Janusz Pindera z Baku, 5 lipca 2014

Polscy siatkarze odnieśli w Baku błyskawiczne zwycięstwo 3:0 (25:16, 25:14, 25:21) nad Azerbejdżanem w meczu Ligi Europejskiej.

Polscy siatkarze wygrali drugi mecz w Baku z Azerbejdżanem, tym razem 3:0, ale nie awansują do finałów Ligi Europejskiej.

Zespół Andrzeja Kowala sobotnie spotkanie rozpoczął w mocno zmienionym składzie. Atakującego Michała Kaczyńskiego zastąpił Bartłomiej Bołądź, na przyjęciu od początku grali Michał Filip i Sławomir Stolc, a w roli libero wystąpił Adam Kowalski. Zmian nie było na środku bloku (Mateusz Bieniek i Dawid Dryja), oraz na pozycji rozgrywającego (Michał Kędzierski).

W niewielkiej hali żeńskiego klubu Azeryol Baku  podobnie jak dzień wcześniej kolorowe krzesełka świeciły pustkami, przyszła tylko garstka ludzi, w tym  żadnego Polaka, oczywiście oprócz członków naszej ekipy.

Pierwsze dwa sety, tak jak w piątek, były krótkie. Nasz zespół budowany z myślą o przyszłorocznych mistrzostwach świata do lat 23 nie miał większych problemów z udowodnieniem swojej przewagi. Pierwszą partię Polacy wygrali 25:16, w drugiej Azerowie też nie mieli wiele do powiedzenia przegrywając 14:25. Ostatni punkt zdobył atakiem najwyższy na boisku polski środkowy Mateusz Bieniek (209 cm). Wcześniej widzieliśmy też kilka efektownych bloków, a skutecznymi atakami popisywał się leworęczny Bołądź.

O tym, że nasza drużyna nie awansuje do finałów Ligi Europejskiej było już wiadomo po zakończeniu pierwszego meczu, wygranego „tylko” 3:2. Być może brak presji wpłynął na jakość gry młodych polskich siatkarzy, bo prezentowali się znacznie lepiej niż dzień wcześniej.

Popełnili mniej błędów, grali pewniej w każdym elemencie, ale trzeba też pamiętać, że Azerbejdżan to najsłabsza drużyna w „polskiej grupie” i ten mecz to tylko potwierdził.

Najważniejsze jednak, że kiedy pojawiły się kłopoty w trzecim secie nasi siatkarze potrafili sobie w z nimi poradzić. Doprowadzili do wyrównania i po chwili mieli już kilka punktów przewagi. Bardzo pewnie od początku do końca atakował Bołądź, który zdobył 24 punkty. A jeszcze większe wrażenie robi fakt, że atakował ze skutecznością 81 procent. Brawo ! Nic dziwnego, że Azerowie nie mogli już wpływu na przebieg wydarzeń i przegrali ostatniego seta 21:25 i cały mecz 0:3.

Po meczu powiedzieli:
Leonardo Silie Tabares (Azerbejdżan):
Moi zawodnicy nie chcieli grać, bo nie dostali pieniędzy. Nie mogę mieć do nich pretensji, muszą przecież z czegoś żyć. W Azerbejdżanie pieniądze są, ale najlepszych siatkarek. Siatkarze to ubodzy krewni. Nie muszą dodawać, że ciężko w takich warunkach o spokojną pracę. Wasz zespół zagrał dobrze, spokojnie, bez większych błędów. W pierwszym meczu podobał mi się wasz atakujący z nr 6 (M. Kaczyński), dziś najlepszy był ten leworęczny chłopak z nr 8 (B. Bołądź).

Andrzej Kowal (Polska): Postęp jest, choć awansu brak. Oczywiście wiem, że Azerbejdżan to słaba drużyna, ale kiedy w pierwszym meczu podaliśmy im dłoń w trzecim secie, to złapali całą rękę i wygrali dwie kolejne partie. W rewanżu też mieliśmy kłopoty w trzeciej partii, ale daliśmy sobie radę, co cieszy. Zgoda, presja była mniejsza, bo na awans nie było już szans, ale  najważniejsze, że wyszliśmy z kłopotów w dobry stylu. A skuteczność Bartka Bołądzia zasługuje na uwagę. Właściwie nie popełniał błędów.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej