6 września 2014

Reprezentacja Francji odniosła trzecie zwycięstwo w FIVB MISTRZOSTWACH ŚWIATA W PIŁCE SIATKOWEJ MĘŻCZYZ POLSKA 2014, pokonując w Krakowie zespół Stanów Zjednoczonych 3:1 (19:25, 25:17, 25:15, 25:21). To był dziewiąty mecz tych drużyn w historii mistrzostw świata. Dotychczas sześciokrotnie lepsi byli Amerykanie (Francuzi zwyciężyli w 1956 i 2006 roku).
Kraków, Polska, 6 września 2014. Reprezentacja Francji odniosła trzecie zwycięstwo w FIVB MŚ POLSKA 2014, pokonując w Krakowie zespół Stanów Zjednoczonych 3:1 (19:25, 25:17, 25:15, 25:21). To był dziewiąty mecz tych drużyn w historii mistrzostw świata. Dotychczas sześciokrotnie lepsi byli Amerykanie (Francuzi zwyciężyli w 1956 i 2006 roku).
W sobotniej potyczce w Kraków Arenie, przy komplecie widzów (15 tysięcy osób!) od początku Amerykanie narzucili Francuzom swój styl gry. Ogromne trudności francuskim przyjmującym sprawiał serwis Maxwella Holta, a lewoskrzydłowi Trójkolorowych – Kevin Tillie i Earvin Ngapeth nie potrafili się przebić przez amerykański blok. W połowie partii, gdy po atakach Ngapetha i Antonina Rouziera piłka trafiła na dłonie rywali i wróciła pod nogi atakujących, przewaga drużyny zza oceanu wyniosła już 6 punktów (13:7). Bardzo dobrze prezentował się Matthew Anderson, który w pierwszej partii zdobył 9 punktów i miał 60-procentowa skuteczność w ataku. Trzy „oczka” dorzucił w końcówce Paul Lotman i zespół trenera Johna Sperawa wygrał 25:19. 
Przerwa między pierwszą a drugą partią zupełnie odmieniła obydwa zespoły. Trener Laurent Tillie zdołał tchnąć w swoich zawodników energię, którą widać było na boisku od pierwszych minut tej odsłony. Prawdziwym wodzem stał się rozgrywający Benjamin Toniutti. Nie tylko dokładanie dogrywał piłkę do swoich kolegów, ale również zdobywał punkty kiwkami, wygrywał „przepychanki” nad siatką (tym sposobem przechytrzył Micah Christensona), czy blokował rywali (efektowna „czapa” na Andersonie) – choć ma tylko 183 cm wzrostu. Francuzi kontrolowali przebieg gry, prowadząc 5-6 punktami. Zastanawiająca była nieskuteczność najbardziej efektownego w poprzednich meczach amerykańskiego zawodnika, Taylora Sandera. Bez jego atomowych zbić zespołowi USA znacznie trudniej wygrywać z tak solidnymi drużynami jak Francja. Tymczasem skrzydłowi europejskiej ekipy – Tillie, Ngapeth i Rouzier – grali jak w transie! Szczególnie popisali się przy stanie 22:15 dla Francuzów – w najdłuższej akcji tego meczu. Piłka kilka razy wracała to na jedną, to na druga stronę. Wspaniale bronił Ngapeth, Rouzier podbił piłkę nogą, a chwilę później skończył atak z prawego skrzydła przez potrójny blok Amerykanów! Zdecydowane zwycięstwo w tej partii (25:17) i Francja wyrównała stan rywalizacji na 1-1.
Trójkolorowi poszli za ciosem. Tylko początek trzeciego seta był wyrównany. Widać było jednak, że każda akcja kosztuje Amerykanów bardzo dużo sił, natomiast Francuzi grali swobodnie, z polotem i fantazją. W tej odsłonie meczu mieli ogromną przewagę w polu zagrywki. Kiedy znalazł się tam Kevin Le Roux posyłał asa za asem – w sumie w trzecim secie punktował w tym elemencie czterokrotnie! Zdezorientowani siatkarze trenera Johna Sperawa nie byli w stanie przyjąć mocnego serwisu najwyższego na boisku (209 cm) francuskiego środkowego. Sygnał do ataku dał jeszcze Anderson, zdobywając 2 punkty z rzędu, ale siatkarze USA nie zdołali odrobić dużej straty (13:22). Ich męki zakończył autową zagrywka Paul Lotman i Francuzi wygrali 25:15.
John Speraw wreszcie zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawili się: rozgrywający Kawika Shoji, środkowy David Smith i atakujący Carson Clark. Ten ostatni zastąpił Matta Andersona, którego Speraw przesunął na przyjęcie. Musiał wzmocnić atak na lewym skrzydle, bo ani Lotman, ani Taylor nie spełniali oczekiwań. Na początku to przyniosło oczekiwany efekt, bo Amerykanie prowadzili 8:7 i 11:10, ale popełniali też błędy (np. dotknięcia górnej taśmy). Zrobiło się 15:13 dla Trójkolorowych. Przyjęcie zagrywki – to obok ataku najsłabszy tego dnia element w grze Amerykanów - również serwis Benjamina Toniuttiego okazał się dla nich zbyt trudny. Jednak Matt Anderson odpowiedział serwisową „bombą” i siatkarze USA utrzymywali dwupunktowy dystans. Pol aucie Sandera było już jednak 16:20. Chwilę później drugą piłkę meczową skończył z lewego skrzydła Earvin Ngapeth i Francuzi zainkasowali komplet punktów, zwyciężając w tej partii 25:21, a w całym meczu 3:1. Antonin Rouzier zdobył dla Trójkolorowych 23 punkty.
Francja – USA 3:1 (19:25, 25:17, 25:15, 25:21)
Francja: Toniutti, Ngapeth, Le Roux, Rouzier, Tillie, Le Goff oraz Grebennikov (libero), Jaumel, Sidibe, Marechal.
USA: Christenson, Taylor, Lee, Anderson, Lotman, Holt oraz E. Shoji (libero), K. Shoji, Clark, Smith.

Reprezentacja Francji odniosła trzecie zwycięstwo w FIVB MISTRZOSTWACH ŚWIATA W PIŁCE SIATKOWEJ MĘŻCZYZ POLSKA 2014, pokonując w Krakowie zespół Stanów Zjednoczonych 3:1 (19:25, 25:17, 25:15, 25:21). To był dziewiąty mecz tych drużyn w historii mistrzostw świata. Dotychczas sześciokrotnie lepsi byli Amerykanie (Francuzi zwyciężyli w 1956 i 2006 roku).

W sobotniej potyczce w Kraków Arenie, przy komplecie widzów (15 tysięcy osób!) od początku Amerykanie narzucili Francuzom swój styl gry. Ogromne trudności francuskim przyjmującym sprawiał serwis Maxwella Holta, a lewoskrzydłowi Trójkolorowych – Kevin Tillie i Earvin Ngapeth nie potrafili się przebić przez amerykański blok. W połowie partii, gdy po atakach Ngapetha i Antonina Rouziera piłka trafiła na dłonie rywali i wróciła pod nogi atakujących, przewaga drużyny zza oceanu wyniosła już 6 punktów (13:7). Bardzo dobrze prezentował się Matthew Anderson, który w pierwszej partii zdobył 9 punktów i miał 60-procentowa skuteczność w ataku. Trzy „oczka” dorzucił w końcówce Paul Lotman i zespół trenera Johna Sperawa wygrał 25:19. 

Przerwa między pierwszą a drugą partią zupełnie odmieniła obydwa zespoły. Trener Laurent Tillie zdołał tchnąć w swoich zawodników energię, którą widać było na boisku od pierwszych minut tej odsłony. Prawdziwym wodzem stał się rozgrywający Benjamin Toniutti. Nie tylko dokładanie dogrywał piłkę do swoich kolegów, ale również zdobywał punkty kiwkami, wygrywał „przepychanki” nad siatką (tym sposobem przechytrzył Micah Christensona), czy blokował rywali (efektowna „czapa” na Andersonie) – choć ma tylko 183 cm wzrostu. Francuzi kontrolowali przebieg gry, prowadząc 5-6 punktami. Zastanawiająca była nieskuteczność najbardziej efektownego w poprzednich meczach amerykańskiego zawodnika, Taylora Sandera. Bez jego atomowych zbić zespołowi USA znacznie trudniej wygrywać z tak solidnymi drużynami jak Francja. Tymczasem skrzydłowi europejskiej ekipy – Tillie, Ngapeth i Rouzier – grali jak w transie! Szczególnie popisali się przy stanie 22:15 dla Francuzów – w najdłuższej akcji tego meczu. Piłka kilka razy wracała to na jedną, to na druga stronę. Wspaniale bronił Ngapeth, Rouzier podbił piłkę nogą, a chwilę później skończył atak z prawego skrzydła przez potrójny blok Amerykanów! Zdecydowane zwycięstwo w tej partii (25:17) i Francja wyrównała stan rywalizacji na 1-1.

Trójkolorowi poszli za ciosem. Tylko początek trzeciego seta był wyrównany. Widać było jednak, że każda akcja kosztuje Amerykanów bardzo dużo sił, natomiast Francuzi grali swobodnie, z polotem i fantazją. W tej odsłonie meczu mieli ogromną przewagę w polu zagrywki. Kiedy znalazł się tam Kevin Le Roux posyłał asa za asem – w sumie w trzecim secie punktował w tym elemencie czterokrotnie! Zdezorientowani siatkarze trenera Johna Sperawa nie byli w stanie przyjąć mocnego serwisu najwyższego na boisku (209 cm) francuskiego środkowego. Sygnał do ataku dał jeszcze Anderson, zdobywając 2 punkty z rzędu, ale siatkarze USA nie zdołali odrobić dużej straty (13:22). Ich męki zakończył autową zagrywka Paul Lotman i Francuzi wygrali 25:15.

John Speraw wreszcie zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawili się: rozgrywający Kawika Shoji, środkowy David Smith i atakujący Carson Clark. Ten ostatni zastąpił Matta Andersona, którego Speraw przesunął na przyjęcie. Musiał wzmocnić atak na lewym skrzydle, bo ani Lotman, ani Taylor nie spełniali oczekiwań. Na początku to przyniosło oczekiwany efekt, bo Amerykanie prowadzili 8:7 i 11:10, ale popełniali też błędy (np. dotknięcia górnej taśmy). Zrobiło się 15:13 dla Trójkolorowych. Przyjęcie zagrywki – to obok ataku najsłabszy tego dnia element w grze Amerykanów - również serwis Benjamina Toniuttiego okazał się dla nich zbyt trudny. Jednak Matt Anderson odpowiedział serwisową „bombą” i siatkarze USA utrzymywali dwupunktowy dystans. Pol aucie Sandera było już jednak 16:20. Chwilę później drugą piłkę meczową skończył z lewego skrzydła Earvin Ngapeth i Francuzi zainkasowali komplet punktów, zwyciężając w tej partii 25:21, a w całym meczu 3:1. Antonin Rouzier zdobył dla Trójkolorowych 23 punkty.

 

Francja – USA 3:1 (19:25, 25:17, 25:15, 25:21)

Francja: Toniutti, Ngapeth, Le Roux, Rouzier, Tillie, Le Goff oraz Grebennikov (libero), Jaumel, Sidibe, Marechal.

USA: Christenson, Taylor, Lee, Anderson, Lotman, Holt oraz E. Shoji (libero), K. Shoji, Clark, Smith.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej