- Rozgrywki
- Rozgrywki seniorskie
- 2. Liga Mężczyzn
- Aktualności
- Koniec plażowej epoki: Grzegorz Fijałek kończy karierę
Jarosław Bińczyk Fot. fivb.org, 30 grudnia 2021
Grzegorz Fijałek, najlepszy i najbardziej utytułowany polski siatkarz plażowy, kończy karierę. - Decyzję podjąłem jeszcze przed igrzyskami w Tokio - tłumaczy.
Nazwisko Fijałek jest w Polsce synonimem rozwoju siatkówki plażowej i sukcesów w tej dyscyplinie. Pochodzący z Andrychowa zawodnik dwukrotnie wygrał turniej cyklu World Tour i dwa razy stawał na podium mistrzostw Europy. W igrzyskach olimpijskich w Londynie zajął piąte miejsce, a w Tokio przegrał w 1/8 finału. Jak wspomina, przez 15 lat był w światowej czołówce - najpierw z Mariuszem Prudlem, a następnie z Michałem Brylem.
20 lipca 2014 roku zapisał się w annałach, bo tego dnia w Hadze para Fijałek/Prudel wygrała pierwszy turniej siatkarskiego Wielkiego Szlema. Po raz drugi na najwyższym stopniu podium Fijałem, tym razem z Brylem, stanął 13 marca 2020 roku w Dausze (na zdjęciu niżej). - Z Michałem weszliśmy na wysoki poziom - opowiada. - Grało nam się bardzo dobrze, zaczęliśmy od złota w Katarze, ale niestety przyszła pandemia i igrzyska w Tokio na nasze nieszczęście zostały przesunięte o rok.
Fijałek zdecydował się na operację barku, z którym od pewnego czasu miał kłopoty. - Miało skończyć się na półrocznej przerwie w grze, a pauzowałem prawie rok. Okazało się, że tylko zaszkodziłem sobie tym zabiegiem, bo pojawił się przykurcz, który zdarza się jeden na tysiąc przypadków. Walczyłem o jakikolwiek powrót do gry przed igrzyskami i przeciążyłem rękę. Summa summarum udało się pojechać do Tokio - wspomina siatkarz.
W Japonii Fijałek i Bryl grali dobrze, mimo problemów tego pierwszego. O ćwierćfinał rywalizowali z duetem Paolo Nicolai/Daniele Lupo, z którymi wiele razy wygrywali. Tym razem jednak rywale okazali się lepsi, zwyciężając 2:0 po zaciętym spotkaniu (na zdjęciu niżej). - Z Włochami zawsze dobrze nam się grało, a porażka była konsekwencją braku ogrania. To uświadomiło mi, że podjąłem dobra decyzję o zakończeniu kariery - uważa Fijałek. Nie zgadza się z opinią, że zabrakło mu szczęścia i nie udało się zdobyć olimpijskiego medalu, choć - jak sam przyznaje - w Londynie od najlepszej czwórki dzieliły ich dwie wygrane akcje. - Nie ma co narzekać na brak szczęście, bo grają z Mariuszem Prudlem mieliśmy kupę szczęścia i doszliśmy do tego miejsca. Nie wiem, czy jakiejś innej parze na świecie udało się nie przegrać meczu w kwalifikacjach do turniejów. Marzyło i się odejście z sukcesem, ale trzeba było marzenia zweryfikować.
Fijałek ma 34 lata i odczuwa skutki kariery, a przede wszystkim operacji barku. - Do marca dałem sobie czas z ręką, bo było bardzo ciężko. Miałem kłopoty z zasznurowaniem buta. Nie gram w siatkówkę i jest szansa, że uda się uniknąć kolejnej operacji. Zacząłem już nawet zajęcia na siłowni. Kłopoty ze zdrowiem są efektem błędów młodości, kiedy harowałem za dwóch nie patrząc na konsekwencje - uważa zawodnik.
Najlepszy polski siatkarz plażowy zaczynał karierę w rodzinnym Andrychowie, a następnie przeniósł się do Częstochowy. - W Norwidzie byłem w szkole siatkarskiej, ale nie chciałem grać w drugiej lidze i trochę przypadkowo poszedłem na plażę. Okazało się, że wyszło mi to na dobre, bo dzięki temu byłem na trzech igrzyskach, co przy konkurencji w hali zapewne by mi się nie udało - mówi Fijałek.
Fijałek chciałby po zakończeniu kariery pozostać przy siatkówce plażowej, najlepiej jako trener. - Robiłem campy dla dzieciaków i mi się to podobało. Fajnie byłoby tę moją wiedzę przekazać. Na razie jednak odpoczywam i czekam na oficjalne zakończenie kariery - zapowiada.
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej