Anna Daniluk, fot.fivb.com, 3 grudnia 2017

Jedenaście lat temu Polacy zdobyli wicemistrzostwo świata

Dokładnie jedenaście lat temu – 3 grudnia 2006 roku polscy siatkarze sięgnęli po srebrny medal mistrzostw świata. Był to największy sukces nowego pokolenia siatkarskiego, od czasów „złotej drużyny Wagnera”.

Czempionat w Japonii od początku okrzyknięty był najważniejszą siatkarską imprezą 2006 roku i to na nią zwrócone były oczy wszystkich kibiców. Polscy siatkarze nie stawiani byli w roli faworytów imprezy, choć wielu po cichu liczyło na przebudzenie męskiej kadry i medalową odpowiedź na wyzwanie rzucone ze strony kadry kobiet, która w 2005 roku sięgnęła po drugie mistrzostwo Europy. W męskiej siatkówce czas posuchy doskwierał natomiast coraz bardziej…

Wszystkie ręce na pokład

Na początku 2005 roku zapadły decyzje personalne, co do dalszej przyszłości seniorskiej reprezentacji. Po raz pierwszy w historii stery kadry objął obcokrajowiec a w wyniku konkursu zdecydowano o obsadzeniu w tej roli Argentyńczyka – Raula Lozano. Ten niewielkiego wzrostu szkoleniowiec, od początku zarysował wyraźnie specyfikę swojego charakteru. Specjalistyczny sprzęt, jasne reguły i czas to sprawy, jakie zostały zaakcentowane już na starcie. Wkrótce wymagania Argentyńczyka zaczęły przynosić efekty, a polska kadra powoli ocierała się o siatkarską elitę. Czwarte miejsce w Lidze Światowej i piąte miejsce na mistrzostwach Europy w 2005 roku, potwierdziły progres reprezentacji. W 2006 roku, po raz pierwszy zdecydowano się na trwające aż osiem miesięcy zgrupowanie kadry. Siatkarze przebywali ze sobą od maja do końca mistrzostw świata. Polski Związek Piłki Siatkowej i Polska Liga Siatkówki zdecydowali się na przesunięcie terminu otwarcia kolejnego ligowego sezonu, aż na środek grudnia, co było wyrazem zaufania do planu pracy przedstawionego przez Lozano. Takie poświęcenie ze strony wszystkich elementów wicemistrzowskiej układanki musiało przynieść efekt.

Faza grupowa z jednym horrorem

Mistrzostwa Świata 2006 odbyły się w Japonii i zaplanowane były na bardzo późny termin. Mecz otwarcia odbył się 17 listopada, natomiast ostatni gwizdek wybrzmiał dopiero 3 grudnia. Polacy wydawali się być w dobrej formie i gotowi do walki w czempionacie. Biało-czerwoni znaleźli się w grupie A, wraz z gospodarzami turnieju, Argentyną, Portoryko, Chinami i Egiptem. Do kolejnej fazy miały awansować cztery zespoły. Kalkulacje i wyliczenia nie były jednak potrzebne, bowiem polscy siatkarze przemknęli przez rundę grupową bez ani jednej porażki i bez starty jakiegokolwiek seta. W kolejnej rundzie Polacy trafili do grupy E, będącej połączeniem czterech najlepszych zespołów z grupy A i D. Oprócz naszej drużyny znalazły się w niej Serbia i Czarnogóra, Rosja, Japonia, Portoryko, Kanada, Argentyna i Tunezja. Biało-czerwoni rozegrali cztery spotkania, w których zmierzyli się z ekipami z grupy D. Tunezja, Kanada oraz Serbia i Czarnogóra, zostały pokonane w trzech partiach. Najbardziej elektryzującym spotkaniem był mecz z Rosjanami, który Polacy rozpoczęli źle. Biało-czerwoni przegrywali już 0:2, kiedy Raul Lozano zdecydował się wprowadzić na boisko Grzegorza Szymańskiego. Atakujący zdobył 16 punktów a wspierany przez równie wysoko punktującego Łukasza Kadziewicza, odwrócił losy meczu. Choć spotkanie było naprawdę wyrównane, to biało-czerwoni wygrali je 3:2 (19:25, 19:25, 25:22, 25:20, 15:11), zapewniając sobie awans do półfinału czempionatu.

Koniec żartów, czyli strefa medalowa

Po dwóch dniach przerwy i przeprowadzce do Tokio, na polskich siatkarzy czekała Bułgaria, mająca w składzie znakomitych siatkarzy, jak na przykład: Plamen Konstantinow czy Teodor Salparow. Pierwszy set mimo początkowego rozproszenia biało-czerwoni wygrali 25:20, natomiast kolejne partie przyniosły ogromne emocje. Drugą odsłonę Bułgarzy wygrali 28:26, doprowadzając tym samym mecz do wyrównania. Choć kolejne sety zamknęły się w regulaminowych 25 punktach, to Polacy dwukrotnie triumfowali zaledwie dwoma „oczkami”. Znakomite spotkanie rozegrał Michał Winiarski, który zdobył 20 punktów – To dla nas wielki dzień! Mimo, że popełniliśmy wiele błędów, potrafiliśmy odwrócić wynik na naszą korzyść – mówił na konferencji prasowej polski przyjmujący. Mimo euforii z awansu do finału czempionatu, w biało-czerwonej ekipie czuć było nostalgię – historyczny triumf w półfinale zadedykowano bowiem tragicznie zmarłemu w 2005 roku Arkadiuszowi Gołasiowi.

Trudny debiut na salonach

Drugi półfinał, również zakończony w czterech partiach, przesądził o doborze finałowego rywala dla Polaków. Choć statystycznie łatwiejsza byłaby Serbia i Czarnogóra, świetnie dysponowani Brazylijczycy nie dali jej zbyt wielkich szans, zapewniając sobie prawo gry o złoto czempionatu. W Tokio coraz bliżej było do polsko-brazylijskiego finału  - My będziemy grać o zwycięstwo, a Brazylia o to, by stać się legendą” – powiedział przed spotkaniem Raul Lozano, dając tym samym wyraźny komentarz odnośnie potencjału obu zespołów. Dodatkowo w ekipie biało-czerwonych widniał poważny problem - kontuzja Piotra Gacka, której nabawił się w meczu półfinałowym. Choć libero zagrał pierwszy set finału do końca, widać było że zmiana na pozycji jest nieunikniona. W takim wypadku i po niemałym zamieszaniu w kwestii stroju, na boisku zameldował się Michał Bąkiewicz. Mecz jednak układał się zupełnie nie po myśli Polaków. Pierwszą partię przegrali 25:12, drugą 25:22, a trzecią 25:17, przegrywając mecz o złoto w 70 minut. Gracze Canrinhos z Gibą, Dante czy Andre w składzie od 2002 roku dominowali na wszystkich siatkarskich imprezach, zawłaszczając sobie podium na ponad dekadę. Polacy dopiero co wchodzili do elity – Wrócimy do domu i po trzydziestu dwóch latach pokażemy polskim kibicom medal mistrzostw świata! – powiedział po meczu Michał Bąkiewicz.

Dekoracja i powrót do kraju

Podczas ceremonii dekoracji nasi siatkarze wystąpili w biało-czerwonych koszulkach z numerem 16. Był to kolejny hołd oddany Arkadiuszowi Gołasiowi, który rok wcześniej zginął w wypadku samochodowym - Myślę, że w tamtym momencie nie mogliśmy zachować się inaczej. Arek był z nami od początku i stanowił część tej drużyny – przyznał po latach Paweł Zagumny. Polski rozgrywający, oprócz srebrnego medalu wicemistrza świata, sięgnął po nagrodę indywidualną dla najlepszego rozgrywający turnieju. Siatkarzy w Polsce czekało bardzo gorące przyjęcie, bowiem pod Zamkiem Królewskim w Warszawie wicemistrzów powitali tłumnie zgromadzeni kibice. Na jednym z transparentów widniał napis „Dzisiaj srebro, jutro złoto”. Dobre życzenie polskich fanów spełniło się osiem lat później, kiedy Polacy przed własną publicznością zrewanżowali się Brazylii, zdobywając mistrzowski tytuł.

Skład wicemistrzów świata Japonia 2006:

Michał Winiarski, Piotr Gruszka, Daniel Pliński, Paweł Zagumny, Wojciech Grzyb, Łukasz Żygadło, Mariusz Wlazły, Łukasz Kadziewicz, Grzegorz Szymański, Sebastian Świderski, Michał Bąkiewicz, Piotr Gacek (libero).

I trener: Raul Lozano; II trener: Alojzy Świderek

Wyniki Polaków na mistrzostwach świata w Japonii i klasyfikacja końcowa:

I runda grupowa – grupa A

Polska - Chiny 3:0 (25:21, 25:20, 25:21)

Argentyna - Polska 0:3 (21:25, 22:25, 22:25)

Polska - Egipt 3:0 (25:13, 25:19, 26:24)

Portoryko - Polska 0:3 (22:25, 22:25, 23:25)

Polska - Japonia 3:0 (25:18, 25:21, 25:23)

II runda grupowa – grupa E

Polska - Tunezja 3:0 (25:22, 25:18, 25:23)

Polska - Kanada 3:0 (25:21, 25:17, 25:17)

Polska - Rosja 3:2 (19:25, 19:25, 25:22, 25:20, 15:11)

Polska - Serbia i Czarnogóra 3:0 (28:26, 25:19, 25:19)

Półfinały:

Brazylia - Serbia i Czarnogóra 3:1 (25:19, 15:25, 25:22, 25:12)

Polska - Bułgaria 3:1 (25:20, 26:28, 25:23, 25:23)

Finał

Polska - Brazylia 0:3 (12:25, 22:25, 17:25)

Klasyfikacja końcowa:

  1. Brazylia; 2. Polska; 3. Bułgaria; 4. Serbia i Czarnogóra; 5. Włochy; 6. Francja; 7. Rosja,
    8. Japonia; 9. Niemcy; 10. Stany Zjednoczone; 11. Kanada; 12. Portoryko;
    13-14. Argentyna, Czechy; 15-16. Kuba, Tunezja; 17-20. Chiny, Grecja Korea Południowa, Wenezuela, 21-24. Australia, Egipt, Iran, Kazachstan;

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej