Jarosław Bińczyk Fot. PGE Skra Bełchatów, 2 marca 2022

Puchar CEV. Finał nie dla PGE Skry

Jedynym europejskim trofeum, którego nigdy nie zdobyły polskie kluby, jest Puchar CEV. I tak pozostało, bo PGE Skra Bełchatów odpadła w półfinale z Tours VB.

PGE Skra stanęła przed wielką szansą awansu do finału Pucharu CEV, w którym na dodatek zabraknie głównego faworyta - Zenitu Kazań, wykluczonego przez federację. Trzeba było jednak wygrać we Francji, a jeśli przegrać, to 2:3 i liczyć na złotego seta. Wydawało się, że szanse są duże, bo w zespole gospodarzy brakowało Kevina Tillie, mistrza olimpijskiego w Tokio. 

Zaczęło się jednak niedobrze, bo bełchatowianie grali bardzo słabo. W pierwszym secie zrobili aż pięć błędów w ataku, z czego aż cztery były autorstwa Aleksandra Atanasijevicia. Atutem gości powinni być środkowi - mistrzowie świata: Karol Kłos i Mateusz Bieniek. Żaden z nich nie skończył ataku, choć zbijali siedmiokrotnie. Rywale nie pokazywali nadzwyczajnej siatkówki, jednak na PGE Skrę wystarczyło. Podobnie było w drugiej partii. Polski zespół miał lepsze przyjęcie zagrywki, jednak w ofensywie trwała dziwna niemoc. Nie pomogło przebudzenie Bieńka, ponieważ Atanasijević nie potrafił zdobyć punktu nawet przy pojedynczym bloku. Kłos rozgrywał chyba najgorszy mecz w seniorskiej karierze - nie wychodziło mu nic. Psuł zagrywki, w ataku albo był blokowany, albo uderzał w aut.

Slobodan Kovac długo nie robił zmian, ale gdy na początku trzeciego seta Atanasijević oddał rywalom dwa kolejne punkty, zastąpił go Damian Schulz. Wcześniej za Milada Ebadipoura wszedł Robert Täht i PGE Skra zaczęła grać lepiej. Nie bardzo dobrze, lecz na Tours VB to wystarczało. Po bloku Bieńka było 20:14 i nawet niewielkie przestoje nie przeszkodziły jej w zmniejszeniu przewagi. Oprócz reprezentacyjnego środkowego skuteczni byli Dick Kooy i Täht, a do tego doszła lepsza obrona i skuteczne kontry. 

W czwartym secie wrócił Atanasijević i wreszcie zaczął pomagać drużynie. Efektem było prowadzenie 11:7. PGE Skra cieszyła się nim niedługo. Po serwach brazylijskiego środkowego Leandro Nascimento był remis 14:14. Bełchatowianie zdobyli dwa kolejne punkty, jednak to wszystko, na co było ich stać. Wróciła gra z początku meczu - niska skuteczność w ataku i błędy. Znamienna była akcja przy wyniku 17:18, gdy Kooy posłał piłkę cztery metry za linię boczną. 

Tours wygrało i zagra w finale z Vero Volley Monza. Zasłużenie, bo po drodze wyeliminowali włoską Modenę. PGE Skra mocno ułatwiła mu zadanie, oddając aż 36 punktów po własnych błędach (19 nieudanych serwów, sześć nieprzyjętych zagrywek i aż 11 błędów w ataku).

Tours VB - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:21, 25:20, 21:25, 20:25)

Pierwszy mecz: 2:3

Statystyki: https://www-old.cev.eu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=45743&setN=0

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej