- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Nikodem Wolański: dużo mi dała praca z Danielem Castellanim
Angelika Knopek, 3 października 2017
Rozpoczęły się rozgrywki I ligi mężczyzn. Jednym z kandydatów do zwycięstwa i awansu do PlusLigi jest zespół Stali Nysa. O swoim pobycie w Belgii, nowej drużynie i celach na nadchodzący sezon opowiedział młody rozgrywający tego klubu, Nikodem Wolański.
pzps.pl: Na początek wróćmy do poprzedniego sezonu, w trakcie którego broniłeś barw Noliko Maaseik. Skąd decyzja o wyjeździe do Belgii?
Nikodem Wolański: Wcześniejszy sezon spędziłem w Bydgoszczy, ale niezbyt wiele tam pograłem. Szukałem dla siebie miejsca, w którym mógłbym grać i się rozwijać, a szczerze mówiąc, nie bardzo widziałem wtedy takie miejsce w Polsce. Obserwowałem ligi zagraniczne, śledziłem mecze w Internecie, więc miałem pewne rozeznanie, jak to wszystko wygląda. Pomyślałem o Belgii, bo nie ma co ukrywać – liga belgijska jest słabsza od polskiej. Bardzo pomógł mi Kévin Klinkenberg, z którym złapałem dobry kontakt jeszcze za czasów gry w Bydgoszczy. To on dał mi znać, że Daniel Castellani szuka drugiego rozgrywającego do swojej drużyny. Sezon w Belgii jest bardzo długi, wliczając sparingi, rozegraliśmy około pięćdziesięciu meczów, dlatego jeszcze przed startem rozgrywek wiedziałem, że będę dostawał szanse na grę. I faktycznie tak było, w rozgrywkach Ligi Mistrzów dwukrotnie wyszedłem na boisko w podstawowym składzie.
Jak oceniasz ten sezon? Czujesz, że pomógł Ci się rozwinąć?
Zdecydowanie. Bardzo dużo dała mi osoba Daniela Castellaniego, który jest naprawdę świetnym trenerem. Ma dużą wiedzę na temat siatkówki i wie, jak ją przekazać. Potrafił wychwycić różne detale w naszej grze, które potem poprawialiśmy na treningach. Nigdy nie było tak, że trener wytknął nam nasze błędy, a potem nas z nimi zostawił. Jeżeli ktoś miał z czymś problem, to zostawał po treningu i na tej konkretnej rzeczy się skupiał. Daniel miał takie podejście: „im młodszy, tym więcej trenuje”, a jako, że byłem tam właśnie jednym z tych młodszych zawodników, to trener nie musiał nawet mówić, kto ma po treningu zostać w hali. Wiadomo było, że ja się w tej grupie znajdę i mi to odpowiadało. Dzięki temu sezonowi spełniłem swoje marzenie o grze w Lidze Mistrzów, zobaczyłem jak się gra za granicą. Na pewno jeszcze kiedyś chciałbym wyjechać, bo rozwinąłem się nie tylko jako zawodnik, ale także jako człowiek, poprawiłem swój angielski i poznałem wielu ciekawych ludzi.
Czy Twoim zdaniem Belgia to dobry kierunek dla młodych graczy?
Myślę, że jeżeli ma się okazję zagrać w klubie z PlusLigi, nawet w takim z dołu tabeli, to ja osobiście wybrałbym grę w Polsce. Jesteśmy Polakami i to my musimy stanowić o sile naszej ligi. Jeżeli jednak nie ma takiej szansy, to Belgia na pewno jest ciekawym kierunkiem. Polscy zawodnicy mają w tym kraju renomę, Belgowie wiedzą, że w Polsce siatkówka jest popularna i często zastanawiają się, jak to możliwe, że na mecze przychodzi tak wiele osób. Niektórzy moi koledzy z drużyny nie mieli wcześniej okazji zagrać w Polsce i bardzo cieszyli się na wyjazd na Ligę Mistrzów do Kędzierzyna-Koźla. Mieliśmy za sobą ciężkie dni, bo dwa dni wcześniej przegraliśmy mecz o finał Pucharu Belgii, i choć z ZAKSĄ przegraliśmy 0:3, to ten mecz w Polsce był dla nas szczególny, można powiedzieć, że trochę na osłodę. W Belgii można znaleźć dla siebie klub, nawet jeżeli nie jest się jakimś szczególnie wybitnym zawodnikiem, a warunki finansowe są raczej dosyć zbliżone. Na pewno każdy będzie zadowolony, szczególnie na początku swojej drogi, tak że na pewno jest to kierunek warty polecenia. Tutaj młodzi zawodnicy, tacy jak na przykład Piotrek Orczyk, mogą się wybić, wielu z nich przeszło do ligi francuskiej, czy nawet do PlusLigi. Nowy zawodnik Resovii, Elviss Krastins w poprzednim sezonie grał w Antwerpii.
Jakie różnice, poza poziomem rozgrywek, zauważyłeś pomiędzy ligą polską a belgijską?
PlusLiga organizacyjnie stoi na dużo wyższym poziomie. W Belgii nie na każdym meczu rozkłada się teraflex, tak naprawdę, to jest on może na trzech obiektach. Nie ma ledowych band reklamowych wokół boiska, na mecze nie przychodzi tylu kibiców. Niektóre kluby rozgrywają mecze na wręcz szkolnych halach, chociaż to też ma w sobie pewien urok. Odmienną rzeczą jest też to, że prawie na każdy mecz jeździliśmy klubowymi samochodami, a nie wspólnie autokarem. Nie wyjeżdżaliśmy dzień wcześniej, ale to było spowodowane tym, że Belgia jest małym krajem. Jedynie do Roeselare jeździliśmy busem, bo to był nasz najdłuższy wyjazd. Organizacyjnie nie ma się do czego przyczepić, bo Maaseik, tak jak i Roeselare, to pod tym względem kluby z europejskiej czołówki.
Po zakończeniu sezonu miałeś trochę czasu na urlop. Jak spędziłeś sezon wakacyjny?
Jak co roku – bardzo aktywnie. Pochodzę z Częstochowy, a w swoim roczniku trafiłem na bardzo fajnych chłopaków, z którymi zdobyłem dwa razy wicemistrzostwo Polski kadetów i dwa razy mistrzostwo Polski juniorów. Wszyscy byliśmy z Częstochowy lub okolic, ale z racji grania rozjechaliśmy się po całej Polsce. Kiedy wracamy do domu na wakacje, to często gramy w plażówkę czy piłkę nożną. Musiałem też uzupełnić zaległości związane z moimi studiami. Wakacje spędziłem aktywnie, ale bez jakiegoś szczególnego zwiedzania, odwiedziłem też chłopaków w Bydgoszczy, ale większość czasu spędziłem w Częstochowie, bo się stęskniłem. Praktycznie cały rok nie byłem w kraju, w domu byłem tylko przez cztery dni w ciągu sezonu.
W nadchodzącym sezonie będziesz zawodnikiem klubu z Nysy. Dlaczego zdecydowałeś się na przenosiny do pierwszej ligi?
Obserwowałem to, co się dzieje w PlusLidze, patrzyłem jakich rozgrywających kontraktują kluby. Nie czułem się lepszy od żadnego z nich, a chciałem grać, dlatego plan był taki, że albo w dalszym ciągu będę grał za granicą, bo Noliko chciało przedłużyć ze mną kontrakt, albo zdecyduję się na jakiś ciekawy projekt pierwszoligowy. Myślę, że taki właśnie powstał w Nysie. Zawodnicy, którzy mnie otaczają, prezentują ciekawy poziom sportowy i na pewno zrobimy wszystko, żeby ten sezon się jakoś fajnie zakończył, żeby każdy z nas miał powody do zadowolenia.
Jakie cele zostały postawione przed Waszą drużyną?
Wiadomo, że z boku mówi się głównie o tym, że mamy wygrać pierwszą ligę i awansować do PlusLigi. Szczerze mówiąc, nie lubię o tym rozmawiać, ja mam swoje osobiste cele na ten sezon i na nich chcę się skupić. Oczywiście, moje cele łączą się z celami całej drużyny. Możemy do czegoś dążyć, ale nie ma co sobie z góry zakładać, że coś się zrobi. Ani my nie jesteśmy robotami, ani po drugiej stronie siatki nie staną słabe zespoły, tylko drużyny, które też będą walczyły o awans. Zawsze też znajduje się taka drużyna, na którą nikt nie stawiał, a która wystrzeliła z formą. Nie ma się nad czym zastanawiać, po prostu trzeba robić swoje i wygrywać każdy mecz. Na awans składa się wiele rzeczy, wygrane spotkania, zdrowie, ale też troszeczkę szczęścia.
Jak oceniłbyś dotychczasową współpracę z nowym trenerem nyskiego klubu, Piotrem Łuką?
Ciężko oceniać kogoś po miesiącu pracy, a ja też nie jestem tu od oceniania, tylko od trenowania i robienia tego, co trener mówi. Podoba mi się to, że Piotr jest otwarty na nasze zdanie na temat treningów. On sam był zawodnikiem, który grał na dobrym poziomie, miał niezłych trenerów, od których wiele się nauczył, pozbierał to wszystko i teraz tę wiedzę nam przekazuje. Zobaczymy, jak to będzie w trakcie sezonu, jak będziemy radzić sobie w trudnych momentach. Każdej drużynie zdarzają się dołki i rolą trenera jest wtedy wyciągnięcie z nas maksimum, żeby te gorsze okresy trwały jak najkrócej. Na tę chwilę wszystko jest w porządku, jestem zadowolony.
Jaka atmosfera panuje w Waszym zespole?
Na dwutygodniowym obozie mieliśmy okazję pobyć ze sobą przez dłuższy czas. Na końcu było faktycznie już delikatne zmęczenie materiału, ale to naturalne, każdy ma swoje sposoby na spędzanie wolnego czasu, bo jednak nie da się bez przerwy siedzieć w swoim towarzystwie i na siebie patrzeć. Jeżeli chodzi o zgranie drużyny, to wiadomo, że nie jest to łatwe, jeżeli ma się co sezon innego rozgrywającego, ale od tego są właśnie te wakacyjne miesiące, by to zgranie wypracować. Zespół mamy bardzo wyrównany, na kilku pozycjach ciężko na tę chwilę nawet powiedzieć, kto będzie w podstawowym składzie. To duży plus dla drużyny, bo nawet na treningach, kiedy gramy sześciu na sześciu, widać, że każdy walczy o swoje miejsce.
Jak wyglądały Wasze przygotowania?
Na początku przez trzy tygodnie trenowaliśmy na własnych obiektach, ćwiczyliśmy na siłowni i chodziliśmy po górach. Mieliśmy też ćwiczenia w hali i w sumie dosyć szybko przeszliśmy do gry w siatkówkę, bo w szóstkach zaczęliśmy grać już w drugim tygodniu przygotowań, a to zdarza się rzadko. Mi akurat bardzo się to podobało, bo najważniejsze jest zgrywanie się na siatce i ćwiczenie wszystkich zagrań i ustawień. Później pojechaliśmy na obóz do Kielnarowej, gdzie zagraliśmy trzy sparingi. Pierwszy, z drużyną z Zawiercia, przegraliśmy 0:3 i wygraliśmy dodatkowego, czwartego seta. Drugi mecz, przeciwko zespołowi z Sanoka wygraliśmy 3:0, ale czwartego seta przegraliśmy na przewagi, chociaż byliśmy blisko zwycięstwa 4:0. Na koniec wygraliśmy z BBTS-em Bielsko-Biała 3:1. Fajnie, że zagraliśmy dwa sparingi z PlusLigą. Myślę, że nie zaprezentowaliśmy w nich ze złej strony. Mimo że z Zawierciem przegraliśmy, to nie było widać dużej różnicy poziomów, wyniki były bardzo wyrównane. Wiadomo, że rezultat to sprawa drugorzędna, bo i oni, i my byliśmy w ciężkiej siłowni i pewnie inaczej mogłoby to wyglądać za miesiąc, ale i tak to był taki pozytywny impuls do dalszej pracy.
Jak spędziliście czas przed startem I ligi?
Po zejściu z obciążeń i rozpoczął się ten najfajniejszy czas w sezonie - gra w turniejach. Byliśmy we Wrześni, a tydzień przed startem ligi zagraliśmy w Nysie w Memoriale Zdzisława Kiczyńskiego.
W siatkarskim świecie sławna jest atmosfera panująca w „nyskim kotle”, gdzie rozegracie pierwsze spotkanie. Miałeś okazję kiedyś tu zagrać?
Miałem, najpierw w rozgrywkach młodzików, a później gdy byłem uczniem pierwszej klasy liceum w SMS-ie Spała. Wiadomo, kibice trochę na nas pokrzyczeli, ale w meczu z tak młodymi zawodnikami chyba nie było aż takich emocji. Można powiedzieć, że dużo więcej słyszałem o atmosferze, niż ją odczułem. Nie mogłem się doczekać pierwszego meczu, ale nie tylko ze względu na klimat spotkania. Poza tym, raczej nie zagramy tam wiele meczów, bo niebawem gotowa do użytku ma być nowa hala. W pierwszy dzień byliśmy zobaczyć, jak ona wygląda, ale jeszcze na niej nie trenowaliśmy. Przyzwyczajenie się do niej też na pewno chwilę nam zajmie, szczególnie, że te obiekty w ogóle nie są do siebie zbliżone.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej