Justyna Żółkiewska, fot. CEV, 15 marca 2018

Dragan Stanković: mam nadzieję, że to się więcej nie zdarzy

PGE Skra Bełchatów roztrwoniła prowadzenie 2:0 w meczu z Cucine Lube Civitanovą w I rundzie Ligi Mistrzów. Wczoraj w Łodzi to włoski zespół triumfował 3:2. - Przegraliśmy pierwsze dwa sety przez brak koncentracji – przyznał po meczu kapitan Lube, Dragan Stanković.

Widzowie zebrani w środowy wieczór w Atlas Arenie, kiedy to PGE Skra Bełchatów prowadziła 2:0 w meczu z Cucine Lube Civitanovą przecierali z pewnością oczy ze zdumienia. - Musimy być szczęśliwi z tego wyniku, bo przegrywając 0:2 równie dobrze mogliśmy w tym meczu stracić wszystkie punkty. Moim zdaniem przegraliśmy pierwsze dwa sety przede wszystkim dlatego, że brakowało nam koncentracji. Na nasze szczęście dobrze zareagowaliśmy w trzecim secie. Udało nam się nabrać więcej wiary w to co robimy na boisku i dzięki temu odnieść cenne zwycięstwo – mówił kapitan, Dragan Stanković.

Przez pierwsze dwa sety włoskiej drużynie brakowało dobrej gry w elemencie zagrywki. - To prawda, że ta hala jest trochę dziwna jeśli chodzi o zagrywkę. Przez pierwsze dwa sety nie mogliśmy wyczuć właściwego rytmu w tym elemencie. Chcieliśmy też trochę za szybko zamknąć swoją pierwszą akcję. Wybieraliśmy źle w kontrataku po dobrej obronie – analizował.

Szokująco zła w tym spotkaniu była również praca turecko-francuskiego duetu arbitrów. - Gra przeciwko takim arbitrom jak ta para i nas nakręca i trochę demotywuje. Dziwnie się grało mecz Ligi Mistrzów o takim znaczeniu, w którym podejmowano takie decyzje z kosmosu. Powinniśmy jednak zawsze być skoncentrowani i spodziewać się takich rzeczy zwłaszcza kiedy gramy na wyjeździe. Na nasze szczęście arbitrzy nie zdekoncentrowali nas zbyt mocno. Zwłaszcza w trzecim i piątym secie udało się to zignorować. Mam jednak nadzieję, że to się więcej nie zdarzy – dodał.

Kibiców mogła zadziwić obecność w wyjściowej szóstce PGE Skry wracającego po kontuzji Grzegorza Łomacza - Nie wydaje mi się, żeby obecność Łomacza w szóstce nas zaskoczyła. Grał zawsze, kiedy tylko czuł się dobrze. My za to wiedzieliśmy, że wraca do zdrowia i widzieliśmy, że już zaczyna grać. Byliśmy więc na niego przygotowani. Gdyby taktyka była inna i gdyby zaczynał Janusz i tak bylibyśmy w stanie odpowiedzieć na to w trakcie spotkania. Takie rzeczy jak przestawianie Lisinaca na atak pod naszym nosem, to trochę desperacka próba. Widząc coś takiego, musimy skupić się przede wszystkim na tym co się dzieje po naszej stronie boiska – zakończył były reprezentant Serbii.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej