Filip Grądek/Elżbieta Poznar, fot. FIVB, 28 września 2018

MŚ: Brazylia - USA 3:0

W Turynie zakończył się ostatni mecz III rundy mistrzostw świata w grupie I. Rywale, czyli reprezentacje Stanów Zjednoczonych oraz Brazylii, już wcześniej zakwalifikowały się do fazy półfinałowej, a stawką była kolejność w grupie i, co za tym idzie, prawdopodobieństwo trafienia na Serbię lub Polskę w 1/2 finału.

Wyniki wszystkich meczów można śledzić na żywo na naszej stronie: http://statystyki.pzps.pl/pl/volleyball/world-championship,398/32296/matches?stage=0&round=0

Oba zespoły już wczoraj wiedziały, że zagrają w półfinale turnieju, po pewnym zwycięstwie Stanów Zjednoczonych nad Rosją. Nikogo nie zdziwił więc fakt, że drużyny zameldowały się na boisku w rezerwowych składach. Początek spotkania to sporo błędów własnych po obydwu stronach siatki. W drugiej części pierwszej odsłony Brazylijczycy, dzięki świetnej serii Douglasa na zagrywce odskoczyli Amerykanom na 18:12. Taylor Averill przerwał feralną passę swojej drużyny, a Kawika Shoji dołożył asa serwisowego, jednak nie powstrzymało to ich rywali przed pewnym wygraniem tego seta. Potężnym atakiem ze środka popisał się Jeffrey Jendryk, dokładając również punkt blokiem, ale to Brazylia zwyciężyła 25:20, po efektownym zbiciu Evandro z prawej strony. 

Żadna z drużyn nie stresowała się wynikiem tego meczu, ale to ponownie Canarinhos objęli kilkupunktowe prowadzenie i na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:3. Trener John Speraw nie zdecydował się na dokonanie zmian w swoim składzie, pozwalając rezerwowym na sprawdzenie się w warunkach meczowych. Po drugiej stronie boiska w ataku brylował Evandro, którego ataki robiły wrażenie na kibicach zgromadzonych w Pala Alpitour. Drużyna Stanów Zjednoczonych poprawiła swoją skuteczność w bloku, zmniejszając swoją stratę do trzech punktów przy 11:8, ale bardzo szybko Brazylijczycy powiększyli przewagę do 16:9. Blok po raz kolejny okazał się lekarstwem na atak zawodników z Południa, a Amerykanie zdołali odrobić straty i zbliżyć się na dwa punkty przy 19:17. Rozluźnieni Brazylijczycy szybko jednak doprowadzili seta do końca (25:18). 

Pięciopunktowym prowadzeniem rozpoczęli podopieczni trenera Marcelo Fronckowiaka, a wszystko za sprawą dobrego serwisu Williama. Reprezentanci Stanów Zjednoczonych praktycznie nie istnieli na parkiecie, a Brazylia powiększała swoją przewagę, aż do 16:9 przy drugiej przerwie technicznej. Amerykanie poprawili trochę swoją grę w ataku, na środku po raz kolejny dobrze zaprezentował się Averill, który również chwilę później zaserwował asa i mocną serią w polu zagrywki poprawił wynik na 17:14. Szybko jednak przypomniał o sobie Evandro, atakując przez podwójny blok, a ze środka zameldował się Isac. Żadna z drużyn nie prezentowała pięknej siatkówki i kibice w turyńskiej hali obserwowali grę błędów rezerwowych w końcówce trzeciego seta. Mecz zakończył autowy atak Taylora Averilla przy stanie 25:19. 

- Zagraliśmy dzisiaj bezpiecznie, nie na maksimum na naszych możliwosci, ale pokazalismy się z dobrej strony w ataku i będziemy myśleć o kolejnych meczach - powiedział po spotkaniu najlepiej punktujący (19) zawodnik meczu - atakujący Canarinhos Evandro M. Guerra (więcej wypowiedzi pomeczowych tutaj).

Brazylia - USA 3:0 (25:20, 25:18, 25:19)

Brazylia: Eder, William, Mauricio Souza, Douglas, Kadu, Evandro, Thales (libero) oraz Bruno, Maique (libero), Wallace, Lucas Loh, Isac

trener: Marcelo Ricardo Fronckowiak

USA: Jendryk, K. Shoji, McDonnell, Patch, Langlois, Averill, Watten (libero)

trener: John Speraw

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej