- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Reprezentacje - siatkówka
- Seniorzy
- Bartman: kadra to jest wyższe dobro
Patrycja Rzeźniczak, 11 kwietnia 2011
pzps.pl: Poznaliśmy nazwiska zgłoszone na Ligę Światową. W 25-osobowej kadrze nie zabrakło Ciebie i Twojego przyjaciela – Michała Kubiaka. Wasze marzenie się spełni.
Zbigniew Bartman: Ja nie jestem zaskoczony, bo byłem przekonany, że to nastąpi prędzej, czy później. Czy to w tym roku – myślę, że tak. Z przyjmujących raczej nie ma kto odpaść, bo jest nas zaledwie siedmiu, a minimum sześciu musi być w tej ekipie zgłoszonej na Ligę Światową i liczymy na to, że uda się już w tym roku.
- Słyszałam o pewnym zakładzie dotyczącym waszej przyjaźni, która miała nie przetrwać gry w jednym klubie. Mógłbyś zdradzić jakieś szczegóły?
- Nie, nie (śmiech), nie mogę zdradzić szczegółów, ale satysfakcja będzie na pewno. Dla mnie ten zakład był wygrany już w zeszłym roku, gdy tylko on padł. Są dwa zakłady z tą samą osobą. Pierwszy o to, że nie wejdziemy do szóstki – co wykonaliśmy, więc jeden zakład już wygrałem. A drugi to, że nasza przyjaźń się rozpadnie - a tak nie jest. Jesteśmy przyjaciółmi od siedmiu lat i dalej nimi będziemy. Po sezonie razem jedziemy na wakacje, więc nawet nie mamy siebie dosyć. Nie zmęczyliśmy się sobą w tym sezonie (śmiech).
- Będziemy mogli Cię oglądać w Warszawie w następnym sezonie?
- Nie mogę tego obiecać, ani nie mogę powiedzieć, że jestem pewien, że tak będzie, ale na pewno będę chciał zostać w Polsce w przyszłym sezonie. Chciałbym zostać w Warszawie, bo stąd jestem, mieszkam tu i generalnie swoją przyszłość wiążę z tym miastem. Ale czy tu zostanę, nie wiem, bo sam fakt, że w Warszawie jest zespół, który gra w PlusLidze by mnie nie satysfakcjonował. W przyszłym roku chciałbym, żeby Politechnika grała przynajmniej o medale. I to nie o medale, aby wejść do czwórki, tylko walczyć o to, żeby wejść do finału i grać w strefie medalowej.
- Trener Lorenzo Bernardi pewnie widziałby Cię w zespole Jastrzębskiego Węgla…
- Tego nie wiem, trzeba spytać o to trenera Bernardiego (śmiech). Ja podkreślam, że chciałbym zostać w Warszawie, ale przede wszystkim będę się kierował względem sportowym, to jest dla mnie najważniejsze. Myślę, że każdy sportowiec ma swoje ambicje, chce grać o najwyższe cele, medale i je zdobywać. To będzie dla mnie pierwszy warunek – żeby w Warszawie powstał zespół, który będzie gwarantował wysoki poziom sportowy, bo wiadomo, różne rzeczy mogą się w sezonie wydarzyć.
- Był czas, żeby trochę porozmawiać ze swoim idolem?
- Tak! Ja z Lorenzo mam stały kontakt, dzwonimy do siebie regularnie i przynajmniej raz w tygodniu się słyszymy.
- Wróciłeś do naszej ligi po przerwie, czy coś się w niej zmieniło pod względem sportowym i organizacyjnym?
- Wiadomo, jest lepiej. Zawsze się dąży, żeby iść do przodu i podnosić profesjonalizm. Sportowo też jest lepiej, bo wszyscy reprezentanci poza Łukaszem Żygadło grają w Polsce, więc ten poziom też jest wyższy. Już większość nie wyjeżdża za granicę, a poza tym sprowadza się coraz więcej obcokrajowców. Jeszcze nie jest to czołówka światowa, ale jest to taki średni europejski poziom. Kiedyś ci obcokrajowcy byli słabi, teraz są coraz lepsi, a to też ma przełożenie na to, jak nasze rozgrywki wyglądają.
- To na którym miejscu jest PlusLiga?
- Gdyby to było tak, jak w skoku wzwyż, albo w biegu na setkę, żeby można było to tak idealnie, matematycznie wyliczyć, to łatwo byłoby to stwierdzić. Na pewno w tym roku pokazaliśmy, że w europejskich pucharach jesteśmy silną ligą, bo razem z Włochami mieliśmy w nich najwięcej zespołów, które doszły daleko. My, Włosi i Rosjanie, jesteśmy tą grupą, która jest najlepsza – nie ukrywajmy tego. A kto jest pierwszy, ciężko zweryfikować. Jakby była liga europejska, gdzie najlepsze zespoły z każdej ligi grałyby między sobą regularnie, to można by wnioskować, która liga jest najlepsza. Teraz są tylko pojedyncze spotkania w pucharach. Bardzo często padają wyniki na remis, jeden mecz wygrywa jeden zespół, a drugi mecz – drugi i decyduje złoty set.
- Wiesz, co łączy Politechnikę i Resovię?
- Wiem, że tylko my wygraliśmy ze Skrą. Zagraliśmy dobrze i konsekwentnie. Żeby wygrać z Bełchatowem trzeba zagrać bardzo dobrze na zagrywce, utrzymać własne przyjęcie i przy nim wysoką skuteczność w ataku. Jedynie w ten sposób można nawiązać z nimi wyrównaną walkę.
- Czy w naszej lidze zostanie utrzymane status quo?
- Myślę, że tak. Bełchatów zdobędzie mistrzostwo, bo nie ma zespołu w tym sezonie, który jest w stanie pokonać Skrę w trzech meczach. Raz się udało – nam i Resovii, ale żeby wygrać trzy mecze trzeba troszeczkę więcej.
- Pomijając ostatnie spotkania, kiedy ostatni raz miałeś okazję zagrać na pozycji atakującego?
- We Włoszech, w barwach Werony. Był organizowany taki prestiżowy turniej "Silver Cross Cup" i graliśmy w finale z Modeną. Także w sparingach i w meczach ligowych, więc mogę powiedzieć, że w przeszłości zaznajomiłem się z tą pozycją (śmiech). W większym wymiarze praktycznie od 2006 roku nie grałem jako atakujący.
- Powiedziałeś, że w reprezentacji mógłbyś zagrać na każdej pozycji.
- Może to jest takie trochę górnolotne powiedzenie, ale ja się z nim zgadzam – że kadra to jest wyższe dobro i jeżeli trener ma wizję i widzi, że może z kogoś zrobić dobrego zawodnika, ale na innej pozycji, to czemu się sprzeciwiać? Jeżeli to ma wyjść mu na dobre, to czemu nie.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej