Filip Grądek / rozmawiał Mariusz Szyszko, fot. archiwum, 4 marca 2021

80 lat temu urodził się Hubert Jerzy Wagner

Dokładnie 80 lat temu w Poznaniu urodził się Hubert Jerzy (a właściwie Hubert Aleksander) Wagner. Do postaci słynnego „Kata”, trenera Złotej Drużyny mistrzów świata 1974 i olimpijskich 1976 wracamy często – w rocznice jego śmierci, podczas dorocznego, prestiżowego memoriału jego imienia, czy też rysując porównania z kolejnymi wcieleniami reprezentacji narodowej – zwłaszcza odkąd powtórzyła sukces z Meksyku 1974. Tym razem o kilka słów wspomnienia o Hubercie Wagnerze poprosiliśmy zawodnika z jego drużyny i przyjaciela legendarnego szkoleniowca – Ryszarda Boska.

Ryszard Bosek (fot. Piotr Sumara)pzps.pl. Mamy dziś wspominać, ale zaczniemy gdybając. Gdyby Hubert Wagner żył jeszcze – czy siatkówka w Polsce wyglądałaby inaczej?

Ryszard Bosek: Dla niego siatkówka była czymś wyjątkowym. Gdyby żył dzisiaj, nie wiem czy miałby siłę wpływać na to co dzieje się w siatkówce. Może byłby celebrytą czerpiącym profity z dawnych sukcesów? Zawsze widział siatkówkę trochę inaczej. Miał bardzo analityczny umysł. Zawsze był w stanie dodać coś świeżego.

Znał Pan go dobrze. Jakie cechy najtrafniej opisują Wagnera jako trenera?

Byłem z nim bardzo blisko, nawet w czasach kiedy nikt nie myślał, że będzie wybitnym trenerem. Jako zawodnicy spotykaliśmy się bardzo często. Jak mówiłem, zawsze był analityczny, uporządkowany, podporządkowany siatkówce. Zawsze szukał czegoś innego, nowego, odkrywczego. Najważniejsze, poza samą siatkówką, było budowanie zespołu, drużyny. Jak stworzyć monolit, skałę? Interesował go bardzo sposób tworzenia grupy. Moim zdaniem był w tamtych czasach pierwszym na świecie, który tak myślał. Dobierał ludzi nie tylko pod względem umiejętności technicznych, ale pod względem przydatności do jego wizji grupy. To było dla niego najważniejsze. Był naszym przywódcą mentalnym - tu widział nasze największe rezerwy, które uruchomił. Był nowatorem.

Talent trenerski, sukcesy i legenda to jedno. Z pewnością jednak nie brakuje i takich, którzy charakteru Wagnera nie wspominaliby najmilej...

Delikatnie mówiąc, był osobą kontrowersyjną. Nie był lubiany, bo mówił to, co myślał. Każdemu, bez względu na to czy był to minister czy zawodnik. Bardzo bronił swojego zdania. Nie był lubiany przez ludzi, którzy szli z prądem. Gdy widział coś nieprawidłowego, to mówił to w twarz każdemu. Nie był łatwy we współżyciu, ale gdy się go poznało, widziało się człowieka, który dla swoich przyjaciół nie jest mocno kontrowersyjny. Żyło się z nim dobrze w grupie, choć muszę przyznać, że łatwy nie był.

Zawodnicy musieli chyba taki rodzaj trudności po prostu zaakceptować.

Jego praca polegała na wzajemnym zaufaniu. Odnosił sukcesy w momencie, gdy zawodnicy bezwarunkowo przyjmowali jego zasady gry, zaufali mu bezgranicznie i podporządkowywali się. Mógł być wtedy takim „pozytywnym Katem”. Gdy ktoś nie chciał uwierzyć w jego myśl, nie ufali sobie wzajemnie – wtedy historie kończyły się nie najlepiej. Gdy trafiał na zawodników, którzy mu nie zaufali, traktowali reprezentację koniunkturalnie, nie było sukcesów. Tak też w jego historii bywało.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej