Marta Gula, 19 sierpnia 2011

- Jesteśmy w lepszej formie niż w dotychczas rozegranych turniejach. Pokazałyśmy, że zasługujemy na to, być w półfinale. Choć po porażce z Serbią większość z nas nie wierzyła w awans - mówiła kapitan reprezentacji Polski kadetek, która w sobotę zagra z Chinami w półfinale mistrzostw świata w Ankarze.

- Jesteśmy w lepszej formie niż w dotychczas rozegranych turniejach. Pokazałyśmy, że zasługujemy na to, być w półfinale. Choć po porażce z Serbią większość z nas nie wierzyła w awans - mówiła kapitan reprezentacji Polski kadetek, która w sobotę zagra z Chinami w półfinale mistrzostw świata w Ankarze.

Nie po raz pierwszy w Ankarze warzyły się losy medalu polskiej drużyny. W maju ostatniego dnia fazy grupowej pokonały Hiszpanki i czekały na zwycięstwo Serbek z Turcją. Gospodynie wygrały jednak pewnie 3:1. Polkom pozostała walka o miejsca 5-8 (ostatecznie zajęły 5. miejsce). Tym razem - znów w hali Baskent i znów przez Serbki - padły nasze nadzieje na pierwszą czwórkę MŚ. Siatkarki z Bałkanów pokonały nasz zespół 3:1. Tylko zwycięstwo Japonii z Brazylią mogło dać naszym awans.

- Po porażce z Serbią kompletnie nie spodziewałam tego, że możemy awansować. Wolałam się nie nastawiać, że Japonia wygra, bo lepiej się miło zaskoczyć, niż niemiło rozczarować. Poza tym, na ME nauczyłyśmy się, że nie należy na nikim polegać - mówiła nasza kapitan Iga Chojnacka.

Nie wszystkie siatkarki chciały śledzić wynik ostatniego meczu II fazy. Większość zasiadła na korytarzu przed jednym laptopem obserwując zmieniące się na żywo punkty. - Bardzo przeżywałyśmy ten mecz i trzymałyśmy kciuki za Japonki. Podłamała nas ich porażka w trzecim secie do 15. Ale ja dalej wierzyłam - mówiła Ewelina Janicka. - Pod koniec kolejnego seta nagle przerwało nam połączenie z internetem. Nie mogłyśmy już sprawdzić wyniku od stanu 17:11 dla Japonek! Wtedy Iga zadzwoniła do swojej mamy, która podawała nam informacje na bieżąco. To było straszne. W końcu Iga wykrzyczała tylko "tak" i zaczęłyśmy skakać i płakać z radości! Rzucać się na siebie. Potem przywitałyśmy Japonki i podziękowałyśmy im za mecz - mówiła nasza środkowa.

Dzięki komu ten awans?
Żeby ten "cud" mógł stać się faktem, trzeba było na niego solidnie zapracować. To nie dzięki Japonkom Polki znalazły się w najlepszej czwórce MŚ. Już dzień wcześniej w meczu z Brazylią były o krok od wygrania 3:1 (przegrały 2:3). To one jako pierwsze 3:1 pokonały Japonki, które awansowały przecież jako lider grupy D. Cztery punkty Polki wywalczyły sportowo.

- W tym etapie dużo lepiej zagrałyśmy zagrywką. To się sprawdza, że jak zespół dysponuje dobrym serwisem, to wygrywa. Dzięki temu łatwiej grałyśmy w bloku. Do wyżej wystawianych piłek dochodziły nasze środkowe i to ułatwiało nam grę - wyjaśniała nasza przyjmująca Martyna Grajebr.

- W II fazie zagrałyśmy trzy naprawdę dobre mecze. Utrzymać taki wysoki poziom wcale nie jest łatwo. Po tym etapie czujemy się na tyle mocne, że realnie myślimy o medalu, a nawet zagraniu w finale - dodała Aleksandra Wójcik. - Mogło się wydawać, że po łatwiejszej pierwszej fazie (w grupie A z Algierią, Egiptem i Turcją - przyp. red.), możemy sobie nie dać rady w walce z silnymi zespołami o półfinał. Udowodniłyśmy jednak wszystkim, że z każdym przeciwnikiem potrafimy podjąć walkę i nawet wygrać - podkreśliła nasza podstawowa przyjmująca.

- Nasze dwa mecze z Japonią i Brazylią pokazały, że zasługujemy na to, by być w czwórce. Gramy w turnieju lepiej, niż niż na ME. Jesteśmy w formie - zapewniła Chojnacka.

Ostudzić emocje
- Dobrze, że po takich emocjach i walce, dziś mamy wolne. Jesteśmy zmęczone i fizycznie, i psychicznie - przyznała nasza atakująca Natalia Strózik, której w grze przeszkadza nadciągnięty mięsień dwugołowy uda. Na szczęście to jedyny uraz w naszej ekipie. - Trener jeszcze rozmasuje nogę i wszystko będzie ok. Choćby mi miało urwać nogę, bede grać - zapewniła Strózik.

W walce o finał Polki zmierzą się z Chinkami. Wysokie Azjatki nie przegrały w turnieju jeszcze żadnego spotkania i są głównymi faworytkami do złotego medalu.

 - Nie może nas zawieść głowa. Jeśli się "zagotujemy", będziemy popełniały masę błędów i zaczną się pojawiać nasze słynne przestoje. Jeśli nie damy się zjeść nerwom, będzie dobrze - zapewniła Ewelina Tobiasz. - Nie możemy podejść do tego spotkania zbyt emocjonalnie. Trzeba maksymalnie się skoncentrować, bo jutro czeka nas najważniejszy dotychczas mecz w życiu! - dodała Wójcik.

Początek meczu Polska - Chiny o 18 czasu polskiego. O 15.30 w pierwszym półfinale Turcja podejmie Serbię.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej