Katarzyna Gotowiec / Foto FIVB, 30 września 2010

Mistrz świata, Brazylia, wicemistrz, Polska i trzecia drużyna globu, Bułgaria – tak przedstawia się grupa N, która od czwartku rozpocznie zmagania w walce o awans do trzeciej rundy mistrzostw świata we Włoszech. Czy Ancona będzie szczęśliwym miejscem dla reprezentacji Polski? Na to pytanie musimy trochę poczekać, ale na inne spróbował odpowiedzieć trener Daniel Castellani.

Mistrz świata, Brazylia, wicemistrz, Polska i trzecia drużyna globu, Bułgaria – tak przedstawia się grupa N, która od czwartku rozpocznie zmagania w walce o awans do trzeciej rundy mistrzostw świata we Włoszech. Czy Ancona będzie szczęśliwym miejscem dla reprezentacji Polski? Na to pytanie musimy trochę poczekać, ale na inne spróbował odpowiedzieć  trener Daniel Castellani.    

Kolejnym rywalem biało-czerwonych będzie Brazylia. Graliście ze sobą już pięć razy w tym sezonie, czy to lepiej dla nas, czy dla Brazylii?


- Zdecydowanie lepiej dla nas. Brazylia jest zawsze Brazylią, to nadal zespół uważany za najlepszy. Mieliśmy okazję grać z drużyną z najwyższej półki. Może to działać jedynie na naszą korzyść. Poznaliśmy ich rytm, prezentują ogromną jakość gry. Kiedy gra się z jedną drużyną kilka spotkań w niedługim odstępie czasu, dostrzega się rzeczy, których nie sposób dostrzec podczas jednego meczu w długim odstępie czasu. Takie konfrontacje wzmacniają zespół, nie tylko technicznie ale też mentalnie, nawet jeśli trzeba przypłacić te potyczki kilkoma porażkami, zawsze trzeba czerpać z takich spotkań jak najwięcej. W ten sposób nabiera się pewności siebie, doświadczenia i nauki. To działa też w drugą stronę, także oni poznają nasze słabe strony.

W czwartek czeka nas z pewnością  nieco inne spotkanie?

- Nie mam wątpliwości, że będzie to inne spotkanie, zawsze gry towarzyskie są na stopie przygotowań. Teraz rozpoczyna się druga faza mistrzostw świata, każdy chce wygrać, bo każde zwycięstwo przybliża nas do upragnionego celu.  

Trafiliśmy do grupy bardzo mocnej, z trzema silnymi zespołami. Istnieje taka możliwość, że przy złych okolicznościach w niedzielę możemy wracać do domu.

- Istnieje takie zagrożenie, ale nie przyjmuję takiej wersji do wiadomości. Jesteśmy tu po to, żeby pokonać zarówno Brazylię, jak i Bułgarię. Nie liczymy na żadne układy, po prostu musimy zagrać swoją najlepszą siatkówkę. Konsekwentnie wygraliśmy pierwszą fazę, nie przerazili nas rywale w dalszej fazie, dlatego z podniesionymi czołami wyjdziemy na boisko i będziemy grać. Nie tracimy wiary, wręcz jesteśmy pewni tego, że awansujemy dalej. Mamy dobry zespół, wszyscy zawodnicy są w dobrej dyspozycji, atmosfera panuje dobra, jesteśmy szczęśliwi, że póki co wszystko się układa jak trzeba. Będziemy się starali opracować odpowiednią taktykę na najbliższe mecze i wyjść z uśmiechem na ustach i grać swoje.

Niestety zawodnicy narzekają na warunki, jakie panują na tych mistrzostwa, czy to nie wpływa źle na atmosferę i regenerację sił?

- Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić. Jeśli nie wszystko jest tak jak powinno, to staramy się z tym żyć. Warunki rzeczywiście dalekie są od idealnych, czy do tych, do których przywykli zawodnicy na imprezach w Polsce czy w Turcji w ubiegłym roku. Nie jesteśmy tu dla świetnych warunków hotelowych, ale po to, żeby wygrywać.

Ostatnie ważne spotkania z Bułgarią kończyły się na naszą korzyść. To jest nasza przewaga?

- Mentalnie na pewno ma to znaczenie. Jednak ja nigdy nie patrzę na to z punktu widzenia statystyk. Kiedyś może przyjść taki dzień, że wszystko się odwróci. Miejmy nadzieję, że i tym razem wygramy, nie tracimy pewności siebie.

Czy trener już zadecydował kto w czwartek trafi na trybuny?

- Zawsze decydujemy o tym rano, w dniu meczu. Zależy to od tego, kto w danym dniu jest bardziej potrzebny, czy dobrze zagrywający, czy przyjmujący, czy atakujący.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej