Janusz Pindera z Berlina, 5 stycznia 2016

Takiego turnieju kwalifikacyjnego w historii siatkówki jeszcze nie było. Skrajni pesymiści twierdzą nawet, że nie można wykluczyć iż na igrzyskach w Rio de Janeiro zabraknie mistrzów olimpijskich (Rosja), świata (Polska) i Europy (Francja), ale tak czarny scenariusz jest mało prawdopodobny.

Takiego turnieju kwalifikacyjnego w historii siatkówki jeszcze nie było. Skrajni pesymiści twierdzą nawet, że nie można wykluczyć iż na igrzyskach w Rio de Janeiro zabraknie mistrzów olimpijskich (Rosja), świata (Polska) i Europy (Francja), ale tak czarny scenariusz jest mało prawdopodobny.

Owszem turniej w Berlinie będzie bardzo trudny, ale to faworyci powinni się bić w nim o awans. Kwalifikacja jest tylko jedna, wywalczy ją zwycięzca, a drużyny, które zajmą miejsca drugie i trzecie otrzymają jeszcze jedną szansę, w maju w Tokio, w zawodach interkontynentalnych.

Z nożem na gardle nie gra się łatwo, na szczęście nasz zespół potrafi walczyć do końca. We wrześniu w Japonii, podczas Pucharu Świata, zabrakło wprawdzie trochę szczęścia i sił w ostatnim meczu z Włochami, a w mistrzostwach Europy sił i motywacji, bo to była dziwna impreza. Złoty medalista (Francja) nie ma kwalifikacji olimpijskiej, a srebrny (Słowenia) nawet sobie nie zasłużył by zagrać w Berlinie i móc o nią walczyć.   

Ale to już historia. Od dziś trzeba pisać ją na nowo. O 20.30 rozpocznie się mecz Polaków z Serbią, który rzuci dużo światła na rywalizację w grupie A, wcześniej w historycznej Max Schmeling Halle zobaczymy siatkarzy

Z halą tą mam miłe wspomnienia. W 1995 roku komentowałem tu mistrzostwa świata w boksie i ostatnie wielkie sukcesy naszych pięściarzy. Robert Ciba (54 kg) i Tomasz Borowski (75 kg) awansowali wtedy do finałów tej imprezy i zdobyli srebrne medale.

Mam nadzieję, że nie gorzej od nich zaprezentują się tu polscy siatkarze, tym bardziej, że oni w przeciwieństwie do Ciby i Borowskiego należą do faworytów tego turnieju.

I nie tylko dlatego, że są aktualnymi mistrzami świata. To po prostu bardzo dobra drużyna, choć znacznie różniąca się od tej, która zdobyła tytuł. I myślę, że pokaże swój potencjał i możliwości w Max Schmeling Halle.

Wszyscy są zdrowi, to ważna wiadomość przekazana przez  lekarza naszej ekipy Jana Sokala. Kapitan Michał Kubiak dochodzi do formy w szybkim tempie, na dolegliwości kolana nie narzeka już inny z przyjmujących, Mateusz Mika. Obaj będą bardzo potrzebni w dzisiejszym meczu z Serbami, którzy zapowiadają, że pokonają Polaków, tak jak pokonali ich w finałach tegorocznej Ligi Światowej.

Wielu z nich, na czele z atakującym Aleksandarem Atanasijeviciem grało lub wciąż występuje w PlusLidze. Dobrze znają naszych siatkarzy, wiedzą czego się mogą spodziewać, ale taka znajomość nie wystarczy do zwycięstwa. Zresztą, jeśli chodzi o Serbów, to nigdy nie wiadomo, jak zagrają. Możliwości mają ogromne, ale potrafią rozsypać się nagle, z mało znaczących powodów.

Oskar Kaczmarczyk, statystyk polskiej reprezentacji mówi to samo co Stephan Antiga: trzeba zatrzymać Anatasijevicia, który na szczęście nie zawsze gra na takim poziomie na jakim potrafi. – Ale Serbowie mają teraz bardzo dobrego zmiennika na tej pozycji, Drażena Luburicia. Słyszałem o nim same dobre rzeczy. Zobaczymy, czy potwierdzi te opinie na boisku – zastanawia się Kaczmarczyk.

Przed meczem Polaków Niemcy zagrają z Belgią, to nasi grupowi rywale. Po tym spotkaniu też będziemy trochę mądrzejsi.

 

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej