5 sierpnia 2012

W grupie A Włosi dopiero po tie-breaku pokonali Australię, a Argentyna wygrała z Bułgarią. Pierwszą porażkę w grupie B odnieśli Amerykanie, którzy ulegli Rosji.
Grupa A
Wielka Brytania – Polska 0:3 (16:25, 19:25, 18:25)
Australia - Włochy 2:3 (25:21, 25:18, 21:25, 14:25, 13:15) 
Australijczycy byli bliscy sprawienia niespodzianki w sobotnim meczu z Włochami. I odniesienia drugiego zwycięstwa w turnieju olimpijskim. Po dwóch świetnych setach w ich wykonaniu, w których ich głównymi atutami był atak i blok, w trzecim dopadła ich zadyszka. Z kolei podopieczni Mauro Berruto w trzeciej partii wrócili, jak to się zwykło mówić z dalekiej podróży. Znacznie poprawili swoją skuteczność w ataku, a przede wszystkim w przyjęciu. Po świetnym trzecim i czwartym secie udało im się doprowadzić do remisu 2:2.W takiej sytuacji o losach meczu musiał zadecydować tie-break, który był najbardziej wyrównaną partią w całym spotkaniu. Do samego końca ważyły się losy zwycięstwa. Ostatecznie triumfowali Włosi, którzy w ostatnich akcjach pokazali, jak ważne jest doświadczenie i siatkarski spryt. - Musieliśmy się napocić, żeby wygrać. Myślę, że potrzebowaliśmy tego – Australia dobrze odczytywała nasze słabości. Ten dzisiejszy mecz na pewno będzie pomocny w kolejnych naszych spotkaniach – powiedział po meczu Cristian Savani. Kapitan reprezentacji Włoch zapytany, co pomogło im wrócić do gry odpowiedział krótko – Serce i to, że graliśmy jako drużyna.
Argentyna – Bułgaria 3:1 (25:18, 21:25, 25:19, 25:20)
Bułgarzy w czwartym meczu turnieju olimpijskiego w Londynie nie przypominali już tej drużyny, którą oglądaliśmy w trzech wcześniejszych spotkaniach. Mylili się na zagrywce, a i w ataku nie byli już tak skuteczni. Wiele do życzenia pozostawiło również przyjęcie, z którym w sobotni wieczór zupełnie nie radził sobie Salparow ani Aleksiew. Jedynie Sokołow utrzymywał w miarę równy poziom (w całym meczu zdobył 25 punktów), jednak było to za mało, aby pokonać dobrze dysponowanych zawodników prowadzonych przez Javiera Webera. Argentyńczycy dominowali na parkiecie w każdym elemencie rzemiosła siatkarskiego. Wyjątkiem był drugi set, w którym to podopieczni Nejdena Najdenowa przejęli jak się później okazało tylko na chwilę inicjatywę. W trzecim i czwartym secie po stronie Argentyńczyków trudno było szukać słabego ogniowa. Zespół z Ameryki Południowej w całym spotkaniu grał mądrze, konsekwentnie, a przede wszystkim skutecznie w kontrze. - Dzisiaj coś się zmieniło w naszym zespole. Byliśmy w stanie zmienić naszą bezwładność. Najważniejszą rzeczą dzisiaj było zrównanie punktów w grupie. Dzisiaj graliśmy bardzo dobrze jako zespół - powiedział po meczu Facundo Conte.    
Po porażce Bułgarów w czwartym meczu Polska została liderem grupy A. Bułgarzy spadli na drugie miejsce. Obie drużyny mają po 9 punktów, jednak biało-czerwoni mają lepszy stosunek małych punktów i to zadecydowało o pierwszej lokacie w grupie. Trzecie miejsce zajmują Włosi (8 pkt), a czwarte Argentyna (6 pkt).   
Grupa B
Niemcy - Tunezja 3:0 (25:15, 25:16, 25:16) 
Pojedynek nie miał zbyt ciekawej historii, był chyba najbardziej jednostronnym widowiskiem spośród wszystkich dotąd rozegranych. Niemcy wiedzieli o co walczą, bo tylko zwycięstwo za 3 oczka dawało im nadzieję na awans do ćwierćfinału. Zmobilizowali więc siły i uporali się z rywalami w nieco ponad godzinę. Stłamsili ich blokiem (14 na 2 Tunezji) i siłą ataku, także na kontrze. Tunezyjczycy dla odmiany odnotowali rekordowo niską skuteczność w ataku, niespełna 17%. Drużynę naszych zachodnich sąsiadów po raz kolejny poprowadził do zwycięstwa Lukas Kampa, który w trakcie turniejowych zmagań w Londynie wygrał rywalizację z nowym siatkarzem Jastrzębskiego Węgla Simonem Tischerem. Po raz kolejny też najskuteczniejszym zawodnikiem niemieckiej ekipy był Denys Kaliberda. - Zagraliśmy na luzie, ze sporą pewnością siebie - podkreślił środkowy Marcus Boeme. - Koncentrowaliśmy się wyłącznie na grze, lepiej niż we wcześniejszych meczach zagrywaliśmy i blokowaliśmy – dodał Marcus Popp.  
Rosja - USA  3:2 (27:29, 19:25, 26:24, 25:16, 15:8)     
Siatkówka to sport bardzo piękny, ale i niezwykle przewrotny. W sobotę przekonali się o tym Amerykanie, którzy po kolejnym świetnym spotkaniu w olimpijskim turnieju, tym razem musieli uznać wyższość rywali. W trzecim secie mieli w górze piłkę meczową, ale nie zdołali zamienić jej na końcowy punkt. Kolejne trzy partie wygrali Rosjanie, grający z każdą akcją coraz bardziej przekonywająco i przede wszystkim, skutecznie. Ojców sukcesu w ekipie Sbornej był dwóch - Siergiej Grankin, który w III secie zmienił Aleksandra Butko i swoimi szybkimi, dokładnymi wystawami rozruszał kolegów we wszystkich strefach boiska oraz (a raczej przede wszystkim) Siergiej Tietiuchin. Ten 37-letni zawodnik trzymał przyjęcie Rosjan, piekielnie mocno serwował i kończył niezwykle trudne, sytuacyjne akcje. Przy tym doskonale wytrzymał mecz kondycyjnie, w przeciwieństwie do niektórych zawodników po drugiej stronie siatki. Priddy, Anderson i Stanley wykazywali mocne odznaki zmęczenia już w IV partii i sporo stracili na swojej wydajności. - Być może nasze podejście mentalne w tym meczu nie było najlepsze - zastanawiał się środkowy USA i Jastrzębskiego Węgla Russell Holmes. - Rywale dokonali dobrych zmian, a my nie potrafiliśmy na to zareagować.
Brazylia - Serbia 3:2 (22:25, 25:15, 20:25, 25:22,15:9) 
Serbowie, w swoim desperackim pościgu za ćwierćfinałem bliscy byli sprawienia podobnej niespodzianki, jak podczas ostatniego Pucharu Świata - gdy pokonali Brazylię 3:1. Ty razem jednak, choć prowadzili w meczu 2:1, nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść - głównie przez zbyt dużą liczbę błędów własnych (39 na 26 Brazylii). - Nie jestem rozczarowany. To był dobry, choć ciężki pojedynek - skwitował Nikola Kovacevic, który wraz ze swoim bratem Urosem tworzył w nim podstawową parę przyjmujących. Brazylijczycy zachowali drugą lokatę w grupie, ale szanse na końcowe zwycięstwo mają iluzoryczne - liderzy Amerykanie ostatni mecz grają z Tunezją. - Nie ma znaczenia czy do ćwierćfinału wystartujemy z drugiego czy trzeciego miejsca. Jesteśmy przygotowani na najgorszy scenariusz - skomentował Dante, ale nie zdradził który z rywali w tym czarnym scenariuszu się mieści.  
Po czterech seriach meczów liderem gr. B, mimo porażki z Rosją pozostaje USA i to nie zmieni się także po zakończeniu zmagań (w ostatniej kolejce Amerykanie grają z najsłabszym rywalem). O drugie miejsce w grupie powalczą Rosja i Brazylia (po 8 punktów), a o czwarte Niemcy i Serbia (po 5).  

 

Grupa A

Wielka Brytania – Polska 0:3 (16:25, 19:25, 18:25)

Australia - Włochy 2:3 (25:21, 25:18, 21:25, 14:25, 13:15) 

Australijczycy byli bliscy sprawienia niespodzianki w sobotnim meczu z Włochami. I odniesienia drugiego zwycięstwa w turnieju olimpijskim. Po dwóch świetnych setach w ich wykonaniu, w których ich głównymi atutami był atak i blok, w trzecim dopadła ich zadyszka. Z kolei podopieczni Mauro Berruto w trzeciej partii wrócili, jak to się zwykło mówić z dalekiej podróży. Znacznie poprawili swoją skuteczność w ataku, a przede wszystkim w przyjęciu. Po świetnym trzecim i czwartym secie udało im się doprowadzić do remisu 2:2.W takiej sytuacji o losach meczu musiał zadecydować tie-break, który był najbardziej wyrównaną partią w całym spotkaniu. Do samego końca ważyły się losy zwycięstwa. Ostatecznie triumfowali Włosi, którzy w ostatnich akcjach pokazali, jak ważne jest doświadczenie i siatkarski spryt. - Musieliśmy się napocić, żeby wygrać. Myślę, że potrzebowaliśmy tego – Australia dobrze odczytywała nasze słabości. Ten dzisiejszy mecz na pewno będzie pomocny w kolejnych naszych spotkaniach – powiedział po meczu Cristian Savani. Kapitan reprezentacji Włoch zapytany, co pomogło im wrócić do gry odpowiedział krótko – Serce i to, że graliśmy jako drużyna.

Argentyna – Bułgaria 3:1 (25:18, 21:25, 25:19, 25:20)

Bułgarzy w czwartym meczu turnieju olimpijskiego w Londynie nie przypominali już tej drużyny, którą oglądaliśmy w trzech wcześniejszych spotkaniach. Mylili się na zagrywce, a i w ataku nie byli już tak skuteczni. Wiele do życzenia pozostawiło również przyjęcie, z którym w sobotni wieczór zupełnie nie radził sobie Salparow ani Aleksiew. Jedynie Sokołow utrzymywał w miarę równy poziom (w całym meczu zdobył 25 punktów), jednak było to za mało, aby pokonać dobrze dysponowanych zawodników prowadzonych przez Javiera Webera. Argentyńczycy dominowali na parkiecie w każdym elemencie rzemiosła siatkarskiego. Wyjątkiem był drugi set, w którym to podopieczni Nejdena Najdenowa przejęli jak się później okazało tylko na chwilę inicjatywę. W trzecim i czwartym secie po stronie Argentyńczyków trudno było szukać słabego ogniowa. Zespół z Ameryki Południowej w całym spotkaniu grał mądrze, konsekwentnie, a przede wszystkim skutecznie w kontrze. - Dzisiaj coś się zmieniło w naszym zespole. Byliśmy w stanie zmienić naszą bezwładność. Najważniejszą rzeczą dzisiaj było zrównanie punktów w grupie. Dzisiaj graliśmy bardzo dobrze jako zespół - powiedział po meczu Facundo Conte.    

Po porażce Bułgarów w czwartym meczu Polska została liderem grupy A. Bułgarzy spadli na drugie miejsce. Obie drużyny mają po 9 punktów, jednak biało-czerwoni mają lepszy stosunek małych punktów i to zadecydowało o pierwszej lokacie w grupie. Trzecie miejsce zajmują Włosi (8 pkt), a czwarte Argentyna (6 pkt).   

Grupa B

Niemcy - Tunezja 3:0 (25:15, 25:16, 25:16) 

Pojedynek nie miał zbyt ciekawej historii, był chyba najbardziej jednostronnym widowiskiem spośród wszystkich dotąd rozegranych. Niemcy wiedzieli o co walczą, bo tylko zwycięstwo za 3 oczka dawało im nadzieję na awans do ćwierćfinału. Zmobilizowali więc siły i uporali się z rywalami w nieco ponad godzinę. Stłamsili ich blokiem (14 na 2 Tunezji) i siłą ataku, także na kontrze. Tunezyjczycy dla odmiany odnotowali rekordowo niską skuteczność w ataku, niespełna 17%. Drużynę naszych zachodnich sąsiadów po raz kolejny poprowadził do zwycięstwa Lukas Kampa, który w trakcie turniejowych zmagań w Londynie wygrał rywalizację z nowym siatkarzem Jastrzębskiego Węgla Simonem Tischerem. Po raz kolejny też najskuteczniejszym zawodnikiem niemieckiej ekipy był Denys Kaliberda. - Zagraliśmy na luzie, ze sporą pewnością siebie - podkreślił środkowy Marcus Boeme. - Koncentrowaliśmy się wyłącznie na grze, lepiej niż we wcześniejszych meczach zagrywaliśmy i blokowaliśmy – dodał Marcus Popp.  

Rosja - USA  3:2 (27:29, 19:25, 26:24, 25:16, 15:8)     

Siatkówka to sport bardzo piękny, ale i niezwykle przewrotny. W sobotę przekonali się o tym Amerykanie, którzy po kolejnym świetnym spotkaniu w olimpijskim turnieju, tym razem musieli uznać wyższość rywali. W trzecim secie mieli w górze piłkę meczową, ale nie zdołali zamienić jej na końcowy punkt. Kolejne trzy partie wygrali Rosjanie, grający z każdą akcją coraz bardziej przekonywająco i przede wszystkim, skutecznie. Ojców sukcesu w ekipie Sbornej był dwóch - Siergiej Grankin, który w III secie zmienił Aleksandra Butko i swoimi szybkimi, dokładnymi wystawami rozruszał kolegów we wszystkich strefach boiska oraz (a raczej przede wszystkim) Siergiej Tietiuchin. Ten 37-letni zawodnik trzymał przyjęcie Rosjan, piekielnie mocno serwował i kończył niezwykle trudne, sytuacyjne akcje. Przy tym doskonale wytrzymał mecz kondycyjnie, w przeciwieństwie do niektórych zawodników po drugiej stronie siatki. Priddy, Anderson i Stanley wykazywali mocne odznaki zmęczenia już w IV partii i sporo stracili na swojej wydajności. - Być może nasze podejście mentalne w tym meczu nie było najlepsze - zastanawiał się środkowy USA i Jastrzębskiego Węgla Russell Holmes. - Rywale dokonali dobrych zmian, a my nie potrafiliśmy na to zareagować.

Brazylia - Serbia 3:2 (22:25, 25:15, 20:25, 25:22,15:9) 

Serbowie, w swoim desperackim pościgu za ćwierćfinałem bliscy byli sprawienia podobnej niespodzianki, jak podczas ostatniego Pucharu Świata - gdy pokonali Brazylię 3:1. Ty razem jednak, choć prowadzili w meczu 2:1, nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść - głównie przez zbyt dużą liczbę błędów własnych (39 na 26 Brazylii). - Nie jestem rozczarowany. To był dobry, choć ciężki pojedynek - skwitował Nikola Kovacevic, który wraz ze swoim bratem Urosem tworzył w nim podstawową parę przyjmujących. Brazylijczycy zachowali drugą lokatę w grupie, ale szanse na końcowe zwycięstwo mają iluzoryczne - liderzy Amerykanie ostatni mecz grają z Tunezją. - Nie ma znaczenia czy do ćwierćfinału wystartujemy z drugiego czy trzeciego miejsca. Jesteśmy przygotowani na najgorszy scenariusz - skomentował Dante, ale nie zdradził który z rywali w tym czarnym scenariuszu się mieści.  

Po czterech seriach meczów liderem gr. B, mimo porażki z Rosją pozostaje USA i to nie zmieni się także po zakończeniu zmagań (w ostatniej kolejce Amerykanie grają z najsłabszym rywalem). O drugie miejsce w grupie powalczą Rosja i Brazylia (po 8 punktów), a o czwarte Niemcy i Serbia (po 5).  

 

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej