Justyna Żółkiewska, 18 października 2017

Miłosz Hebda o swoim debiucie w Serie A

Miłosz Hebda rozpoczął swój pierwszy sezon we włoskiej Serie A od wyjazdowej porażki 0:3 z Azimutem Modena Volley. BCC Castellana Grotte, którego barwy reprezentuje polski przyjmujący, dobre wrażenie pozostawiła po sobie dopiero w ostatnim secie spotkania, ale to nie wystarczyło, by przedłużyć mecz.

pzps.pl: Ciężko się gra takie mecze, gdzie chcesz dać z siebie wszystko, ale rozum podpowiada, że nie masz zbyt dużych szans?
Miłosz Hebda: Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko i że ugranie tutaj jakiegokolwiek seta byłoby czymś dużym. O pierwszych dwóch partiach nie ma o czym mówić, a w trzeciej było trochę naszego szczęścia i farta, a u nich cały czas kontrola sytuacji. Widać było, że w końcu nam się to szczęście skończy i to oni zakończą mecz. Pierwsze dwa sety ustawiła zagrywka. W polu serwisowym staje jeden po drugim i bije równie mocno, więc nie ma o czym mówić.

Jak się zaczyna sezon w tak specjalnym dla włoskiej siatkówki miejscu, jakim jest PalaPanini w Modenie?
Była naprawdę super atmosfera i szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że przyjdzie na nas aż tyle ludzi. Z drugiej strony to pierwszy mecz w sezonie w Modenie, więc pewnie ludzie chcieli zobaczyć nowy zespół.

Po sezonie w Lotosie Treflu Gdańsk zupełnie znikąd wylądowałeś w beniaminku LegaVolley. Jak do tego doszło?|
Chciałem coś zmienić i dogadaliśmy się w klubie, że raczej nie chcę zostać na następny sezon w Polsce. Bardzo chciałem trafić do Włoch, ale wiedziałem, że nie będzie to takie proste. Udało się i z tego naprawdę bardzo się cieszę. Jest naprawdę super.

Odpadliście już z Pucharu Włoch, do tego sezon zaczynacie niezbyt dobrze, ale teraz przynajmniej możecie się skupić na przeciwnikach w waszym zasięgu.
Nie celujemy w to, żeby przyjeżdżać do Modeny i punktować. Chcielibyśmy po prostu gdzieś te punkty zbierać. Jeszcze aż tak dobrze nie znam ligi, ale na przykład może w Latinie czy w Vibo Valentii moglibyśmy już coś zdobyć. Mam nadzieję, że gdzieś te punkty pourywamy, chociaż klubowi w tym sezonie raczej chodzi o to, żeby jakoś się przetrzeć i pokazać się z dobrej strony. Nie mamy postawionych jakichś celów, że na przykład – ma być 10 miejsce, albo mamy awansować do play-offów. Raczej mamy dobrze grać i cieszyć się grą, chociaż po takim meczu ciężko się cieszyć. Szczególnie jak przeciwnik jeden po drugim serwuje asa, za asem.

Z Taiwan Exellence Latina może być inaczej.
Następny mecz mamy u siebie z Latiną. Latina raczej będzie faworytem, jak pewnie większość zespołów w lidze, ale postaramy się zawalczyć i może nam się uda jakiś tie-break, albo nawet wygrać.

Dużo zmienia fakt, że trenujecie w Castellana Grotte, a mecze domowe będziecie grać w PalaFlorio w Bari?
Szczerze mówiąc to ani razu nie byliśmy na hali w Bari i ja nawet nie wiem jak ona wygląda. Trenujemy w Castellanie i bodajże dopiero w piątek, lub w sobotę dzień przed meczem tam trenujemy. To w sumie tak jak tutaj. Szkoda, że w Castellanie nie gramy, bo tak jak w Polsce teraz jedziesz do Będzina, albo do Zawiercia, to tamtym klubom lepiej gra się u siebie. A my trochę tracimy. Dodatkowo raczej też nie przyciągniemy kompletu widzów, bo PalaFlorio ma 5 tysięcy, a tyle ludzi, to może przyjdzie na Modenę, albo na Lube. Ciężko będzie tam stworzyć fajną atmosferę.

A jak wygląda, oczywiście poza przekleństwami, twoja znajomość włoskiego?
Przekleństwa to miałem opanowane do perfekcji jak tu przyjechałem, ale już wśród kolegów z drużyny jestem się w stanie komunikować. Wiadomo, że „ja jeść, ja pić” ale od początku byłem nastawiony na to, że nie chcę rozmawiać po angielsku. Ciężko się tutaj we Włoszech rozmawia w tym języku. W Modenie jeszcze jakoś pewnie dałoby radę po angielsku się dogadać, ale na południu jest trudno. Dlatego rozmawiam po włosku od początku i teraz nie mam z tym problemów. Wiadomo, że nie porozmawiam o jakichś bardzo wielkich rzeczach, ale mnie rozumieją.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej