Justyna Żółkiewska, fot. CEV, 3 kwietnia 2019

Karol Kłos: dostaliśmy łomot

PGE Skra Bełchatów rzutem na taśmę próbuje ratować sezon. Po tym jak pożegnali się z medalami PlusLigi w ćwierćfinale walczą o bilet do Berlina w starciu z Cucine Lube Citivanovą na finał Ligi Mistrzów. Zebranych w Atlas Arenie 10 tysięcy fanów z pewnością nie spodziewało się aż tak bolesnej przegranej.

Cucine Lube Civitanova do polski przylatywało po ciężkim meczu ćwierćfinałowym i pięciu setach rozegranych z Calzedonią Verona. Włoski zespół jak gdyby nigdy nic dominował w łódzkiej Atlas Arenie w pierwszym secie (25:14) zwłaszcza w polu zagrywki.

- To teoretycznie powinien być trudny mecz, a to my sami go sobie ułatwiliśmy. Wywarliśmy dużą presję na rywalu zagrywką, dzięki czemu znacznie łatwiej się blokowało i szybciej zdobywało punkty. Cieszę się, że nie udało im się nas złamać w trzecim secie, bo graliśmy punkt za punkt a potem docisnęliśmy w końcówce. To dziwny półfinał, bo masz dwie szanse, a potem i tak możesz sprawić, żeby wszystko rozstrzygnęło się w złotym secie. Właśnie dlatego nie możemy się rozproszyć, bo wciąż czeka nas mecz w domu i dopiero wtedy myśleć o Berlinie. - analizował najlepiej punktujący po włoskiej stronie Osmany Juantorena.

PGE Skra Bełchatów swojej szansy mogła upatrywać zwłaszcza w słabszej dyspozycji atakującego Cwetana Sokołowa. - Wydaje mi się, że trochę po pierwszym secie spadła nasza koncentracja. To była łatwa odsłona, bo nam wchodziła zagrywka, a oni popełnili mnóstwo błędów. Ważne jednak, że wygraliśmy i to na terenie rywala. Dzięki temu możemy być bardziej spokojni i skupić się na meczu z Weroną (ćwierćfinał Superligi – przyp.aut). Ważne jednak, żeby pamiętać, że nic jeszcze nie jest wygrane – podkreślił Bułgar.

- Rywale postawili nam poprzeczkę bardzo wysoko. Dobrze zagrywali i dlatego ten mecz wyglądał tak a nie inaczej w tych dwóch pierwszych setach. To dla nas była nowa karta i wiedzieliśmy, że tego co się stało z Jastrzębiem ie da się odwrócić. A tak naprawdę dostaliśmy z plaskacza w twarz z jednej i z drugiej strony i tak się skończyły play-offy w PlusLidze. Półfinał Ligi Mistrzów nie gra się codziennie. Wszyscy byli mocno nastawieni na ten mecz. A wyszliśmy i dostaliśmy mocny łomot - przyznał szczerze środkowy, Karol Kłos.

PGE Skra Bełchatów będzie miała szansę spróbować wyrwać bilet do Berlina rywalom 10 kwietnia o godzinie 20:30.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej