-
- Rozgrywki
- Rozgrywki młodzieżowe
- Imprezy PZPS
- Komunikaty
- Temp
- Wypalenia nie ma czyli o siatkówce z Robertem Pryglem
Rozmawiała Karolina Szewczyk, 8 lutego 2011
pzps.pl: Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
Robert Prygiel: Nie pamiętam, to było tak dawno… (śmiech). Sport, jak pewnie dla każdego młodego chłopaka, był dla mnie najważniejszy. Grałem w piłkę nożną, w piłkę ręczną, uprawiałem kolarstwo, tenis stołowy. Każdego sportu po trochu. Na mistrzostwach Radomia w badmintona wypatrzył mnie trener siatkówki i zaprosił na trening. I bardzo mi się te treningi spodobały. Oczywiście na pierwszych zajęciach byłem bardzo słaby technicznie i bardzo odstawałem od reszty chłopaków. Byłem już dość wysoki, szybko robiłem postępy, szybko doganiałem ich. To było dla mnie bardzo zachęcające. I na szczęście tak sobie gram do dzisiaj.
- Co najbardziej Cię kręci w siatkówce?
- Kręci mnie rywalizacja, adrenalina. Właśnie za to zawsze lubiłem sport i siatkówka mi to oferuje. To jest dla mnie idealna dyscyplina, nie nadawałbym się do koszykówki, piłki ręcznej czy boksu, bo nie lubię kontaktu z przeciwnikiem. W siatkówce można walczyć, rywalizować bez jakiś brutalnych zagrań.
- Element siatkarskiego rzemiosła, który sprawiał Ci, albo dalej sprawia największą trudność to…
- Nie ukrywam, że blok. To mój najsłabszy element i moim zdaniem element najtrudniejszy do wytrenowania. Na przykład gra w obronie też nigdy nie była moim atutem ale po tylu latach spędzonych na boisku, w grze w obronie można nadrobić doświadczeniem.
- Największy sukces…
- Powinienem powiedzieć- mam nadzieję, że jeszcze przede mną (śmiech). Jednak chyba ja już tak powiedzieć nie mogę. Dla mnie dużym osiągnięciem jest to, że przez całą swoją przygodą z siatkówką grałem w bardzo dobrych klubach, zawsze o medale, puchary. Dla każdego sportowca sukcesem jest gra w reprezentacji, ja grałem w niej długi okres. Może nie byłem kluczową postacią, ale dostawałem powołania od trenerów. Takim moim sukcesem jest również to, że w wieku 35 lat cały czas gram w PlusLidze. Na pewno nie na takim poziomie jak to było pięć-sześć lat temu, ale są mecze, oczywiście nie wszystkie, którymi wstydu sobie nie robię. A taki typowy sukces? To na pewno mistrzostwo Polski i wszystkie medale MP, oraz drugie miejsce w Pucharze CEV. Ten srebrny medal był wtedy dla wszystkich rozczarowaniem, ale wiszący u mnie w domu na ścianie sprawia mi przyjemność.
- Największa porażka…
- Porażką też jest właśnie ten przegrany finał Pucharu CEV w Turcji. Mieliśmy wtedy powtórzyć sukces sprzed 30 kilku lat Płomienia Sosnowiec, i tak niewiele brakowało żeby to osiągnąć. Moim zdaniem byliśmy wtedy drużyną lepszą, ale po prostu w pewnym momencie coś się w nas zacięło. I to chyba taka jedna z największych porażek, ale zarazem jak mówiłem wcześniej sukces, bo to w końcu srebrny medal. Moją osobistą porażka, a raczej rozczarowaniem był brak powołania do reprezentacji na igrzyska olimpijskie w Atenach, naprawdę na nie liczyłem. Byłem w dobrej dyspozycji, dobrej formie, grałem w dobrej lidze, dobrze punktowałem, ale nie załapałem się na Olimpiadę. Uważałem i cały czas tak uważam, że wtedy mógłbym się przydać. Akurat atakujący, którzy pojechali na igrzyska nie zagrali tak jak oczekiwali trenerzy. No ale to już było, minęło.
- W całej swojej karierze zagrałeś już wiele meczów, czy jest taki, który najbardziej zapadł Ci w pamięć? A może jedna piłka, akcja?
- Takiego jednego meczu nie ma. Na pewno wspominany już wcześniej finał Pucharu CEV zapadł mi głęboko w pamięć. Oczywiście też spotkanie z Kędzierzynem- Koźle, kiedy grałem jeszcze w Częstochowie, piąty mecz o złoty medal. Skończyłem ostatnią piłkę decydującą o naszym zwycięstwie, o zdobyciu mistrzostwa Polski. Dobrze pamiętam ostatni mecz w barwach Czarnych Radom, który wygraliśmy 3:2 z ówczesnym mistrzem Polski- Kędzierzynem. Również zapadł mi w pamięć mecz w Rosji, kiedy graliśmy przeciwko Biełgorodowi. Oni byli wtedy zwycięzcami Ligi Mistrzów, praktycznie grała tam cała reprezentacja Rosji. Co prawda przegraliśmy ten mecz 2:3, ale ja miałem wtedy swój dzień, grało mi się bardzo dobrze. Ustanowiłem wtedy rekord asów bo miałem ich 8 albo 9. To był bardzo dobry mecz w moim wykonaniu.
- Po tylu treningach, meczach siatkówka sprawia Ci dalej frajdę?
- Jak najbardziej. Ostatnio się właśnie zastanawiałem, że jakby policzyć ile w swoim życiu wykonałem ataków, zagrywek czy w ogóle podskoków to wyszłoby w milionach. Ale wypalenia nie ma. W Warszawie mamy fajną drużynę i bardzo dobrze się tutaj czuję. Nie ma co ukrywać, że jest coraz bliżej końca i na pewno będzie mi brakowało siatkówki, tej rywalizacji, adrenaliny, emocji. Wcześniej czy później tego zabraknie i trzeba będzie się z tym pogodzić. Jednak mam nadzieję, że jeszcze trochę sobie pogram.
- No właśnie, co będziesz robił po zakończeniu kariery? Masz już jakiś pomysł?
- Nie mam pojęcia. Zastanawiałem się czy zostać przy siatkówce. To jest coś na czym się znam i w czym czuję się bardzo dobrze. Z drugiej strony życie na walizkach i z dala od domu jest bardzo ciężkie. Chciałbym w końcu poświecić trochę więcej czasu rodzinie. Na razie jeszcze nie wiem co będę robił. Chciałbym jeszcze trochę pograć, a jak się nie uda to będę się zastanawiać co dalej.
- A gdyby nie siatkówka…
- Zawsze marzyłem o karierze piłkarskiej, jednak z moim talentem nie trwałoby to długo (śmiech). Bardzo lubiłem historię i chciałem zostać prawnikiem. Ostatnio niestety muszę chodzić to sądu i walczyć o swoje pewne sprawy i jak widzę pracę prawników, to co muszą robić, jakich złoczyńców bronić to teraz wiem, że nie nadawałbym się. Jestem zbyt szczery, zbyt prawdomówny, aby móc usprawiedliwiać postępowanie winnych ludzi. Teraz wiem, że nie byłbym dobrym prawnikiem więc cieszę się, że mam takie życie jakie mam.
- Wolny czas- kierunek Radom?
- Tak, gdy tylko dostajemy dzień wolnego, zwykle po meczu, jadę do rodziny, do Radomia. Tęsknię za swoimi kobietami, a mam je cztery, więc jest do kogo tęsknić. Najmłodsza córka (Kalinka, która ma kilka miesięcy- przyp. red.) zaczyna poznawać tatę. Na początku na mój widok robiła wielkie oczy, obecnie jak mnie zobaczy uśmiecha się i mnie przytula. Najstarsza chodzi już do szkoły. Zbliżają się ferie i dziewczyny przyjadą do mnie na dwa tygodnie. Zawsze jak do mnie przyjeżdżają, między treningami staram się zorganizować im czas. Planujemy wyjście do Centrum Nauki Kopernika i wiele innych atrakcji.
- A co robisz w wolnym czasie w Warszawie bez rodziny?
- Mieszkam z Kubą Bednarukiem i jakoś sobie urozmaicamy czas. Ostatnio sporo czasu spędzam na moje hobby czyli grę w Holdem Texas to taka odmiana pokera. Od razu zaznaczam, że to gra sportowa, na żetony, nie na pieniądze. I jak to większość zawodników lubię po prostu posiedzieć w domu przed telewizorem, zrelaksować się. Troszeczkę się postarzałem. Gdy grałem w Warszawie 12, 13 lat temu odwiedzałem nocne kluby, restauracje, a teraz siedzę w domu przed telewizorem, w kapciach (śmiech).
www.pzps.pl to oficjalny serwis Polskiego Związku Piłki Siatkowej