Słoweńców). W drugim faworyt stracił na moment koncentrację i sporo punktów, ale wystarczyło jedno groźne spojrzenie Andrei Gianiego, kiedyś mega gwiazdy światowej siatkówki, by Słoweńcy wrócili do równowagi i wygrali tą partię do 21. W trzecim, ostatnim secie, wszystko wróciło do normy, znów grała tylko jedna drużyna. Białoruś zdobyła 17 punktów i wszystko wskazuje na to, że w naszej grupie będzie przysłowiowym chłopcem do bicia. Trzeba się chyba zgodzić z opinią naszego statystyka, Oskara Kaczmarczyka, że drużyna ta znalazła się na tych mistrzostwach przez przypadek. A na Słowenię trzeba uważać, jak ma swój dzień, może narobić kłopotów, ale bez przesady.

Transmisje z mistrzostw Europy w sportowych stacjach Polsatu.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej