Iwona Stach, 12 września 2016

- Byliśmy w tarapatach, ale potrafiliśmy się podnieść i to również jest powód do radości - mówił libero mistrzów Europy juniorów Mateusz Masłowski po przylocie do Warszawy.

Reprezentacja Polski juniorów nie miała sobie równych podczas mistrzostw Europy w Bułgarii. Podopieczni Sebastiana Pawlika w meczu finałowym pokonali Ukrainę 3:1 i po 20 latach przerwy Polacy stanęli na najwyższym stopniu podium kontynentalnego czempionatu.

pzps.pl: Gratuluję złotego medalu. Podczas mistrzostw Europy nie mieliście sobie równych.
Mateusz Masłowski:
Tak, cieszymy się z tego, jak się zaprezentowaliśmy na tym turnieju. Walczyliśmy ze wszystkich sił. Nie było łatwo osiągnąć taki wynik. Wszystkie mecze wygraliśmy, ale tak naprawdę w każdym z nich musieliśmy stanąć na wysokości zadania i dać z siebie 110 procent. Niejednokrotnie byliśmy w tarapatach, jak np. w spotkaniu z Francją, ale cieszymy się z tego, że właśnie w takich trudnych momentach potrafiliśmy się podnieść.  Mimo tak ciężkich meczów jak z Rosją, czy z Ukrainą, udało nam się wygrać i jesteśmy szczęśliwi.

W każdym spotkaniu widać było ducha walki i grę zespołową. Czy to właśnie było kluczem do zwycięstw?
Tak naprawdę tworzymy ten zespół od trzech lat. Każdego dnia staraliśmy się robić krok do przodu, aby dotrzeć do celu, jakim było zajęcie pierwszego miejsca na podium. Cieszy nas wygrana i miejmy nadzieję, że niejedno zwycięstwo jeszcze przed nami.

Masz 19 lat, a jesteś już mistrzem świata, mistrzem Europy kadetów i juniorów. Bogaty dorobek medalowy.
To prawda, trochę się tego uzbierało, Fajnie wygrać tyle turniejów, jednak nie można się tym zachłysnąć – mistrzem się było, a nie jest. Teraz trzeba wrócić do ciężkiej pracy i zapomnieć o wszystkich sukcesach.

Mistrzostwa Europy zakończyły sezon reprezentacyjny, niebawem rusza PlusLiga. Siłą rzeczy nie będziesz miał za wiele czasu na odpoczynek…
Mam nadzieję, że już pojutrze (we wtorek – przyp.red.) uda mi się przyjść na trening. Nie mogę się doczekać wspólnych treningów z Asseco Resovią. Nowy stary klub, dobrze znane otoczenie – mam nadzieję, że to wszystko sprawi, że nauczę się wielu nowych rzeczy, a cały sezon będzie udany.

W tym roku zagrasz w barwach Asseco Resovii Rzeszów. Twoje przyjście do tej drużyny zeszło się w czasie z odejściem Krzysztofa Ignaczaka. Nie obawiasz się porównań?
Na pewno nie obędzie się bez porównań, jednak postaram się na to nie zwracać większej uwagi. Nie przejmuję się tym. Ludzie są bardzo zawistni, co czasami można zauważyć. My się do tego przyzwyczailiśmy, nie jest łatwo się z tym pogodzić, ale nic nie mogę z tym zrobić. Ja się cieszę, że mogę przyjść do świetnego klubu i zastąpić takiego zawodnika, jak Krzysiek Ignaczak. Dla mnie jest to wielkie wyróżnienie.

W klubie o miejsce w pierwszej szóstce przyjdzie Ci powalczyć z Damianem Wojtaszkiem i chyba nie będzie łatwo.
Damian Wojtaszek jest to aktualnie jeden z dwóch najlepszych libero w Polsce. Mam nadzieję, że dużo się od niego nauczę. To, że jestem młodszy nie oznacza, że się położę i nie będę walczyć o miejsce w składzie. Zamierzam zrobić wszystko co w mojej mocy by grać i wierzę w to, że mi się uda, bo nie przyszedłem do Asseco Resovii po to, by się ot tak poddać.

Pomimo tego, że grałeś już w PlusLidze, zastępując kontuzjowanego Krzysztofa Ignaczak, nie obawiasz się różnicy w poziomie gry pomiędzy tymi rozgrywkami a I ligą?
To prawda, różnica w poziomie gry będzie, jednak ja się nie boję. Jestem gotowy na nowe wyzwania, stawiam sobie wysoko poprzeczkę i zamierzam osiągnąć swój cel. Podobna sytuacja była wtedy, kiedy zespół ze Spały przeszedł z rozgrywek młodzieżowych do I ligi. Co prawda na początku było ciężko, ale wszystko przychodzi z czasem. Oswoiliśmy się z grą w tej lidze i potem szło nam całkiem nieźle. Lubię wyzwania i liczę na to, że dość szybko odnajdę się w Pluslidze.

Jakie są Twoje cele na ten sezon?
Chciałbym zdobyć wraz z Asseco Resovią Rzeszów mistrzostwo Polski, jak się da to może jeszcze Ligę Mistrzów i Puchar Polski.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej