Dominika Pawlik z Tokio, 2 czerwca 2016

Biało-czerwoni potrzebowali trzech turniejów i 21 spotkań, żeby w końcu wywalczyć awans do Rio de Janeiro. - Nareszcie to mamy - cieszył się Grzegorz Łomacz.

Biało-czerwoni potrzebowali trzech turniejów i 21 spotkań, żeby w końcu wywalczyć awans do Rio de Janeiro. - Nareszcie to mamy - cieszył się Grzegorz Łomacz.

Reprezentacja Polski pokonała bez większych problemów Wenezuelę. To piąta wygrana biało-czerwonych w Tokio, która zapewnia im już osiągnięcie celu, po który przylecieli do stolicy Japonii.

- Cieszymy się z tej wygranej, mamy z czego. Wygraliśmy tu pięć spotkań i wywalczyliśmy już awans. To naprawdę wielka radość - mówił tuż po meczu Grzegorz Łomacz. Rozgrywający od początku turnieju reżyserował znakomicie grę Polaków, powtórzył to w starciu z Wenezuelczykami, nie dając rywalom szans na nawiązanie walki.

Żeby awansować na igrzyska olimpijskie, Biało-czerwoni walczyli w trzech turniejach. W sumie rozegrali 21 spotkań, tylko trzy z nich przegrali. Wszyscy byli mocno skupieni na osiągnięciu celu, rzucili wszystkie siły na te trzy imprezy. - Tyle należało wygrać, żeby się udało pojechać do Rio. Jednak gdyby była potrzeba, to pewnie wygralibyśmy dwa razy więcej - zapewnił Łomacz.

Łatwo nie było również w Tokio, bo choć Polacy wygrali pięć spotkań, trzy z nich dopiero po tie-breakach. - Może z trudami, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Długo się ocieraliśmy o to Rio, teraz możemy w końcu powiedzieć, że tam jedziemy - zakończył.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej