Marta Gula, 5 sierpnia 2011

– Czujemy ogromny niedosyt. Liczyłyśmy, że będziemy grać co najmniej w pierwszej ósemce. Zmarnowałyśmy wszystkie szanse – powtarzają jak jeden mąż polskie juniorki, po powrocie z mistrzostwach świata w Peru. Zajęły tam 9. miejsce.

–  Czujemy ogromny niedosyt. Liczyłyśmy, że będziemy grać co najmniej w pierwszej ósemce. Zmarnowałyśmy wszystkie szanse – powtarzają jak jeden mąż polskie juniorki, po powrocie z mistrzostwach świata w Peru. Zajęły tam 9. miejsce.

Polskie siatkarki wypadły poza pierwszą ósemką MŚ, bo w I fazie turnieju nie wygrały żadnego spotkania. Zaczęło się od Korei, która w pierwszym dniu imprezy była lepsza w tie-breaku. Było to w piątek (22 lipca) przed południem czasu lokalnego. Około półtorej doby po tym, jak biało-czerwone dotarły do Trujillo. W Peru zameldowały się prawie jako ostatnie. Ci jednak, którzy dotarli później, z reguły przez około tydzień mieszkali jak nie w Peru, to w krajach sąsiednich. Najczęściej grając sparingi.

– Jakbyśmy wcześniej przyjechały na miejsce, to byśmy wygrały z każdym z zespołów w I rundzie. Dotarło to do nas, gdy kilka dni później zobaczyłyśmy, że możemy wygrać z Serbią czy Rosją. Najbardziej żałujemy tego pierwszego meczu z Koreą – mówiła kapitan naszej reprezentacji Emilia Kajzer, która w kadrze A grała dopiero od majowych kwalifikacji w Serbii.

Porażka z nieznaną wcześniej Koreą nie odebrała Polkom możliwości  awansu. Te jednak nie umiały poukładać swojej gry, popełniały zaskakująco dużo własnych błędów i przegrały dwa kolejne mecze – z USA i Belgią (oba 1:3).

–  Miałyśmy trzy szanse i wszystkie zmarnowałyśmy – mówiła rozczarowana atakująca Zuzanna Czyżnielewska. – O wiele lepsze miejsce było w naszym zasięgu. Na początku byłyśmy mocno zdołowane tymi trzema porażkami. W trakcie turnieju coraz bardziej się umacniałyśmy, po każdym zwycięstwie nabierałyśmy pewności siebie. Każda wygrana dodawała nam sił. II faza była o wiele lepsza – mówiła liderka naszego zespołu.

W II etapie wygrane z Serbią (3:2 )i Egiptem (3:1) pozwoliły walczyć o pierwszą dziesiątkę na świecie. Po przeniesieniu do Limy połowę zespołu dotknęły jednak problemy żołądkowe. Do gry nie nadawały się Kajzer i środkowa Aleksandra Sikorska. Pod wodzą naszej drugiej rozgrywającej Gabrieli Jasińśkiej Polki wygrały dwa ostatnie mecze. 3:1 pokonały skoczne Kubanki. Takim samym wynikiem ograły zniechęcone Rosjanki.

–  Cieszymy się, że wygrałyśmy te ostatnie meczy, by znaleźć się tuż za pierwszą ósemką. W końcu to wciąż pierwsza dziesiątka – zaznaczyła Emilia Mucha. – Wiemy, że stać nas na więcej, ale w Peru tego nie pokazałyśmy. Bardzo liczyłyśmy na tę ósemkę. W końcu nie przez przypadek wygrałyśmy ostatnio dwa razy z wicemistrzyniami Europy – Serbkami czy jedno z dwóch meczów z Rosjankami. Czujemy niedosyt. Miałyśmy większe oczekiwania i chęci, ale nie wszystko poszło po naszej myśli – mówiła nasza przyjmująca.

Dogonić czołówkę

Nasze siatkarki na żywo, tuż przy płycie boiska głównej hali w Limie oglądały finałowe spotkanie Włochy – Brazylia (3:1).

–  W czasie dekoracji było nam przykro. Nawet łezka się w oku zakręciła – wyznała Czyżnielewska. –  Ja dałabym wszystko, by być na ich miejscu. Szkoda, że musiałam oglądać ten mecz z boku – mówiła Dorota Medyńska. – Niestety naszą słabością jest, że popełniamy za dużo błędów własnych. Być może dlatego, że jesteśmy za mało pewne siebie. Przegrałyśmy na otwarcie i to podcięło nam skrzydła – oceniła nasza libero. – Według mnie nie odstajemy jakoś mocno od tych najlepszych zespołów. Nie jesteśmy jednak tak ograne – dodała środkowa Justyna Sosnowska. – Poza tym zabrakło nam w Peru jeszcze dwóch dodatkowych dni aklimatyzacji. Na początku, choć trener kazał nam wytrzymać i kłaść się do łóżek później, ja zasypiałam o 19, bo już nie mogłam wytrzymać – opowiadała „Sosna”.

Najlepsza lekcja

– Po tej imprezie mamy o wiele większą motywację do dalszej pracy. Zobaczyłyśmy, że na świecie jest mnóstwo dziewczyn, które grają na bardzo wysokim poziomie. Kiedyś w przyszłości trzeba będzie znów z nimi rywalizować. Można być od nich lepszym, tylko musimy nad sobą pracować. Ja mam ogromnego kopa motywacji – mówiła w drodze do Polski środkowa Anna Łozowska.

–  Szkoda, że przygoda się już zakończyła, bo nie będziemy się już z dziewczynami widywać – mówiła smutna Sikorska, bo mistrzostwami świata juniorki zakończyły wspólne występy w młodzieżowej reprezentacji Polski. Przed nimi kolejny etap kariery.

–  To będzie dla nas chyba najważniejszy sezon – wejście w seniorką siatkówkę. Ten rok będzie prawdziwą weryfikacją naszych możliwości. Trzeba będzie pokazać na boisku kogo na co stać. Mam nadzieję, że podołamy zdaniu – mówiła Czyżnielewska. Być może nasza atakująca już niedługo ponownie założy koszulkę z orzełkiem na piersi. To właśnie ją trenerzy wskazali jako największą nadzieję na igrzyska w Londynie w 2012 r.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej