Aneta Jarosińska / Edyta Złotkowska, fot. Piotr Sumara, 11 lipca 2022

Kurek: "Dobrze, że to będzie Iran"

Meczem ze Słowenią polscy siatkarze zakończyli fazę interkontynentalną Siatkarskiej Ligi Narodów. Po spotkaniu zawodnicy podkreślali trudy turnieju, nie ukrywali radości z dotychczasowych zwycięstw i zapowiadali walkę o jak najlepszy wynik w Bolonii. Tam na początek czeka ich ćwierćfinał z Iranem.

- Nie było tak, że w jakimkolwiek momencie mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Słoweńcy cały czas wracali, nawet jeśli mieliśmy wysoką przewagę. Do momentu, kiedy ostatnia piłka nie spadła na parkiet musieliśmy mocno walczyć o to zwycięstwo. Fajnie, że nam się udało, bo to był przeciwnik z najwyższej półki – opowiadał po ostatnim zwycięskim meczu Bartosz Kurek, kapitan polskiej kadry.

- To były trudne trzy tygodnie, chyba ten ostatni był najtrudniejszy, bo trochę dołożyliśmy na siłowni. Najbardziej jestem szczęśliwy, że miałem okazję wystąpić tutaj, przed polską publicznością. Za każdym razem przeżywa się to tak samo, to wywołuje uśmiech na twarzy i daje mnóstwo szczęścia – mówił natomiast Karol Kłos. Doświadczony środkowy pojawił się na parkiecie dopiero w czwartym secie. - Wszedłem, kiedy prowadziliśmy, a wiadomo, że zawsze się miło wchodzi, jak się prowadzi, można jeszcze dołożyć trochę „świeżej krwi”, świeżej energii. Ale myślę, że beze mnie też byśmy wygrali ten mecz – podkreślał dobrą postawę kolegów. - Teraz czekają nas chyba dwa dni odpoczynku, myślę, że zasłużone. A potem wracamy do Spały pracować dalej. Myślę, że możemy jak dotąd być zadowoleni ze zwycięstw, z tego, że w różnych konfiguracjach graliśmy całkiem nieźle. Wiadomo, że jeszcze jest dużo do poprawy. Czasami wychodzimy w takim zestawieniu, w którym nie graliśmy meczów i zdarzają się jakieś proste błędy. Te błędy trzeba wyeliminować i wtedy będzie dobrze – dodał Kłos.

Łukasz Kaczmarek podkreślał, że dyspozycja zespołu cały czas rośnie. - Przede wszystkim tutaj w Gdańsku nie byliśmy w swojej optymalnej dyspozycji. Ta forma ma przyjść na Bolonię. Myślę, że koniec końców ten turniej wyszedł nam bardzo dobrze i to napawa optymizmem na turniej finałowy. Na podsumowanie przyjdzie czas po Bolonii, teraz jesteśmy w Final Eight. To był nasz priorytet, nasz obowiązek, żeby do tej fazy awansować – mówił atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, który unikał odpowiedzi na pytania dziennikarzy o presję i rywalizację wewnątrz drużyny. - Czy my musimy cały czas rozmawiać o presji? Cieszmy się, jesteśmy na turnieju w Gdańsku, są nasi najbliżsi, są rodziny, są świetni kibice, jest świetna atmosfera. To jest coś pięknego grać przy takich kibicach – podkreślił. Zaznaczył też: - Oczywiście, że jest presja grania przed pełną halą. Ale nie mówmy ciągle o presji i rywalizacji, bo to nie o to chodzi. My jesteśmy świetną grupą, świetnym kolektywem. Jest nas siedemnastu, poleci czternastu do Bolonii, poleci czternastu na mistrzostwa świata. To będą decyzje trenera, i tyle.

Wszyscy nasi reprezentanci byli zgodni w sprawie klasy ćwierćfinałowego rywala i zapowiadali pełną mobilizację na to spotkanie.

- Dobrze, że to będzie Iran, bo wiemy czego się spodziewać. Wiemy też, że jeśli nie wyjdziemy odpowiednio zmotywowani, jeśli nie wejdziemy na swoje najwyższe obroty, to nie możemy nawet marzyć o zwycięstwie. Myślę, że będzie to wyrównane spotkanie i mam nadzieję, że uda nam się wyjść z niego zwycięsko – mówił kapitan, Bartosz Kurek. Łukasz Kaczmarek dodał: - Myślę, że na Iran wyjdziemy zmobilizowani w stu procentach, żeby zrewanżować im się za porażkę tu w Gdańsku, i żeby wywalczyć awans do półfinału.

- Fajnie, że trafiamy na Iran, będzie ciekawy mecz. Nie można im pozwolić się nakręcić, to jest pewne. Bo oni jak się nakręcają, to grają bardzo dobrą siatkówkę. To pokazali tutaj w Gdańsku – stwierdził natomiast Karol Kłos. Środkowy Skry Bełchatów, dopytywany o nową formułę rozgrywek VNL, odpowiedział: - Jest to ciężki turniej, ciężki szczególnie, jeśli chodzi o zdrowie zawodników. Gra się cztery mecze w tygodniu. My mamy szczęście, że mamy dużą grupę zawodników, którzy mogą grać i którzy grali w fazie interkontynentalnej. To obciążenie się rozłożyło, każdy zagrał dwa, może maksymalnie trzy mecze. Wcześniej, kiedy graliśmy Ligę Światową, mówiło się, że to jest trudny turniej, dużo podróżowania, dużo przelotów. Teraz też jest dużo przelotów. Nasza reprezentacja znów miała szczęście, bo trafiliśmy tylko jeden taki długi wylot. Ale były drużyny, które leciały na Filipiny, do Japonii, zmieniały ciągle strefy czasowe. I to jest na pewno wycieńczające. Pamiętam, jak grało się dwa mecze w weekend i to naprawdę było ciężko. A teraz tych meczów jest jeszcze więcej. My niestety musimy się dostosowywać do tego, jakie reguły są wytyczane z góry.

Polską Siatkówkę wspierają

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej