Marta Gula, 11 sierpnia 2011

Brak mobilizacji bywa groźniejszy niż sam przeciwnik. Polskie kadetki muszę zmotywować się na spotkanie z egzotycznym Egiptem, od którego zaczną występy w mistrzostwach świata w Ankarze. – Dziewczyny zarzekają się, że nie popełnią tego błędu, co na mistrzostwach Europy. Wtedy porażka w pierwszym meczu kosztowała nas wejście do strefy medalowej – przypomniał trener Andrzej Peć.

Brak mobilizacji bywa groźniejszy niż sam przeciwnik. Polskie kadetki muszę zmotywować się na spotkanie z egzotycznym Egiptem, od którego zaczną występy w mistrzostwach świata w Ankarze. – Dziewczyny zarzekają się, że nie popełnią tego błędu, co na mistrzostwach Europy. Wtedy porażka w pierwszym meczu kosztowała nas wejście do strefy medalowej – przypomniał trener Andrzej Peć.

Marta Gula: Dziewczyny już zdobyły złoty medal Mistrzostw Europy Wschodniej, zajęły 4. miejsce na ME, piąte na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF). Ten zespół daje nadzieje, że znów poczujemy słodki smak sukcesu?

Andrzej Peć, trener reprezentacji Polski kadetek: Z pewnością jest to zespół, który będzie się liczył w Europie i na świecie. To perspektywiczna drużyna. Drzemie w niej ogromny potencjał. Na ostatnich mistrzostwach Europy zajęliśmy piąte miejsce. Jeśli na kolejnych nam się nie poszczęści i też nie zdobędziemy medalu, ale będziemy blisko europejskiej czy światowej czołówki, będzie to dla dziewczyn bardzo cenne doświadczenie na przyszłość. Zaowocuje tym, że parę zawodniczek z tego rocznika będzie w przyszłości stanowiło o sile naszej reprezentacji. W turniejach wszystko zależy od drabinki, na kogo się trafi, jak się to poukładają pary w ćwierćfinałach, półfinałach.

- To brzmi tak, jakby medale były w tym wszystkim drugoplanowe. Najważniejsze, żeby się ogrywały z pożytkiem dla reprezentacji seniorskiej w przyszłości.

- Medale są ważne i każdy chce je zdobyć, ale trzeba też być realistą. Często kibice zarzucają trenerowi, że nie zakłada, że zespół jedzie po medale. „Co to za trener, skoro skazuje zespół na porażki?”. Z drugiej strony, jeśli trener zapowiada medal, a drużyna zajmuje ósme miejsce, znów są pretensje, że nie dotrzymał słowa. Rola kibica jest czasami nieadekwatna do tego, co się dzieje w reprezentacji. My staramy się podchodzić do tego bardziej realistycznie. Mobilizujemy dziewczyny do tego, żeby wygrywały każdy mecz, grały jak najlepiej. Jeżeli jesteśmy pewni, że możemy powalczyć o medale, to takie zadania przed nimi stawiamy. Tak było na ostatnich ME kadetek. Wtedy byłem świadomy tego, że dysponuję zespołem, który może się włączyć do walki o medale i może rzeczywiście stanąć na podium. To nie były moje wyimaginowane przemyślenia, a realistyczna ocena zespołu, który mam.

- A jak Pan ocenia swój zespół, który za chwilę zacznie grę na MŚ?

- Z Egiptem, Algierią i Turcją w grupie zakładam awans do pierwszej ósemki. Później wszystko będzie zależeć od tego, na kogo trafimy. Droga do medali może nam się ułożyć dość prosto, ale też możemy trafić np. na Brazylijki i Chinki. Tak naprawdę jednak nie ma zespołów niepokonanych. W sporcie, zwłaszcza młodzieżowym, wszystko jest możliwe. Furtka do medali jest otwarta. Pytanie, kto na kogo trafi w turniejowej drabince.

- W Trabzonie na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy Pańskie zawodniczki pokazały, że siatkarsko już trochę dojrzały?

- To było kolejne cenne doświadczenie. Niemniej, dziewczyny same przyznały, że w tym turnieju zabrakło im pokory, mobilizacji. Wygrane kwalifikacje, czyli wyeliminowanie Rosji z ME, walka z Serbią i Turcją o wejście do czwórki ME, samo pokonanie Turczynek przed ich publicznością w fazie grupowej, jako jedyni zresztą w turnieju, z jednej strony dało naszym zawodniczkom świadomość, że są mocne, z drugiej wywołało zbyt dużą pewność siebie. Wdarła się jakaś nonszalancja. Okazało, że w każde zwycięstwo trzeba włożyć ogrom sił i koncentracji. Czy się tego nauczyły, zobaczymy dopiero na tym turnieju.

- Czy w takim razie obawia się Pan ich postawy w pierwszym meczu MŚ? Z egzotycznym i po prostu łatwym rywalem – Egiptem?

- Dziewczyny się zarzekają, że nie popełnią tego błędu, co na ME, kiedy porażka ze Słowenią 2:3 kosztowała nas miejsce w strefie medalowej. Wiedzą, że ten mecz będzie mógł decydować o tym, jak ten turniej będzie wyglądał dla nas później. Mamy świadomość tego, że z Turcją będziemy walczyć o pierwsze miejsce w grupie. To oznaczałoby, że w kolejnej fazie gralibyśmy z dwoma zespołami z drugich miejsc z grup B i D i liderem grupy C. Wychodząc z drugiego miejsca trafiamy na dwa zespoły z pierwszych miejsc i drugą drużynę grupy C (w II fazie zespoły trafią do grup E i F wg. schematu A1 + B2 + C1 + D2 i A2 + B1 + C2 + D1. Polki rywalizują w grupie A – przyp. red.). Myślę też, że dziewczyny będą chciały się zrewanżować Turczynkom za dwie porażki z EYOF i będą mocno chciały pokazać swoją najlepszą siatkówkę. Czasami za bardzo martwimy się tym, co zagra przeciwnik, zamiast skupić się na własnej grze. Żeby to, co trenowaliśmy, wychodziło na boisku. Zamiast przejść do ataku, to my się bronimy, a to nie jest dobra droga do zwycięstwa. Będziemy oczywiście chcieli poznać przeciwnika, ale ja będę naciskał na to, byśmy grali to, co do tej pory ćwiczyliśmy, żeby nasze najlepsze argumenty były widoczne na boisku.

- Przyznam, że byłam bardzo zaskoczona wynikiem ostatniego meczu z Turczynkami. Gładka porażka do 15, 20 i 13. Skąd taki wynik?

- Obserwując przebieg całego turnieju, było widać, że poszczególne sety wygrywają zespoły, które dysponowały lepszą zagrywką. Mówię nie tylko o naszych meczach. Kto zagrywał, ten wygrywał. Podejrzewam, że podobnie będzie  na tych mistrzostwach. Dlatego musimy poprawić zdecydowanie element przyjęcia. Na ME nieźle wypadliśmy i stąd była dobra gra na siatce. Na EYOF-ie dużo piłek było niedokładnych. Wystawy szły wysoko, były czytelne dla przeciwnika.

- Na zgrupowaniu skupiliście się więc na przyjęciu i zagrywce?

- Po powrocie z Trabzonu na przygotowania mieliśmy tylko tydzień. W tym czasie nikt nie jest w stanie poprawić dany element. Można dokonać jakiś kosmetycznych zabiegów. Koncentrowaliśmy się oczywiście na tym, ale i na zmianach kierunków ataku, bo tego też nam brakowało na EYOF-ie. Po dobrym przyjęciu trzeba jeszcze ominąć blok przeciwnika. Poza tym dokonałem zmiany na pozycji libero. Magda Kuziak, która pojechała na Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy przyjmowała w turnieju na poziomie 37%. Tutaj jest z nami Ania Korabiec, która na zgrupowaniu miała przyjęcie ok. 50-60%. Bardzo dobrze wypadła też na ME – średnio powyżej 50%. Je powrót na boisko zdecydowanie nam pomoże. Poza tym nastąpiła zmiana na pozycji atakującej. W miejsce Zuzanny Pieczki wróciła Patrycja Flakus, która była z nami na ME. W czasie przygotowań była zdecydowanie skuteczniejsza. Myślę, że lepsze przyjęcie i wzmocnienie gry na siatce pomoże nam wypaść o wiele korzystniej.

- Patrycja Flakus wróciła do Ankary, choć w maju, w tym samym miejscu, w czasie ME Pana zawiodła.

- Dlatego nie pojechała na EYOF. Przed tamtą imprezą była w dobrej dyspozycji, ale jednocześnie w podobniej jak Zuza. Chciałem dać tej drugiej szansę, żeby miała swoje pięć minut. Poza tym chciałem ocenić, która z nich będzie bardziej przydatna i może więcej pomóc na MŚ. Niezabranie Patrycji do Trabzonu wpłynęło na nią pozytywnie. Jest bardziej zmotywowana do pracy, inaczej prezentuje się na treningach. To, że jest tu z nami, to konsekwencja jej zachowania po EYOF-ie. To zupełnie inna dziewczyna niż na ME. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

Początek meczu Polska – Egipt w piątek o 11.30 czasu polskiego. W kolejnych dniach Polki zagrają z Algierią i Turcją.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej