- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Reprezentacje - siatkówka
- Seniorzy
- IO: znamy pierwszą parę półfinałową
8 sierpnia 2012
W pierwszym półfinale igrzysk olimpijskich zmierzą się drużyny Brazylii i Włoch. W pierwszym ćwierćfinale Brazylia gładko pokonała Argentynę, w drugim Włosi odesłali z kwitkiem obrońców trofeum, Amerykanów.
Brazylia - Argentyna 3:0 (25:19, 25:17, 25:20)
Mecz otwierający ćwierćfinałowy bój był widowiskiem bezbarwnym i jednostronnym. Argentyńczycy rozpoczęli nerwowo, grali niedokładnie. Kompletnie pogubił się rozgrywający De Cecco i jeszcze przed II czasem technicznym zastąpił go Nicolas Uriarte, który pozostał w polu gry także w secie drugim. - To frustrujące, bo tak naprawdę nawet nie zdążyliśmy wejść w ten mecz. To dla nas dobra nauka na przyszłość - powiedział kapitan Argentyny Rodrigo Quiroga. Brazylijczykom pomogło wieloletnie doświadczenie w walce o medale, bo od początku grali konsekwentnie swoje. Ich spokoju nie zmącił nawet uraz Leandro Vissotto, który przy wyniku 20:13 w I odsłonie, po wykonaniu ataku nieszczęśliwie upadł na parkiet i z grymasem bólu na twarzy opuścił boisko. Canarinhos popełniali bardzo mało błędów własnych, a ich rywale mylili się na potęgę - w ataku i polu serwisowym, oddając za darmo aż 22 oczka. - Udało nam się zapanować nad presją, to było kluczowe - uznał Bernardo Rezende, trener Brazylii. - Dobrze czytaliśmy grę rywali, byliśmy cały czas skoncentrowani - podkreślił.
USA - Włochy 0:3 (26:28, 20:25, 20:25)
Znacznie wyższy poziom emocji i siatkarskiego kunsztu obserwowaliśmy w drugim spotkaniu ćwierćfinału, mimo iż także rozstrzygnęło się w trzech partiach. Włosi, którzy fazę eliminacyjną zakończyli na czwartym miejscu wyrzucili za burtę zwycięzców gr. B, mistrzów olimpijskich z Pekinu Amerykanów. Dwa dni temu siatkarze Mauro Berruto przegrali niemal „na stojąco” z Bułgarią, dziś, w kluczowym starciu turnieju zabijali się o każdą piłkę. Duet Savani - Zajcew rozbił rywali zagrywką, obydwaj zawodnicy zagrali też świetnie w ataku. Siatkarze z Ameryki dla odmiany w ataku spisali się wybitnie słabo - 24.1%, a grający wcześniej koncertowo Mathew Anderson, dziś był cieniem samego siebie. Amerykanie byli groźni tylko w I secie, gdy długo utrzymywali prowadzenie. Ale kiedy Włosi wyrównali bilans punktów i złapali wiatr w żagle, to oni nadawali ton grze aż do ostatniej akcji, zakończonej zbiciem Michała Łasko. - Najbardziej cieszy, że po ciężkich chwilach jakie przeżywaliśmy w Londynie, gdy straciliśmy pewność siebie, potrafiliśmy się podnieść i pokazać naszą najlepszą siatkówkę - skomentował szczęśliwy Łasko. A przygnębiony Clayton Stanley skwitował krotko. - Nie zagraliśmy tak twardo, jak w fazie grupowej, za to rywale spisali się świetnie, złapali swój rytm. Pracowaliśmy cztery lata pod kątem tego turnieju. To ciężka chwila dla nas.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej