Janusz Pindera z Beer Szewy, 1 sierpnia 2015

Polscy siatkarze odnieśli pewne zwycięstwo 3:0 w Lidze Europejskiej w wyjazdowym meczu z Izraelem.

Izrael przegrał drugi mecz w Beer Szewie  z Polakami. Tym razem 0:3 (20:25, 26:28, 22:25) po 85 minutach gry.

Andrzej Kowal od początku postawił na konkretnych ludzi. W ataku nominalny przyjmujący Bartosz Bednorz (spisał się bardzo dobrze, zdobył 17 punktów, najwięcej w naszej drużynie), na przyjęciu Aleksander Śliwka i Adrian Buchowski. Środkowi bez zmian: Dawid Dryja i Jan Nowakowski, tak samo jak libero – Damian Wojtaszek. A rozgrywał ten, który w poprzednim, wygranym 3:2 spotkaniu z Izraelem kończył spotkanie, czyli Michał Kędzierski. I trzeba przyznać, że radził sobie lepiej niż w piątek. Znacznie częściej wykorzystywał środkowych, nie zapominał o wystawaniu piłek na środek drugiej linii (tzw. pipe), a tam już czekał leworęczny Śliwka. W pierwszym secie aplauz nielicznej publiczności wzbudziła chyba najdłuższa akcja meczu w której mieliśmy trochę piłkarskiej sztuki, a tym, który popisał się takimi umiejętnościami był Buchowski. On też dynamicznym atakiem skończył tą partię.

Drużyna Izraela w której sporo rosyjskich i ukraińskich nazwisk, jest też brzmiące swojsko Vinarsky, choć imię tego przyjmującego (Amir) nieco kłóci się z polskimi koneksjami, walczyła ambitnie od początku do końca, choć w trzeciej partii gospodarzom wyraźnie brakowało już wiary, że sukces jest możliwy. Przypomnijmy tylko. że zespół ten prowadzi Avital Selinger, syn Arie Selingera, trenera żeńskiej reprezentacji tego kraju.

W drugim secie, kiedy jego zawodnicy byli najbliżsi zwycięstwa chodził nerwowo wzdłuż linii bocznej boiska, ale nie kontestował decyzji sędziowskich, które jeśli były chwilami krzywdzące, to raczej dla Polaków. W tej właśnie partii Izrael miał setbola, ale nie wykorzystał szansy. W końcówce punkty dla naszego zespołu zdobywali Buchowski . Śliwka i Bednorz, a w zwycięstwo przyniósł nam skuteczny blok. Nie pierwszy i nie
ostatni.

Ten trzeci, ostatni set toczył się pod dyktando Polaków, choć wynik na to nie wskazuje. Izrael bił się o każdy punkt, w ostatniej fazie spotkania przegrywał tylko 21:22, ale gdy przyszło co do czego to lepsi byli siatkarze Andrzeja Kowala, którzy na pustynnej ziemi w Beer Szewie odnieśli dwa zwycięstwa w Lidze Europejskiej.

Po meczu powiedzieli:
Andrzej Kowal:
Lepszy mecz w naszym wykonaniu niż wczorajszy, to nie ulega wątpliwości. Mieliśmy pewniejsze przyjęcie i od razy były efekty. Cieszy, że nie puściliśmy drugiego seta tylko walczyliśmy o wygraną do końca. Nikt w tym spotkanku nie zawiódł, ale mamy świadomość, że dopiero budujemy formę na Final Four Ligi Europejskiej w Wałbrzychu. Na pewno będą pytania dlaczego przyjmującego Bartosza Bednorza znów wystawiam w ataku. Zrobiłem tak w drugim meczu z Estonią i był to dobry manewr. Po prostu przygotowuję wariant B na wspomniany wcześniej finał, a tu była próba. I wypadła dobrze, więc myślę, że to nie jest zły pomysł. Cieszą mnie bardzo postępy Jana Nowakowskiego, rośnie nam kolejny klasowy środkowy. W parze z Dawidem Dryją spisywali się tu bardzo dzielnie, ale pamiętajmy, że Izrael to nie jest wielka drużyna.

Aleksander Śliwka: Chyba wszyscy czuliśmy się lepiej niż w piątek. W pierwszym meczu pozwoliliśmy się gospodarzom rozkręcić, a teraz kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. Przyjęcie było lepsze i na pewno miało wpływ na naszą grę. Dodatkowe siły i zastrzyk energii poczułem po tej długiej wymianie w pierwszym secie w której Adrian Buchowski popisał się takim uderzeniem nogą. A ja później tylko postawiłem kropkę. Ważny był też drugi set wygrany na przewagi. Gdyby Izrael zakończył g zwycięsko, to być może grałby później znacznie lepiej. Nigdy nie wiadomo. Najważniejsze, że skończyliśmy to starcie z Izraelem w trzech setach, byliśmy lepsi i potrafiliśmy to udowodnić na boisku. A to jest najważniejsze.




 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej