Eugeniusz Andrejuk, fot. FIVB, 20 maja 2020

Mariusz Prudel: pierwsze wyniki zachęcały do wspólnego grania

- Naszą swatką był Czesław Kolpy, który kiedyś na kadrze plażówki zaproponował, żebyśmy zagrali razem. Zdobyliśmy srebrny medal mistrzostw Europy do 20 lat, a następnie złoto kontynentalnego czempionatu do 23 lat. Rok 2008 był pierwszym, w którym przez cały czas występowaliśmy wspólnie. Wyniki mieliśmy zachęcające więc zdecydowaliśmy kontynuować naszą współpracę - powiedział Mariusz Prudel, który razem z Grzegorzem Fijałkiem przez lata tworzył najlepszą polską parę w siatkówce plażowej. Obaj pisali historię tej dyscypliny sportu nad Wisłą.

Jak dodał Mariusz Prudel "wtedy było już za późno, żeby walczyć o igrzyska w Pekinie, ale gdzieś świtała nadzieja, że może za cztery lata zrealizujemy ten cel." Polska para turniej po turnieju przebijała się do światowej czołówki. Latem 2010 roku wystartowali w Marsylii w prestiżowym turnieju World Touru. Pierwsze dwa mecze były zwycięskie, ale Polakom nie szło zbyt dobrze. - Po drugim spotkaniu podszedł do nas Martin Olejnak i zapytał wprost: czy wy macie trochę oleju w głowie? - wspomina Mariusz Prudel. - I nie czekając na odpowiedź zadał drugie pytanie: dlaczego nie wykorzystujecie wiatru. Wtedy wiało  bardzo mocno. Wysokie wystawy były jednym z naszych głównych grzechów we wspomnianych spotkaniach.

Martin Olejnak, który w przyszłości współpracował z polskim duetem, udzielił kilku wskazówek i biało-czerwoni po raz pierwszy wylądowali na podium World Touru. - Nikt się po nas nie spodziewał takiego wyniku - uśmiecha się Mariusz Prudel.

Był to rok 2010. W kolejnych dwóch latach Polacy mocno usadowili się w czołówce światowej. Szansa na igrzyska w Londynie stawała się realna. W 2011 roku były podia w Stavanger i co ważne w Starych Jabłonkach, w których jak podkreśla Mariusz Prudel "zagrali bardzo dobrą siatkówkę" i skończyło się srebrnym medalem. - Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. W półfinale złamałem lewy kciuk. Do finału było mało czasu, żeby jechać do szpitala. Grałem z tym urazem i finałowego tie breaka z Amerykanami przegraliśmy 13:15 - wspomina Mariusz Prudel..

- W sezon olimpijski weszliśmy ze spokojnymi głowami. Awans na igrzyska w Londynie mieliśmy zapewniony. Mogliśmy bez emocji czekać aż FIVB ogłosi listę startujących. Niestety, Grzesiek doznał kontuzji kolana. Trochę to nam opóźniło wejście w dużą grę. Jednak widzieliśmy, że wszystko idzie w dobrą stronę. Na turnieju w Berlinie było podium i błysk wielkiej formy. Do Londynu lecieliśmy z wielkimi nadziejami - powiedział Mariusz Prudel.

Jak podkreśla Mariusz Prudel "temu kto wymyślił miejsce rozgrywania turnieju olimpijskiego w Londynie należy się wielki order." - Bardziej prestiżowego otoczenia trudno sobie wyobrazić. Graliśmy tuż przy Pałacu Buckingham. Wokół mieliśmy poziom królewski. Stadion główny robił wrażenie. Niewiele zabrakło, żebyśmy byli w półfinale. Ale wspomnienia zachowaliśmy na całe życie. W Londynie były niesamowite chwile i ogromne emocje - podkreśla Mariusz Prudel.

Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel zagrali jeszcze, ale bez powodzenia, w igrzyskach w Rio de Janeiro. Potem rozstali się. Pierwszy z nich z Michałem Brylem skutecznie rywalizuje z czołówką światową. Może szykować się na swoje trzecie igrzyska.

- Staram ruszać się, czasem zagram w turnieju. Pomagam młodszym kolegom, żeby mogli odnosić sukcesy większe niż ja - zakończył Mariusz Prudel.

Mariusz Prudel

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej