Janusz Pindra z Berlina/fot. Piotr Sumara, cev.lu, 9 stycznia 2016

Stephane Antiga zawsze powtarza te słowa. Mówił tak podczas mistrzostw świata i było złoto. Teraz wierzy, że pokonamy Francuzów.

Stephane Antiga zawsze powtarza te słowa. Mówił tak podczas mistrzostw świata i było złoto. Teraz wierzy, że pokonamy Francuzów.

Któż może znać lepiej Trójkolorowych niż Philippe Blain i Antiga. Ten pierwszy lata całe był czołowym graczem, a później przez dekadę trenerem reprezentacji, której kapitanem był Antiga. Dziś obaj nasi trenerzy staną z Francuzami po drugiej stronie siatki. Nie pierwszy raz zresztą.

Obaj zdają sobie doskonale sprawę, że ich rodacy są w wysokiej formie i grają bardzo dobrze. Ale jak mawia Antiga: każdy ma słabe strony, swoje głęboko skrywane tajemnice. Jak je odkryjesz, to wiesz, gdzie uderzyć !

W lipcu minionego roku Polacy przegrali w Francuzami 2:3 w Rio de Janeiro podczas Final Six Ligi Światowej. Trójkolorowi wygrali ten turniej pokonując w decydującym meczu Serbię, której już nie ma w Berlinie. Podobnie jak inni przegrani w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk odlecieli już do miejsc, gdzie są teraz bardziej potrzebni.

Francuzi mieli wspaniały rok 2015. Sukces w Rio, później złoty medal ME w Sofii tylko potwierdził ich wielkie możliwości. Ale kwalifikacji olimpijskiej jeszcze nie mają, podobnie jak Polacy, Rosjanie i Niemcy.

Na razie jednak wygrywają w Berlinie mecz za meczem. Rosję rozbili w fazie grupowej 3:0, kapitalnymi akcjami popisywał się zwłaszcza Earvin Ngapeth. To właśnie siatkarz Casy Modena jest motorem napędowym francuskiej drużyny. Niezbyt wysoki, jak na współczesne wymogi (194 cm), ale niezwykle sprawny, dynamiczny (zasięg w ataku 358 cm) i niekonwencjonalny. Jego zagrania przechodzą do historii, biją rekordy wyświetleń na you tube.

Ale Ngapeth nie jest osamotniony. Ma na przyjęciu bardzo dobrego partnera, Kevina Tillie, syna trenera, w razie czego jest jeszcze Nicolas Marechal i Julien Lyneel, a rozgrywa mierzący zaledwie 183 cm, znakomity Benjamin Toniutti. Oprócz Ngapetha cała czwórka gra w Polsce, Tillie z Toniuttim w Zaksie Kędzierzyn Koźle, Marechal w Skrze, a Lyneel w Resovii. Francuzi mają też najlepszego zdaniem wielu fachowców libero na świecie, Jenię Grebennikowa (Lube Banca Macerata) i Antonina Rouzier, bardzo solidnego atakującego (Arkas Izmir, wcześniej Zaksa). To nie koniec argumentów, dwóch środkowych też robi wrażenie: Kevin Le Roux, kolega Kubiaka z Ankary, mierzy 209 cm, a nieco niższy od niego, ale potężniejszy Nicolas Le Goff (206 cm) też wie o co w tym fachu chodzi.

Znają się od juniora, grają na pamięć, więc biorąc pod uwagę ich techniczne możliwości i sumując możliwości indywidualne graczy z pewnością nie są łatwi do pokonania. Wystarczy zresztą spojrzeć w statystyki, dawno już nie przegrali.

Ale Polacy nie mają mieć prawa najmniejszych kompleksów. Mariusz Szyszko, menedżer reprezentacji, a kiedyś nasz reprezentacyjny rozgrywający, osiem lat grał w Paryżu z Francuzami, między innymi Laurentem Tillie i początkującym Antigą, zna więc siatkówkę znad Sekwany jak mało kto w naszym kraju i też wie, że można ich pokonać.

Zgoda, mają świetnych zawodników, filigranowy Toniutti z Ngapethem to kręgosłup tego zespołu wsparty z tyłu Grebennikowem, ale jak byśmy ich nie chwalili, to i tak najważniejsza będzie gra naszego zespołu. Jeśli wszystko zatrybi, tak jak trzeba, jeśli nie będzie słabego ogniwa, to damy radę. Głęboko w to wierzę, bo mamy naprawdę znakomitą drużynę – mówi Szyszko i oby miał racje.

Ale gdyby coś nie wyszło, gdyby po znakomitym meczu lepsi okazali się Francuzi, to jeszcze nie wszystko stracone. Pozostanie mecz o trzecie miejsce i nagrodę pocieszenia, którą będzie w maju podróż do Tokio, na turniej ostatniej szansy.

 

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej