Katarzyna Porębska, 25 lipca 2012

- Ten zespół będzie walczył o medale – mówi mistrz świata Stanisław Gościniak, który dwukrotnie grał w turniejach olimpijskich - w Meksyku i Monachium oraz prowadził biało-czerwonych w igrzyskach w Atenach w 2004 roku.

pzps.pl: Za nami X Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Łezka w oku się zakręciła, że to już tyle czasu upłynęło?
Stanisław Gościniak: Dokładnie tak, kręci się łza, dlatego że czas bardzo szybko mija. Za nami już dziesiąty Memoriał. Każdego roku staramy spotykać się z zawodnikami, którzy tworzyli drużynę. Część przebywa za granicą i stara się przyjechać. Cieszymy się, że możemy się spotkać i oglądać mecze naszej reprezentacji.

- Jakim trenerem był Hubert Wagner?
- To były czasy kiedy mass-media używały takich zwrotów jak „kat”, „katorga”. To jest nieprawda. Wagner był naszym kolegą, część z nas grała z nim w reprezentacji Polski. Dopiero później został trenerem. Nas nie trzeba było nękać, czy gonić do pracy, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że ciężką pracą możemy wiele osiągnąć. Zawsze powtarzam, że siatkówka to nie jest ciężką pracą. Treningi, mecze są wymogiem tego zawodu. Zawsze pracowaliśmy na maksimum swoich możliwości, nie omijaliśmy treningów i stąd też przyszły wyniki.

- Za kilka dni rozpoczną się igrzyska olimpijskie w Londynie. Pan brał udział w igrzyskach zarówno jako zawodnik i jako trener. Jak pan wspomina te wydarzenia sportowe?
- W igrzyskach olimpijskich byłem jako zawodnik i jako trener. A także jako jeden z nielicznych Polaków zostałem zaproszony przez organizatorów Olimpiady w Los Angeles. Jako zawodnik tak ważną imprezę przeżywałem zupełnie inaczej, niż jako trener. Tego nie da się porównać ze sobą. Obecnie cieszę się, że nasz zespół pokazuje się z bardzo dobrej strony. Napawa to nas wszystkich radością i optymizmem przed igrzyskami.

- Co Pana zdaniem zmieniło się w drużynie w ciągu ostatnich dwóch lat? Polscy siatkarze nie maja już kompleksu Brazylii oraz w kluczowych momentach zachowują chłodną głowę.
- Znaczna część zawodników to bardzo młodzi ludzie. Warto podkreślić, że nasza drużyna będzie jedną z najmłodszych ekip na tegorocznych igrzyskach olimpijskich. Do tego mamy w składzie kilku doświadczonych siatkarzy. To wszystko bardzo dobrze ze sobą współgra. W siatkówce nic nie dzieje się nagle. Wszystko wymaga treningów, zgrania, nauki, doświadczeń, które zdobywa się wraz z upływem czasu. Trenerzy, którzy współpracowali z kadrą krok po kroku to budowali. Nie możemy powiedzieć, że jest to zasługa jednego człowieka i nagle stał się cud. Zawodnicy uczyli się, dojrzewali i stąd też grają coraz lepiej. To jest naturalna kolej w siatkówce.

- Biało-czerwoni w ostatnich latach przywożą medale z ważnych imprez międzynarodowych. Wystarczy wspomnieć ostatni złoty Ligi Światowej. Teraz wszyscy oczekują miejsca na podium w Londynie. Czy takie naciski nie będą zgubne dla naszej reprezentacji?
- W mojej ocenie jeśli zespół jest dobry, co z resztą pokazują nasi reprezentanci  to nie ma czego się obawiać. W sezonie przedolimpijskim zaprezentowali się wspaniale. W siatkówce nie traci się formy z dnia na dzień. Albo się ją ma, albo nie. Taka jest specyfika tej dyscypliny. Stąd też są podstawy do tego, żeby spokojnie podchodzić do zbliżających się igrzysk olimpijskich w Londynie. Oczywiście nie możemy popadać w hurraoptymizm, ale w mojej ocenie ten zespół będzie walczył o medale.

- Wiele się mówi, że biało-czerwoni mieli szczęście, że w fazie grupowej trafili na słabszych przeciwników. Co Pan o tym sądzi?
- Mówienie o grupach słabszych, czy mocniejszych nie ma sensu. Igrzyska olimpijskie pokażą dopiero, które zespoły, z której grupy lepiej grają. Trzeba pamiętać, że część drużyn przygotowywała się tylko i wyłącznie pod tę imprezę docelową. Liczą, że forma przyjdzie w tym określonym czasie. Osobiście życzę naszej reprezentacji tego, żeby walczyła o medale, bo to będzie piękne uhonorowanie naszej dyscypliny, siatkówki.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej