Karolina Szewczyk, 9 marca 2011

Wczoraj drużyna Jastrzębskiego Węgla awansowała do turnieju Final Four Ligi Mistrzów, pokonując w złotym secie belgijski zespół Noliko Maaseik. Dziś Bartosz Gawryszewski i jego koledzy będą kibicować PGE Skrze Bełchatów.



- Jesteście w Final Four. Chyba nikt się tego nie spodziewał…
- Na pewno nikt się tego nie spodziewał. Tym bardziej się cieszymy. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Bardzo dużo nam dało zwycięstwo w Jastrzębiu, gdyby nie ta wygrana u nas nie wiem jak by się to potoczyło.

- W polskiej lidze sprawiliście zawód, a na arenie europejskiej szalejecie. Czym to jest spowodowane?
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że w lidze nie tak to miało wyglądać. Tam już jesteśmy przegrani. To dla nas dodatkowa motywacja na Ligę Mistrzów. Te ligowe porażki przyczyniły się do tego sukcesu. Pokazaliśmy, że stać nas na godne reprezentowanie klubu.

- Co to była za taktyka we wczorajszym meczu? Podpuścić i skasować?
- Tak, podpuścić i skasować (śmiech). Tak na poważnie to myślę, że każdy z nas miał już w głowie tego złotego seta. Dzięki wygranej u nas mieliśmy dwie szanse. Albo mecz, albo zloty set. Najważniejsze, że jedną z nich wykorzystaliśmy.

- Proszę przyznać się jak świętowaliście?
- Nie było czasu na świętowanie. Poszliśmy spać.

- A szczerze? Nie było symbolicznego piwka?
- Tak, symboliczne piwo było.

- Z zagranicznymi zespołami idzie wam lepiej niż w polskimi. Lepszym przeciwnikiem w Final Four będzie Zenit niż PGE Skra?
- Nie zastanawiałem się nad tym. My zrobiliśmy swoje. Czas na Skrę. Dla dobra polskiej siatkówki lepiej żeby awansowali gracze z Bełchatowa. Oczywiście dzisiaj, jak każdy w Polsce, trzymam kciuki za Skrę.

- Teraz cel złoto?
- Tak naprawdę cel już osiągnęliśmy. Nie mamy już presji, ale to bardzo dobrze. Może dzięki temu uda nam się jeszcze sprawić jakoś niespodziankę.

www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej