11 września 2014

Triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej wracają do wysokiej formy sprzed kilku tygodni. Świetnie zagrywający Amerykanie po środowym zwycięstwie nad Polską, odnieśli kolejne ważne zwycięstwo pokonując 3:1 (23:25, 31:29, 25:17, 25:21) reprezentację Serbii i przerywając jej imponującą serię 5 zwycięstw.
Reprezentacja Stanów Zjednoczonych kontynuuje zwycięską passę w Łodzi wygrywając z Serbią 3:1 (23:25, 31:29, 25:17 25:21).
Dragan Stanković (kapitan reprezentacji Serbii) – Powtarza się z sytuacja z wcześniejszych meczów – chociażby z Ligii Swiatowej, nie wiem dokładnie, co się stało. Wiedzieliśmy jak zacząć mecz – pierwszy, czy chociażby drugi set to pokazywały. Niestety potem nadszedł kryzys i zaczęliśmy grać bez energii. Przegrywaliśmy jednym czy dwoma punktami, a zachowywaliśmy się jakbyśmy przegrywali dziesięcioma. W trzecim i czwartym secie bardzo szybko straciliśmy wiarę w zwycięstwo. Wiedzieliśmy jak istotne to było dla nas spotkanie, ważne trzy czy nawet punkt. Teraz musimy szukać swoich szans w kolejnych bardzo trudnych pojedynkach. 
Igor Kolaković (trener reprezentacji Serbii) – To był bardzo dobry mecz w wykonaniu Amerykanów. Po drugim secie zatrzymaliśmy się, zabrakło nam cierpliwości. Podobnie, jak Dragan nie mogę tego zrozumieć. Popełniliśmy aż 22 błędy w zagrywce, nie zdobyliśmy przy tym ani jednego punktu z serwisu. Z kolei Amerykanie zdobyli 10 punktów bezpośrednio z serwisu i to główny powód naszej przegranej - zbyt wiele prostych błędów. Musimy skupić się na kolejnych dwóch spotkaniach, które będą decydujące.
John Speraw (trener reprezentacji Stanów Zjednoczonych) – Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Wiedzieliśmy jak ważny to mecz. Wczoraj obawialiśmy się, jak zdołamy zregenerować siły po wyczerpującym fizycznie i emocjonalnie pojedynku z Polakami, ale prezentowaliśmy się dziś doskonale. Dzięki tej wygranej sytuacja w grupie dla nas jest bardziej korzystna. Nasz zmiennik Smith wniósł wiele energii do drużyny i świetnej jakościowo gry. Jestem dumny ze swoich zawodników.
David Lee (kapitan reprezentacji Stanów Zjednoczonych) – Czuje się fantastycznie, to wspaniale zwycięstwo i bardzo ważne trzy punkty zdobyte. Wygraną otworzyliśmy sobie drogę do kolejnej rundy. Pierwszy i drugi set były wyrównane, ale potem bardzo szybko wypracowywaliśmy sobie przewagę. Serwis odegrał tu kluczową rolę, niszczyliśmy przeciwnika serwisem. Smith ze swoją szybującą zagrywką pomógł nam wygrać

Triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej wracają do wysokiej formy sprzed kilku tygodni. Świetnie zagrywający Amerykanie po środowym zwycięstwie nad Polską, odnieśli kolejne ważne zwycięstwo pokonując 3:1 (23:25, 31:29, 25:17, 25:21) reprezentację Serbii i przerywając jej imponującą serię 5 zwycięstw.

Mecz dwóch drużyn będących na fali i grających z meczu na mecz lepiej zapowiadał się na świetne, zacięte widowisko i takim faktycznie był, choć tylko w pierwszych dwóch setach. O przewadze jednej lub drugiej drużyny decydowały detale, jak choćby genialna zagrywka Taylora Sandera (dała Amerykanom przewagę  5:4), czy bardzo dobry blok Aleksandara Atanasijevica, dzięki któremu Serbia zeszła na przerwę techniczną prowadząc 8:6. Potem błyszczał w ataku Matt Anderson, a że zespół USA kapitalnie grał w obronie, Amerykanie odrobili straty. Nie zatrzymali jednak  Atanasijevicia: jego potężny serwis  (121 km/h) dał Serbom prowadzenie 19:18, a kolejne ataki sukces w pierwszym secie. Kluczowa w tej partii okazała się także doskonała gra blokiem ekipy Igora Kolakovicia.

Podczas gdy Atanasijević błyszczał po jednej stronie siatki, po drugiej ataki i zdobywane punkty dzielili na siebie Taylor Sander oraz będący w doskonałej formie Matthew Anderson. Ten ostatni z Serbem rywalizował praktycznie w każdym elemencie, łącznie z szybkością zagrywki (119 km/h). To jednak  szybujące serwisy Smitha rozbiły serbskich odbierających i dały Amerykanom aż 4 kolejne piłki setowe. 

- Moim graczom brakuje często koncentracji, mają za dużo wzlotów i upadków zamiast stabilności – powtarza często Igor Kolaković i końcówka drugiego seta jego słowa potwierdziła. Serbowie zdołali wyrównać na 24:24, a ich blok zdawał się być postawionym głównie przez Srecko Lisinaca murem nie do przebicia. Do czasu jednak, gdy przy wyniku 30:29 kolejną szybującą zagrywkę posłał David Smith. To właśnie ona zapewniła Amerykanom wyrównanie w setach, pokazując, że nawet w pojedynku takich bombardierów, jak Atanasijević i Anderson decydująca może być finezja i spryt.

- David wniósł do naszej drużyny masę energii, zagrał doskonałe spotkanie. Bardzo nam dziś pomógł i był niezwykle potrzebny. Tym bardziej, że obawiałem jak mój zespół będzie się prezentował psychicznie i fizycznie po ciężkim meczu przeciwko Polsce – komentował po meczu John Speraw, trener reprezentacji USA.

Przegrana zacięta końcówka drugiego seta musiała pozostać w głowach Serbów na długą przerwę między drugim a trzecim setem, bo po powrocie na boisko nie mogli odzyskać właściwego rytmu, co Amerykanie wykorzystali bezlitośnie, wygrywając tego seta 25:17. W czwartej partii Serbowie próbowali wrócić do równowagi i skutecznie przeciwstawić się świetnie zagrywającym rywalom (10 asów w całym spotkaniu!), ale popełnili zbyt dużo błędów. – Jedna pomyłka pociągała kolejną. Traciliśmy dwa punkty, a zachowywaliśmy się, jakbyśmy stracili 10. Nie rozumiem tego – kręcił głową kapitan Serbów Dragan Stanković.

Toczona wysoko nad siatką bitwa bombardierów obu ekip zakończyła się na remis, bo zarówno Atanasijević, jak i Anderson zdobyli po 20 punktów. Tyle, że to Amerykanin wraz z ekipą wzleciał wyżej, bo wsparcie dał mu tego dnia nie tylko Taylora Sandera (19 oczek), ale także chwalony na każdym kroku David Smith, który zdobył aż 14 punktów, w tym cztery po blokach i 3 po zagrywkach.

- Nie wiem, co się stało w głowach moich graczy. Musimy się teraz pozbierać, bardzo utrudniliśmy sobie walkę o awans – mówił po meczu przybity szkoleniowiec Serbów Igor Kolaković.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej