Anna Daniluk, 13 marca 2020

18 rocznica śmierci Huberta Jerzego Wagnera - wspomnienie

„Liczy się tylko złoto, bo tylko wtedy będą cię pamiętać” – to zdanie najlepiej potwierdza pragmatyzm jakim kierował się Hubert Jerzy Wagner. Dziś mija 18 lat od jego śmierci.

Nie sprawdzimy, czy wypowiadając pamiętne słowa Hubert Jerzy Wagner miał rację. Z pewnością jego wkład w siatkówkę był nieoceniony, a innowacyjne na tamte czasy metody i tak przeszłyby do historii. To właśnie przez nie nowe siatkarskie pokolenia poznały go jako „Kata”. Wagner nie poprzestał jednak na „nowinkach”. Wpisał się w dzieje dyscypliny złotymi zgłoskami i wraz ze swoją reprezentacją sięgnął po złoto mistrzostw świata w Meksyku w 1974 roku oraz złoty „krążek” igrzysk olimpijskich w Montrealu 1976. Nie tylko, w sposób taki, jaki chciał zaskarbił sobie na wieki pamięć ludzi siatkówki, ale także przez „otoczkę” jego sukcesów zyskał miano „najwybitniejszego trenera wszechczasów”.

Nie tylko wybitny trener, ale też całkiem dobry „grajek”

Urodzony 4 marca 1941 roku Hubert Jerzy, a w zasadzie Hubert Aleksander Wagner zawsze szedł pod prąd. Kiedy w Polsce trwała prawdziwa gorączka piłkarska, a wszystkie dzieci w wieku szkolnym grały w „gałę” on rozpalił w sobie miłość do znacznie mniej popularnej siatkówki. Uczucie ze szkoły, jakim obdarzył naszą dyscyplinę przeniosło się także na lata późniejsze, a Wagner zdecydował się profesjonalnie zająć tym sportem. Była to odważna na tamte czasy decyzja, bowiem siatkówka dopiero zaczynała zyskiwać światowe zasięgi i mogła tak samo przerodzić się w popularną dyscyplinę, jak też w sport zupełnie niszowy. To jednak go nie zraziło - z Poznania przeprowadził się do Warszawy, rzucił  Politechnikę w Wielkopolsce i związał z AZS-AWF Warszawą. „Możemy działać na zasadach demokratycznych, ale rację będę miał zawsze ja” zwykł mawiać w późniejszych latach, a charakter „dyktatora” już na studiach i w klubie zaczął dawać o sobie znać - Wagner występował na pozycji rozgrywającego – „mózgu” operacyjnego drużyny i to on decydował komu rozdzielać piłki. Jego wybory w większości były słuszne i zaprowadziły warszawski klub do czterokrotnego mistrzostwa Polski (1963, 1965, 1966, 1968). W tych latach grał też w kadrze Polski, w której przez długi czas, co nie może dziwić, pełnił funkcję kapitana. W barwach narodowych zdobył brązowy medal mistrzostw Europy (1969) i rozegrał blisko 200 spotkań. Ze stolicą kraju związał się na dłużej, decydując się na podjęcie studiów na matczynej uczelni jego ukochanego klubu – Akademii Wychowania Fizycznego. Tam też zdobywał trenerskie szlify.

32-latek zostaje trenerem reprezentacji

Zanim Hubert Jerzy Wagner skończył AWF, został wybrany na szkoleniowca kadry seniorów i choć nie udało mu się uniknąć początkowej krytyki i zarzutów dotyczących młodego wieku i niedoświadczenia, zdecydował się objąć stery reprezentacji. Po raz kolejny potwierdziły się jego wrodzone i czasem ciężkie do wytrzymania rozbudzone cechy sportowca: upór, ambicje i pewność siebie. Wagner zawsze mierzył wysoko i jeśli już zdecydował się podjąć jakiegoś zadania, to tylko po to, by przyniosło założony przez niego efekt. A cele wyznaczał naprawdę wysokie… Kadrę objął tuż po IO w Monachium, na których polscy siatkarze zajęli 9.miejsce i ciężko było w tamtym momencie uwierzyć, że w najbliższych latach reprezentacja będzie generować medale. Huberta Jerzego Wagnera nie zadawalały jednak byle jakie kruszce, bo zawsze powtarzał, że „interesuje go tylko i wyłącznie złoto”. Na spełnienie obietnic nie musieliśmy długo czekać.

Przydomek „Kat” ma swoje powody

Przed mistrzostwami świata w Meksyku w 1974 roku, polscy siatkarze wykonali katorżniczą pracę, a szkoleniowiec nie zawahał się ani razu przy wyborze najtrudniejszych ćwiczeń – biegu z obciążeniem w góry, skoków z ciężarkami czy po prostu prowadzeniu długich, często nawet łącznie dziesięciogodzinnych treningów. Chciał być pewny, że zespół jest świetnie przygotowany fizycznie, że zna swoje możliwości i jest w stanie mierzyć się z własnymi słabościami, bo takie poczucie według Wagnera gwarantowało komfort psychiczny. Trener był przekonany, że zespół przygotowany fizycznie i mentalnie jest nie do pokonania, co z resztą szybko się potwierdziło. Ogromne wymagania nie przeszły jednak bez echa i „ostry” szkoleniowiec zyskał przydomek „Kata”.       

1974 i 1976 lata, których nie da się zapomnieć  

Na mistrzostwach świata w Meksyku Polacy byli przygotowani fenomenalnie, a dodatkowo dołożyli coś, czego nie miały inne kadry – innowacje techniczno-taktyczne. Wagner wpadł na pomysł, aby w konstruowaniu akcji uczestniczyli wszyscy zawodnicy i wspólnie podejmowali decyzję o kierunku rozegrania piłki. W praktyce wyglądało to tak, że po przyjęciu zagrywki polscy siatkarze wykrzykiwali cyfry przypisane do konkretnego rodzaju rozegrania, co w opinii Ryszarda Boska przynosiło konkretne efekty – osiem na dziesięć piłek rozgrywanych było na pojedynczy blok lub „czystą” siatkę. Dodatkowo Polacy wykorzystywali „podwójną krótką” zagranie, które trener podpatrzył u rzeszowskiego trenera Jana Strzelczyka. Takie nowości były nie do przewidzenia, a Polacy nie mieli sobie równych i po raz pierwszy w historii sięgnęli po mistrzostwo świata. Meksyk 1974 na zawsze wpisał się w historię polskiej siatkówki. Podobnie jest z resztą z Montrealem 1976 i igrzyskach olimpijskich na których Polacy zdobyli pierwszy, i jak dotąd jedyny złoty medal. Wtedy znów dał o sobie znać geniusz szkoleniowy Wagnera, który wyprzedzał epokę o dobrych kilkanaście lat. Wymyślone przez niego zagrania na stałe wsiąkły w dyscyplinę, a wysoko uniesione ręce zawodników pod siatką, w momencie wykonywania zagrywki przez ich kolegę z drużyny są dziś sytuacją normalną i codzienną. Wtedy jednak było to novum, które zrodziło się w głowie polskiego szkoleniowca i potrafiło solidnie pokrzyżować szyki największych siatkarskich potęg.

Łagodne odejście z siatkówki, brutalne pożegnanie ze światem

Tuż po największych sukcesach z reprezentacją męską Hubert Jerzy Wagner rozpoczął pracę z kadrą kobiecą. W niej jednak nie odniósł większych sukcesów. Potem jeszcze dwa razy wracał do kadry męskiej. Pracował także poza granicami Polski między innymi w Tunezji i Turcji. Kiedy zdecydował się zakończyć karierę szkoleniowca, nie wycofał się na stałe z siatkówki. Próbował swoich sił jako komentator, a ostatnie lata życia poświęcił na pracę w Polskim Związku Piłki Siatkowej, w którym pełnił funkcję sekretarza generalnego. Feralnego dnia 13 marca 2002 roku wracał z rozmów dotyczących rozgrywek Ligi Światowej. Podczas jazdy samochodem dostał zawału serca i spowodował wypadek samochodowy. To jednak nie zderzenie samochodem, a właśnie rozległy zawał były przyczyną śmierci wybitnego szkoleniowca. Jego grób znajduje się w Warszawie, w mieście najbliższym mu siatkarsko.  

Od 2003 roku rozgrywany jest turniej jego pamięci - Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Choć szkoleniowiec w dowodzie wpisane miał jako drugie imię Aleksander, a „Jerzy” jest tylko ksywką nadaną mu przez kolegów, dziś nikt nie zna go pod innym imieniem. XVIII Memoriał odbędzie się w Krakowie od 9 do 11 lipca i oprócz reprezentacji Polski wystąpią w nim Argentyna, Iran i Tunezja.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej