MP, 25 lipca 2014

Brak rezerwacji, ptasie odchody na parkiecie i znikające łóżka z pokoi hotelowych - takie niespodzianki czekały reprezentację Polski w Limie, gdzie dziś w nocy rozpocznie się jeden z turniejów World Grand Prix II dywizji.

Niezbyt miła niespodzianka czekała na polskie siatkarki, które wczesnym rankiem zjawiły się na treningu w Coliseo Eduardo Dibos. Boisko było brudne od… ptasich odchodów. Nic dziwnego, bowiem ptaki są stałymi mieszkańcami tej jednej z dwóch największych hal sportowych w Limie.

Wprawdzie nieczystości szybko zostały usunięte przez pracowników, jednak niesmak pozostał. Zresztą do zabawnej sytuacji doszło pod koniec zajęć, kiedy to ptasie jajko wylądowało tuż obok masażysty reprezentacji Łukasza Witczaka.

Z takimi nie do końca sympatycznymi niespodziankami polska drużyna musiała zmierzyć się w Peru już kilkakrotnie.

Już podczas pierwszego dnia pobytu okazało się, że nie dla wszystkich starczyło pokoi w pięciogwiazdkowym hotelu Delfines. Sztab szkoleniowy musiał przenieść się na dwa dni do innego hotelu i dojeżdżać do reszty zespołu taksówkami.

W czwartek menedżer reprezentacji Jakub Bączek spędził niemal pół dnia przy recepcji domagając się wcześniej zarezerwowanych pokoi. Jakby tego było mało z pokoju zajmowanego przez Malwinę Smarzek, Dorotę Medyńską i Darię Paszek podczas ich nieobecności zniknęły… dwa łóżka. Nie do końca serwis hotelowy potrafił wyjaśnić dlaczego tak się stało.

- Mając świadomość, że jednak mentalność Europejczyków jest zupełnie inna od mentalności mieszkańców Ameryki Południowej, byłem przygotowany na to na pewien "szum komunikacyjny." Zakładałem, że Peruwiańczycy będą obiecywać, że za 10 minut coś zrobią, a będą na to potrzebować godzinę. Nie liczyłem się jednak z tym, że nasze prośby nie będą zupełnie realizowane – przyznał menedżer kadry.

Peruwiańczycy starają się być jednak bardzo mili i może z  trochę udawaną życzliwością podchodzą do próśb polskiego zespołu.

- To jest ich taktyka obronna. Po prostu brak kompetencji próbują niwelować uśmiechem i tym, że są sympatyczni i otwarci. Myślę, że nie do końca dba się w tym kraju o szkolenie pracowników - wyjaśnił Bączek.

Pewnym problemem są też dojazdy na trening do hali, które w godzinach szczytu zajmują ponad pół godziny. Zespoły podróżują małymi, troche już wiekowymi autobusami, mogącymi pomieścić zaledwie 24 osoby, co sprawia, że nie wszyscy mogą liczyć na miejsca siedzące.

Obiekt, na którym rozegrany zostanie pierwszy turniej World Grand Prix też pozostawia wiele do życzenia. Wybudowana w latach 80-tych hala może pomieścić sześć tysięcy kibiców. Nie jest ona całkowicie zamknięta, przez co zimą, a taka pora roku jest w tej chwili w Peru, bywa w niej dość chłodno. Podczas porannego treningu było  zaledwie ok. 16 stopni Celsjusza.

Trener Piotr Makowski nie chciał się wypowiadać o organizacji imprezy. - Powiem tak, w Polsce pod tym względem naprawdę jesteśmy daleko do przodu – stwierdził.

W piątek o godz. 23.40 (czasu warszawskiego) biało-czerwone pierwszy sprawdzian w WGP z Belgią.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej